Pierwsza jazda: Opel Corsa-e - elektryczny i po prostu... fajny!
REKLAMA
REKLAMA
Wygląd nadwozia i wnętrza? Opel Corsa-e wygląda prawie identycznie jak spalinowy odpowiednik. A tego dość skrzętnie opisaliśmy w naszym teście (tutaj). Co można dodać? Na zewnątrz różnice rozbijają się o dedykowane elektrykowi logo. W kabinie pasażerskiej rozbieżności jest nieco więcej. Po pierwsze w miejscu klasycznej przekładni pojawił się joystick. Po drugie obok niego umieszczony został przycisk służący do zmiany trybów pracy układu napędowego. Po trzecie zegary są elektroniczne.
REKLAMA
Opel Corsa-e: elektryczny, ale czy bezdźwięczny?
Tylko tyle i aż tyle. Te akcenty absolutnie wystarczą. Nie ma bowiem sensu mocniej podkreślać elektrycznego rodowodu tej Corsy. Z drugiej strony sytuacja jest o tyle korzystna, że kierowca mający pierwszy kontakt z elektrykiem nie poczuje się przytłoczony. Będzie miał wrażenie, że jedzie zwykłą Corsą wyposażoną w automatyczną skrzynię biegów. Uwagi? Elektryk jest naprawdę cichy, jednak głównie na postoju. Podczas jazdy do gry wkracza szum opon - akuratny szum warto dodać.
Największa różnica dotyczy napędu. Bo o ile w standardowej Corsie pod maską dziarsko pracuje benzyniak lub diesel, o tyle tutaj inżynierowie zamontowali silnik elektryczny wielkości dużego arbuza. 136-konna jednostka została sparowana z baterią o pojemności 50 kWh. Wrażenia? Elektryk ma spory moment obrotowy - ten sięga 260 Nm. Podobnym dysponuje 1.5-litrowy diesel pojawiający się w ofercie Opla. O ile jednak w ropniaku jest on dostępny dopiero przy 1750 obr./min., o tyle tutaj pojawia się już przy starcie. Corsa-e rozwija siłę na zasadzie włącznika - albo auto stoi i motor nie przekazuje jej, albo rusza i od razu dostęp do mocy jest pełny.
Zobacz również: Top: Tani jak... elektryk. Co to może oznaczać?
Opel Corsa-e: ekologiczny i sportowy!
Efekt jest szczególnie odczuwalny w przypadku, w którym kierowca uruchomi tryb sport. Wtedy auto jest naprawdę dynamiczne, świetnie rozwija prędkość ze startu i oferuje ogromną elastyczność. Osiągi? Sprint do pierwszej setki trwa 8,1 sekundy. W trybie sport przeszkadza tylko jedna rzecz - wciśnięcie gazu na skręconych kołach przy starcie prawie zawsze kończy się piskiem opon. Tryb normal? W jego przypadku sposób rozwijania mocy jest dużo bardziej liniowy. Niestety to też sprawia, że Opel Corsa-e staje się ospały i dość długo reaguje na głębsze wciśnięcie gazu. W trybie eco samochód jest nie tylko ospały, ale też… ogranicza np. zakres pracy klimatyzacji.
Dobre informacje? Elektryczna Corsa nie jest lekka - waży 1530 kilogramów. Na szczęście masy tej całkowicie nie czuć w czasie jazdy. Zasięg? Według oficjalnych danych wykonanych w zgodzie z normą WLTP, Opel powinien pokonać na jednym ładowaniu około 330 kilometrów. I co ciekawe, wartość ta wydaje się dość realna. W trakcie jednodniowych jazd samochód średnio „spalał” 17 kWh na 100 kilometrów. To oznacza, że 50-kWh bateria powinna wystarczyć na przejechanie 300 kilometrów. Ładowanie? Naładowanie pełnej baterii z gniazdka zajmie 28 godzin. Jeżeli kierowca korzysta ze stacji 100 kW, 80 proc. pojemności zasobnika da się uzupełnić w 30 minut.
Zobacz również: Test: Toyota C-HR 2.0 Hybrid 184 KM Selection Orange - w miejskim stylu
Ładowanie Opla Corsy-e trwa… Ale czy to ma znaczenie?
Tak, ładowanie Opla Corsy-e trwa długo. Tylko czy to właściwie stanowi przeszkodę? Podczas wakacyjnych wyjazdów z pewnością. Tylko że to auto powstało z myślą o jeździe w mieście. A wtedy ładowanie przestaje przeszkadzać. Powód? Podczas normalnej jazdy dziennej pokonuje się przeciętnie 50 - 60 kilometrów. A zużyty na tym dystansie prąd zostanie uzupełniony po już nocnym ładowaniu. Koszty? Najtaniej jest ładować Corsę-e w domu. Zakładając że samochód „pali” 17 kWh na 100 kilometrów, pokonanie tego dystansu będzie kosztować blisko 10 złotych. Jeżeli właściciel Opla ma w domu instalację fotowoltaiczną, „tankowanie” prądu staje się… darmowe!
Mówiąc o kosztach eksploatacji Opla Corsy-e nie można zapomnieć o cenie… zakupu. No i tu sprawy nieco komplikują się. Cennik hatchbacka startuje od 122 990 złotych. Po rządowej dopłacie wartość spada do blisko 103 tysięcy złotych. A to kwota nadal o 20 tysięcy złotych wyższa od kwoty, jaką trzeba zapłacić za 130-konnego benzyniaka. Różnica wydaje się spora. Warto jednak pamiętać o tym, że prąd jest dużo tańszy od bezołowiowej. Na ile tańszy? Jeżeli właściciel będzie „tankował” Corsę-e z domowego gniazdka, wyższy wyższy koszt zakupu elektryka zwróci się po pokonaniu blisko 80 tysięcy kilometrów. To dużo i niedużo.
Zobacz również: Nowy Opel Corsa-e - dane techniczne i cennik
Test: Opel Corsa-e - podsumowanie:
Jak podsumować krótką jazdę Oplem Corsą-e? Jestem nieco zaskoczony tym autem. Myślałem że będzie przeciętne, że bateria szybko się wyładuje, a w czasie prowadzenia poczuję się jak za kierownicą dołączoną do PlayStation. Tak jednak nie było. Powiem więcej, auto prowadziło się przyjemnie, a sposób przyspieszania powodował nawet uśmiech na twarzy. Czy tak ma wyglądać przyszłość motoryzacji? Tego nie wiem. Wiem natomiast, że nawet jeżeli elektryki zdominują rynek, to wcale nie musi oznaczać, że samochody zostaną obrane z emocji. Bo Corsa-e naprawdę da się lubić i ma w sobie prawie tyle wigoru, co hot-hatch.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.