Gdy w drugiej połowie dziewiątego dziesięciolecia XIX wieku dwaj niemieccy konstruktorzy całkowicie niezależnie od siebie stworzyli dwa podobne silniki spalinowe, zapewne nie przypuszczali, że już wkrótce ich nazwiska znajdą się obok siebie w nazwie jednego z najbardziej znanych i zarazem największych koncernów samochodowych. Zanim to nastąpiło, obaj prowadzili konkurujące ze sobą firmy. Carl Benz był w swoich działaniach szybszy o kilka lat od konkurenta. Jego firma, Benz & Cie powstała już w październiku 1883 roku. Konkurent, Gottlieb Daimler powołał do życia firmę DMG, czyli Daimler-Motoren-Gesellschaft dopiero w listopadzie 1890 roku.
Drugą z najbardziej znanych niemieckich marek, obok Mercedesa, jest konkurujący z nim od blisko 100 lat BMW. Koncern ten, dziś zaliczany do największych na świecie, miał, podobnie jak wielu innych potentatów motoryzacyjnych, skromne i nie w pełni związane z branżą początki, zaczynał bowiem od produkcji... silników lotniczych i samolotów w dwóch niezależnych przedsiębiorstwach.
W 1887 roku dwaj Francuzi, René Panhard i Émile Levassor, przyjaciele ze szkolnej ławy, uruchomili swoją wytwórnię samochodów. Wcześniej rodzina Panhard’ów zajmowała się produkcją powozów i dyliżansów, a od 1867 roku także maszyn do obróbki drewna. W 1876 roku Panhard do spółki z Jean-Loisem Périn’em uruchomił produkcję silników spalinowych na licencji firmy Otto&Langen, ale widocznie okazały się one niezbyt dobre, ponieważ już 10 lat później firma Panhard-Périn uruchomiła produkcję silników na licencji Daimlera.
Tuż przed końcem XIX wieku, kiedy na Wyspach Brytyjskich pojawiały się, jak przysłowiowe grzyby po deszczu, kolejne firmy produkujące samochody, skromny Szkot, śpiewak operowy z Ohio, Wilbur Gunn założył w Staines w hrabstwie Essex niewielką wytwórnię motocykli. Nazwał ją „Lagonda” dla upamiętnienia rzeki, nad którą się urodził w 1859 roku w Springfield w stanie Ohio.
Chociaż postęp w konstrukcjach silników i samochodów już w ostatnich latach XIX wieku był bardzo szybki, to pierwsze lata dwudziestego stulecia przyniosły prawdziwą motoryzacyjną rewolucję. Jak grzyby po deszczu pojawiały się kolejne wytwórnie pojazdów, przy czym były to zarówno niewielkie zakłady, produkujące po kilka aut rocznie, jak i całkiem spore koncerny, z produkcją liczoną w setkach, a nawet w tysiącach sztuk.