Test Polo po liftingu. Volkswagen nie urósł, ale dorósł!

Volkswagen Polo po liftingu. Co zmieniła modernizacja?

Szósta generacja Volkswagena Polo w zeszłym roku przeszła lifting. Zmiany? Jak przystało na niemiecką markę, te nie były specjalnie gruntowne. Hatchback otrzymał przeprojektowany tył i przód. Na szczególną uwagę zasługuje ten drugi. Po pierwsze w ofercie pojawiły się LED-owe światła Matrix. Mają mniej diod niż obecne systemy stosowane w Audi. Mimo wszystko w nocy, w trybie długim i z wycinaniem obiektów jadących z przeciwnego kierunku jazdy, robią robotę! Poza tym nowa jest też listwa LED-owa. Ta została poprowadzona od jednego do drugiego reflektora z małą przerwą na logo marki.

Powiem wam ciekawostkę. Niby zmiany są drobne, ale za ich sprawą nowe Polo wydoroślało. Wydoroślało na tyle, że mój znajomy myślał iż jeżdżę Golfem, a nie Polo.

Nowe Polo R-Line, czyli sportowe zderzaki i większe felgi

Na tym jednak urok testowego Polo po liftingu nie kończy się. Po pierwsze to wersja R-Line, a więc kierowca otrzymuje sportowe zderzaki. Nadają nadwoziu charakteru i sprawiają, że wersja wygląda jak prawie-GTI. Po drugie model testowy dostał opcjonalne, 17-calowe felgi. Nieco-szprychowa konstrukcja świetnie wypełnia nadkola. Po trzecie auto otrzymało nowy lakier. Volkswagen nazywa go Vibrant Violet. Powinien przypaść do gustu każdej kobiecie. A do tego podobna barwa była już oferowana, ale w Polo II.

Nowe Polo: lifting nie zmienił... jakości wykończenia

W kabinie pasażerskiej zasadniczych zmian jest niewiele. Nowa jest przede wszystkim kierownica. Poza tym Niemcy zastosowali unowocześniony system audio oraz dotykowy panel automatycznej klimatyzacji. I choć lifting nie przyniósł zbyt wielu zmian we wnętrzu, Polo wyciąga podczas gry stare asy z rękawa. Większość konkurentów w segmencie B może jedynie pomarzyć o takiej jakości. Tak, boczki drzwi są wykonane z twardego plastiku, góra konsoli już nie. Poza tym wszystko jest świetnie spasowane i przyjemne w dotyku. A to w aucie miejskim bardzo dużo!

Test Polo po liftingu. Ergonomia i prostota na miejscu!

Standardowo dla Volkswagena świetna jest też pozycja za kierownicą i ergonomia. Konsola jest minimalistyczna i ma przez to oczywistą obsługę. To dobrze. W kabinie nie brakuje schowków, a na tylnej kanapie zasiądą nawet wyższe osoby – bez większego poczucia komfortu, ale zawsze. Bagażnik? Liczy 333 litry. A gdy opuścicie jego podłogę o jeden stopień, pojemność wzrośnie do 351 litrów. To dobry wynik. Ze złożoną tylną kanapą Polo zabierze na pokład nawet 1125 litrów bagażu. Ostatnim z plusów starej kabiny jest... analogowy ręczny. Uruchamia się go dźwignią, a nie przyciskiem.

Fenomenem są fotele. Być może nie trzymają mistrzowsko ciała kierowcy w zakręcie, ale są wygodne. Jednego dnia nowym Polo zrobiłem ponad 400 km. Zero bólu kręgosłupa.

Polo, R-Line, 1.0 TSI i DSG. Połączenie... idealne?

Dostałem do testu Volkswagena Polo R-Line 1.0 TSI 110 KM DSG. Pod maską pracował 3-cylindrowy silnik benzynowy z doładowaniem i bezpośrednim wtryskiem. Oferował 110 koni mocy (o 5 KM mniej od wersji sprzed liftingu). Bardziej imponująco brzmi jednak moment obrotowy. Szczególnie że aż 200 Nm jest dostępnych już od 2000 obr./min. Skutek? Auto w warunkach miejskich jest bardzo zrywne – i to pomimo faktu, że przyspieszenie do pierwszej setki w 10,4 sekundy może o tym nie świadczyć. Auto traci wigor dopiero podczas wyprzedzania w trasie. To jednak wina małej pojemności silnika.

Test Polo po liftingu. Czy 3-cylindry warczą?

Drugą korzyść wysokiego i nisko dostępnego momentu wyczuć można podczas spokojnej jazdy. Silnik nie musi pracować na wysokich obrotach – a przez to nie słychać charakterystycznego gangu 3-cylindrów. Czy silnik 1.0 TSI ma przywarę 3-cylindrowców w postaci wibrowania na postoju? W 98 proc. sytuacji drogowych nie. Wibracje pojawiają się sporadycznie i prawie ich nie czuć.

