Elektryczny SUV nie kojarzy się z emocjami? Pomyślicie tak tylko dlatego, że jeszcze nigdy nie jeździliście prawie 400-konną Ariyą. Z tym autem niewiele modeli sportowych ma szansę podczas startu spod świateł. A to nie koniec jej zalet.
Nissan ma duże doświadczenie w budowaniu samochodów elektrycznych. W końcu ma za sobą blisko półtorej dekady historii i dwie udane generacje Leafa. Do tej pory Japończycy skupiali się jednak na elektrykach dość prostych. Ariya wyraża natomiast nie tylko ideę auta rodzinnego, ale przede wszystkim bardziej wyrafinowanego.
REKLAMA
Nissan rozbudowuje gamę Ariyi. Teraz czas na model 4WD 394 KM
Po pierwsze design. SUV sprzedawany od 2022 roku wygląda bardziej jak koncept, niż model produkcyjny. Po drugie jakość. Wnętrze jest świetnie wykonane i zostało złożone z wysokiej jakości materiałów. Auto spotkało się z ciepłym przyjęciem rynku. Dlatego Nissan stale rozwija projekt. Kluczowym punktem tej historii stało się pojawienie się modelu czteropędnego. Ten najpierw otrzymał 306 koni. I tę wersję już testowałem – link do materiału poniżej. Teraz jego moc wzrosła do 394 koni.
Układ napędowy topowej Ariyi składa się z dwóch silników elektrycznych. Obydwa oferują po 300 Nm momentu obrotowego. Kluczowa w tym przypadku jest jednak moc. Bo ta sięga 394 koni. Elektryczny SUV Nissana nie jest przesadnie lekki. Ma masę własną przekraczającą 1900 kg. Przy tej mocy dość swobodnie jednak przyspiesza. Czas sprintu do pierwszej setki wynosi 5,1 sek. To wartość, która plasuje model w segmencie zajętym m.in. przez Tiguana R czy nawet Audi SQ5. A to dopiero początek dobrych informacji.
Warto wiedzieć o tym, że najmocniejsza Ariya:
jest zdecydowanie bardziej dynamiczna do 50 czy 60 km/h. Samochód do tej prędkości może dosłownie wystrzelić. Podczas startu spod świateł w mieście niewiele samochodów naprawdę sportowych ma z nią jakiekolwiek szanse.
swoboda w przyspieszaniu wcale nie ustaje po opuszczeniu miasta i zwiększeniu prędkości jazdy. Elektryczny SUV równie chętnie wyprzedza. Po głębokim wciśnięciu pedału gazu wyprzedzenie ciężarówki trwa krócej, niż przeczytanie tego podpunktu.
e-4ORCE w Nissanie to prawdziwa technologiczna magia
REKLAMA
Napęd Nissana pracuje praktycznie bezdźwięcznie. Przy niskiej prędkości auto ostrzega pieszych o swojej obecności za pomocą specjalnego głośnika i dedykowanej "melodyjki". Przy wysokiej o akustykę dba odgłos pracy ogumienia. Nie to jest jednak najważniejsze. Bo parę ciepłych słów należą się przede wszystkim układowi e-4ORCE, czyli 4WD.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Ariya jest nie tylko samochodem o magicznym wyglądzie. Ona też prawdziwie magicznie jeździ. Trzy lata temu testowałem 217-konnego Leafa. I on dosłownie nie był w stanie ruszyć z miejsca. Jedynie mielił kołami. W czteropędnej Ariyi takiej możliwości nie ma. Komputer rozkłada każdy manewr na czynniki pierwsze i planuje go w taki sposób, aby uniknąć poślizgu kół. Samochód praktycznie w każdych warunkach utrzymuje trakcję. Ma tak piękny umysł, że myśli za kierowcę. To w aucie rodzinnym mocno pożądana cecha. Japończycy strzelili zatem w dziesiątkę.
400 koni w Ariyi nie oznacza wysokiego "spalania"
W każdym samochodzie kluczowe jest "spalanie". Jak w tej kwestii wypada najmocniejsza Ariya? W czasie testu potrzebowała średnio 21,8 kWh prądu na pokonanie każdych 100 km. To przy pełnym ładowaniu baterii o pojemności 87 kWh dawało jej 399 km zasięgu. I powyższe dane prowadzą do trzech ciekawych wniosków. Otóż:
model 394-konny jest zaledwie o 0,5 kWh na 100 km bardziej "paliwożerny" od modelu 306-konnego. To naprawdę dobry wynik.
blisko 22 kWh na 100 km to wartość mocno optymalna. "Spalanie" jest niewiele wyższe od tego, które osiągnąłem w Peugeocie e-2008. Tyle że Peugeot jest dużo mniejszy i ma tylko 136 KM.
zakładając maksymalną stawkę ceny prądu na poziomie 0,86 zł za kWh, pokonanie każdych 100 km najmocniejszą Ariyą kosztuje 18,75 zł. Spalinowi odpowiednich o podobnej mocy zaoferują pewnie kwoty nawet 4-krotnie wyższe.
400-konna Ariya występuje wyłącznie w topowym wariancie Evolve+. Tu można dopłacić praktycznie tylko za lakier. To niestety oznacza, że elektryczny SUV nie jest tani. Kosztuje co najmniej 309 900 zł, a w konfiguracji testowej 319 900 zł.
REKLAMA
Pamiętajcie jednak, że ta kwota gwarantuje wam moc, ale i topowe wyposażenie. Kupujący dosłownie zamyka cennik. To oznacza, że na pokładzie samochodu znajdzie m.in.: tapicerkę wykonaną ze skóry Nappa, 20-calowe felgi aluminiowe, system nagłośnienia BOSE, przednie światła Full LED, wyświetlacz head-up, elektrycznie regulowaną kierownicę, wentylowane i elektrycznie regulowane fotele przednie czy kamerę 360 stopni.
Jak blisko 320 tys. zł wypada na tle konkurencji? Za bazowego Volkswagena ID.5 GTX trzeba zapłacić prawie 280 tys. zł. Do kwoty doliczyć trzeba jednak jeszcze serię opcji. A auto nadal ma tylko 340 koni. Niewiele lepiej wypada także Skoda Enyaq Coupe RS. Tu cennik startuje od 302 250 zł. A kierowca nadal dostaje "tylko" 340-konny model.
Nissan Ariya e-4ORCE 394 KM – podsumowanie:
Ariya jest szybka i bardzo dopracowana trakcyjnie. To samochód, który pozwala na komfortowe, ale i bezpieczne podróżowanie. Dodatkowo oferuje przestronną i świetnie wykonaną kabinę pasażerską oraz to chyba jedyny hot-SUV, który nie jest paliwożerny. Czy po elektrycznym aucie rodzinnym można oczekiwać czegoś więcej? Wątpliwe. A to prowadzi do jednego wniosku. Nissan dość dobrze wpisał się w oczekiwania kierowców. Dodatkowe blisko 100 koni w tym aucie spełnia je nawet z naddatkiem.