Renault Austral jest technologicznym bliźniakiem Qashqaia. I to akurat wyszło mu na zdrowie. Bo francuski SUV nie tylko dobrze wygląda. On ma dużo więcej zalet. Co mi się w tym aucie podobało? Sprawdźcie raport z jazdy.
Francuzi stworzyli nowego SUV-a. Ten zastąpi w ofercie świetnie znanego Kadjara. Dobra informacja? Bez wątpienia tak. Jeszcze lepsza jest jednak taka, że auto nie stanowi w pełni samodzielnej pracy francuskich inżynierów. Bo to tak naprawdę jedynie francuska wariacja na temat Nissana Qashqaia. O to jednak nie mam zamiaru się czepiać. Kilkukrotnie jeździłem Qashqaiem i byłem pod wrażeniem tego auta. Pod wrażeniem oferowanej przez niego przestrzeni i jakości. Powinowactwo powinno zatem wyjść na zdrowie Renault.
REKLAMA
Przykład
Co oznacza austral? To słowo pochodzenia latynoskiego. W tłumaczeniu na język polski oznacza mniej więcej tyle, co południowy.
Matowy lakier Renault wygląda obłędnie. Ma jednak pewną wadę
W tym materiale wielokrotnie będzie przewijać się informacja dotycząca powinowactwa z Qashqaiem. I ta mu się również pojawić w przypadku designu. Obydwa auta są bowiem podobnie obłe. Renault dużo mocniej postawiło jednak na wyrazistość. Widać to po efektownych lampach przednich i tylnych, diamentowym grillu czy szarym, matowym lakierze. A przecież jeszcze nie spojrzeliście na nowe logo Renault. Wielu znajomych widząc przyciemniony znaczek myślało, że jeżdżę elektrycznym SUV-em. Zliftingowany symbol wygląda tak nowocześnie. W tym punkcie dwie ciekawostki.
Za dopłatą wynoszącą symboliczne 4 tys. zł, Renault dorzuci do Australa w pełni LED-owe światła typu Matrix. To tzw. tańczące czy też wycinające reflektory. Opcja na tle rynkowej konkurencji ma śmieszną cenę. Dlatego te światła są warte każdej złotówki!
Tak naprawdę największą wadą auta jest matowy lakier. Delikatny i wymagający dużej uwagi oraz troski matowy lakier. W aucie testowym był już dla przykładu naruszony. Jeden z moich poprzedników psiknął go w okolicy nadkola prawdopodobnie kwasem do felg. Na szarej barwie na zawsze już pozostały białe kropki. Lakier odbarwił się.
Jakość wykończenia przez dużej J. Austral to nowe rozdanie
Testowy Renault Austral jest jednak rodzinnym SUV-em. Jak spisuje się w tej roli? Muszę przyznać, że całkiem nieźle. Miejsca jest pod dostatkiem – także na tylnej kanapie i także wtedy gdy kierowca jest wysoki. A do tego bagażnik już bazowo oferuje 500 lub 575 litrów pojemności. Wynik zależy od ustawienia kanapy. W tym wnętrzu coś innego jest jednak magiczne. Szczególne wrażenie robią trzy rzeczy.
Po pierwsze moją uwagę zwróciła jakość wykończenia. Plastiki są miękkie, przyjemne w dotyku i dobrze spasowane. Podczas jazdy Australem kierowca na próżno będzie nasłuchiwał trzasków. U poprzednika było już z tym bardzo różnie... A to nie koniec, bo testowe auto miało 20 tys. km na liczniku i nie było w nim widać żadnych śladów zużycia. Dla przykładu Kadjar nie był aż tak mocny w tej kwestii.
Po drugie kabina prezentuje się nieco kosmicznie. Ekran zamiast zegarów ma prostą grafikę, ale ten multimedialny jest absurdalnie wielki! A do tego daje dostęp do świata androidowych aplikacji (można je ściągać bezpośrednio ze sklepu Google Play) i jest stosunkowo prosty w obsłudze. Nawet dla człowieka ze świata jabłka (a ja nim jestem). Poza tym posiada funkcję living lights. Ta zmienia kolor LED-owych dekorów w zależności od pory dnia. Fajne, po prostu fajne!
