Test hybrydowego Tiguana, czyli eHybrid, plug-in i gniazdka
REKLAMA
REKLAMA
Volkswagen Tiguan jaki jest...
Tiguan jaki jest, każdy widzi. Właśnie tymi słowami postanowiłem zacząć ten test z prostego powodu. Bo całkiem niedawno testowałem już Tiguana – tylko z silnikiem diesla pod maską. I tak naprawdę poza kolorem nadwozia, wzorem felg czy kolorystyką wnętrza, model wysokoprężny nie różni się on w zasadniczy sposób od hybrydy plug-in. No może przy zachowaniu drobnej uwagi: 20-calowe obręcze Kapstadt i niebieski lakier Night shade podobały mi się i to bardzo. Nie do końca jestem przekonany jednak do jasnego weluru na fotelach – w aucie rodzinnym może się dość szybko brudzić.
REKLAMA
Zobacz również: Test: Volkswagen Tiguan po liftingu. Jest jak kumpel. Dobry kumpel
Volkswagen Tiguan eHybrid, czyli benzyniak, elektryk i bateria
REKLAMA
Testowy Tiguan został wyposażony w hybrydę plug-in. Układ napędowy składa się z 1.4-litrowego, doładowanego benzyniaka o mocy 150 koni mechanicznych. Asystuje mu 115-konny elektryk. Hybryda oferuje w sumie 245 koni mocy – to dokładnie tyle, ile pod prawym pedałem ukrywa nowy Golf GTI. Transferowanie mocy na przednie koła za pośrednictwem świetnie znanej skrzyni DSG (ale tylko o 6 biegach!) jest na tyle sprawne, że pierwsza setka pojawia się na liczniku po 7,5 sekundy. Prędkość maksymalna wynosi 205 km/h. Hybrydowy Tiguan jest zatem naprawdę dynamiczny.
W teorii 6 biegów to mało. Ten układ został jednak dopracowany w taki sposób, że nawet na autostradzie przy większej prędkości po wrzuceniu szóstego przełożenia silnik nie pracuje zbyt głośno i na wysokich obrotach.
100 km Tiguanem eHybrid za... 10 zł! Tak, to prawda
REKLAMA
I wrażenia podczas jazdy to dopiero pierwszy z aspektów. Bo kierowcę z całą pewnością zainteresuje też oszczędność. Tiguan w trybie elektrycznym może pokonać niespełna 49 km. I choć wartość tą pokazuje oficjalna specyfikacja, znajduje ona odzwierciedlenie w rzeczywistości. A to oznacza, że ciągłe ładowanie auta w domu i jazda wyłącznie na elektryku sprawia, że koszt pokonania każdych 100 km dużym SUV-em to niespełna 10 zł. Jeżeli auto pojedzie w trasę i nie będzie go gdzie naładować, to jeszcze nie oznacza wysokich kosztów. W końcu średnie spalanie będzie oscylować w granicy 7 litrów. A to nadal bardzo dobry wynik – w końcu mówimy o 2-tonowym SUV-ie.
W cyklu miejskim i zasięg, i czasy ładowania wyglądają dobrze. 48 km powinno wystarczyć podczas jednodniowego wojażu po mieście. A bateria naładuje się w domu już po 5 godzinach – czyli spokojnie w czasie nocnego postoju w garażu.
eHybrid Volkswagena nie jest ociężałe i nie „krzyczy”
Kluczem do sukcesu jest też sposób pracy układu napędowego. Tak, w sytuacji w której kierowca potrzebuje mocy np. w czasie wyprzedzania, silnik mocno krzyczy – to przywara wszystkich 1.4 TSI i 1.5 TSI. Zmiana źródła energii z elektrycznego na spalinowe i w odwrotną stronę odbywa się jednak bez zbędnych szarpnięć. To poprawia komfort jazdy. Poza tym hybrydowość Tiguana nie oznacza np. ociężałości. Choć samochód został wyposażony w baterię o pojemności 9,2 kWh, w przeciwieństwie do wielu hybryd plug-in w czasie jazdy nie czuć że jest ciężki. Sprężyście resoruje nierówności.
Ile kosztuje Volkswagen Tiguan eHybrid?
Sposób pracy hybrydy plug-in spod maski poliftingowego Tiguana pokazuje dość jasno, że po latach prób Niemcy wreszcie złapali dobre flow a napędem spalinowo-elektrycznym. To jednak nie może dziwić – dysponują ogromnym sztabem inżynierów. Zaskakiwać może natomiast coś innego i chodzi tu o cenę auta. Testowy Tiguan był skonfigurowany w topowej wersji Elegance. Dodatkowo miał dokupioną nawigację satelitarną, sportowe zawieszenie z profilami i adaptacyjną regulacją, wyświetlacz head-up, fotele kierowcy i pasażera ergoActive z
funkcją masażu oraz pakiet systemów asystujących IQ.Drive. A mimo wszystko jego cenę udało się utrzymać poniżej 200 tys. zł – z dostępnym obecnie rabatem na poziomie 15 tys. zł wyniosła nawet 184 380 zł. W tym segmencie i z tą technologią nie jest to suma wygórowana!
Test hybrydowego Tiguana - podsumowanie:
Ogromnym zaskoczeniem w tym teście była tak naprawdę... hybryda. Identycznie jak w przypadku Passata, spisuje się naprawdę dobrze. A to oznacza, że świat jednostek spalinowo-elektrycznych nie jest wyłącznie światem Toyoty. To rzeczywistość, na którą otworzyły się też inne marki. I próby te kończą się dla nich coraz lepiej – szczególnie że stawiają one na hybrydy, ale plug-in. Jeżeli chodzi natomiast o samego Tiguana, powtórzę maksymę z pierwszych słów tego tekstu. SUV jaki jest, każdy widzi. Parafrazując tytuł mojego poprzedniego testu, Tiguan jest jak kumpel, dobry kumpel. Z hybrydą też!
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.