Nowe Polo DSG. Nie czekaj, wrzuć tryb sport w skrzyni

Układ napędowy został sparowany z 7-biegową przekładnią dwusprzęgłową DSG. Automat idealnie nadaje się do miasta. I o ile prawie niezauważalnie wrzuca kolejne przełożenia, ma dwa eko-problemy. Podczas jednostajnej jazdy potrafi wrzucić na luz. Jeżeli w tym momencie wciśniecie pedał gazu, potrzebuje chwili na reakcję. Poza tym nowoczesna skrzynia DSG w silniku 1.0 TSI ma taką manierę, że podczas powolnej jazdy na siłę wbija jedynkę. A wtedy może się pojawić delikatne szarpnięcie.

Warto w tym punkcie pamiętać o jednym. Wady DSG niweluje się w jeden sposób. Wystarczy przed ruszeniem z miejsca dwukrotnie pchnąć przekładnię w stronę przełożenia D. Wtedy włącza się tryb sport. Skrzynia szybciej reaguje na gaz i chętniej korzysta z wyższych obrotów.

Ile paliwa spala Polo po liftingu 1.0 TSI DSG?

Producent twierdzi, że nowe Polo 1.0 TSI 110 KM DSG spala średnio 5,9 litra benzyny. Ja podczas testu osiągnąłem wynik o prawie litr wyższy. 6,8 litra w nowoczesnym aucie ważącym ponad 1200 kg i posiadającym automatyczną skrzynię, to jednak moim zdaniem nadal akceptowalne wskazanie.

Test Polo po liftingu. Prowadzi się jak mały sportowiec!

Volkswagen Polo lubił sportowy charakter. I wersja poliftingowa nie jest inna. Auto ma sztywne zawieszenie i układ kierowniczy pracujący z lekkim oporem. Przez to hatchback uwielbia ciasne zakręty, w bardzo szerokim zakresie komunikuje się z kierowcą, a do tego zachowuje się niezwykle stabilnie na drodze. Dojrzały układ podwoziowy podczas jazdy w trasie bardziej przypomina konstrukcję pochodzącą z auta kompaktowego. Niestety nie jest też przesadnie komfortowy – szczególnie na jezdniach niskiej jakości. Nowe Polo nie przepada też za zawrotkami. Nie wiem czy to kwestia sporych felg, czy projektu przedniego zawieszenia. Tak czy tak Volkswagen nie jest mocno zwrotny.

Ile kosztuje Polo po liftingu? Tanio nie jest...

Niestety prawidła życia są nieubłagane. I mówią one wyraźnie, wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Dobra część tej historii kończy się w momencie, w którym zajrzymy co cennika nowego Volkswagena Polo. 5-drzwiowego hatchbacka z Niemiec nie da się kupić taniej, niż za niespełna 80 tys. zł. Drogo! Wersja R-Line, 110-konny silnik 1.0 TSI i 7-biegowa skrzynia DSG windują już kwotę do co najmniej 105 tys. Ostatecznie wartość testowego Polo kształtuje się na poziomie 119 630 zł... A to w segmencie B kwota naprawdę wysoka. Wysoka nawet jak na tak dopracowane auto.

W celu usprawiedliwienia nowego Polo można powiedzieć, że po zliczeniu wyposażenia podstawowego i dodaniu kilku opcji auto posiada m.in. 17-calowe felgi, automatyczną klimę, kamerę cofania, LED-owe światła typu Matrix, czujnik deszczu, system App-Connect, wirtualny kokpit, aktywny tempomat czy asystenta pasa ruchu. Nadal nie ma jednak np. bezkluczykowego dostępu. To oznacza, że silnik odpala się manualnie z kluczyka.

Test Polo po liftingu – podsumowanie:

Nowe Polo po liftingu nigdy nie będzie tak zadziorne jak Peugeot 208, tak pełne klasy jak Renault Clio, tak oldskulowe jak Toyota Yaris czy tak tanie jak Dacia Sandero. I choć lifting unowocześnił konstrukcję małego hatchbacka z Niemiec, wyraźnie czuć w nim cały czas skupienie na tradycji. Tylko tak właściwie to co w tym złego? Skoro tradycja ta objawia się świetnym prowadzeniem, imponującą w segmencie B jakością czy stonowanym nowatorstwem designerskim w iście ułożonym stylu art deco. Ja takie Polo lubię. Szczególnie że dziś Polo jest raczej niszowe – co po modelach poliftingowych wyraźnie widać na ulicach.

Czy kupiłbym takie Polo? Testowa wersja R-Line 1.0 TSI 110 KM DSG jest zdecydowanie zbyt droga. Dlatego poszedłbym w dwóch kierunkach. Albo ostrożniej konfigurował auto, albo poszedł na całość i za bardzo podobną kwotę wziął bazowy wariant GTI z 207-konnym silnikiem 2.0 TSI. To dopiero byłaby frajda!