Po trzecie niesamowicie prezentowały się akcenty wersji iconic esprit Alpine. Tapicerka z alkantary była miła w dotyku i została uzupełniona niebieską nitką. Prezentowała się zupełnie tak, jakby kabina auta była zaprojektowana przez paryski dom mody.
Renault nie zawsze rozumie, co się do niego mówi. Nawet jak się nie mówi nic
REKLAMA
Nowoczesna technologia brzmi imponująco. Tyle że ma też i pewne wady. Austral podczas jazdy testowej potrafił informować, że nie rozumie, co do niego mówię. Choć nie mówiłem nic... Parę razy wystraszył mnie także prawie na śmierć, gdy po wrzuceniu wstecznego, ustawiał w sekundę prawie maksymalną głośność radia. Tyle że prawda jest taka, iż elektro-pomyłki nie są niczym nowym we współczesnych autach. Dla przykładu nowy Golf potrafi zamęczać kierowcę bezzasadnie wyświetlanymi kontrolkami ostrzegawczymi, a Polo informuje o przepaleniu żarówki, choć ma światła LED-owe.
Oczywiście w tym samochodzie psikusy robiła nie tylko elektronika. Robiłem je także ja, a właściwie to moje gamoństwo. Bo zdarzyło mi się, że zmieniając bieg na wsteczny, zamiast dźwigni skrzyni, uruchamiałem wycieraczki. Ludzie na parkingu musieli mieć niezły ubaw... Skąd ten błąd? W Australu dźwignia przekładni została ulokowana jak w Mercedesie. Znajduje się na kolumnie kierowniczej.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Duży SUV z małym silnikiem, czyli Austral 1,3 MHEV CVT
REKLAMA
Austral stanowi bratnią konstrukcję dla nowego Nissana Qashqaia. I to akurat mocno widać także pod maską pojazdu. Tam pracuje lekka hybryda z instalacją 12-woltową bazująca na doładowanym silniku benzynowym z bezpośrednim wtryskiem o pojemności 1332 cm2. I nie jest to specjalnie nowa konstrukcja. Motor został opracowany w roku 2018. A swój wkład technologiczny do niego mieli nie tylko inżynierowie Nissana, ale także Renault, Mitsubishi czy Mercedesa. Dokładnie tę samą jednostkę można dziś znaleźć w klasie A, CLA, GLB czy GLA.
Silnik benzynowy pomimo niskiej pojemności, zachował 4 cylindry. To dobrze dla jego kultury pracy. Moc maksymalna? Kierowca ma do dyspozycji dokładnie 158 koni. Moment obrotowy wynosi 270 Nm i to on z punktu widzenia eksploatacyjnego jest ważniejszy. Ujawnia się już przy 1800 obr./min. W efekcie to on gwarantuje SUV-owi dobre przyspieszenie i sprawia, że auto jest więcej niż przyzwoicie dynamiczne. Jeżeli chodzi o wyniki "na papierze", sprint do pierwszej setki trwa na pokładzie Australa 9,7 sekundy. Jestem więcej niż pewny, że czas ten dałoby się skrócić. Na przeszkodzie stoi jednak przekładnia CVT. Reaguje ze sporym opóźnieniem. Początkowo napęd trafia na koła jakby przez półsprzęgło.
Przekładnia CVT ma tak naprawdę jeden bieg. Jeden bieg fizyczny. Wirtualnie jest ich już aż 7.
W CVT pojawiły się kolce? Przekładnia musi być zatem różą. Bo przecież nie ma róży bez kolców. Dlatego dla sprawiedliwości muszę dodać, że skrzynia ma też sporo zalet. Dobry przykład dotyczy jazdy miejskiej. Skrzynia potrafi utrzymać silnik na naprawdę niskich obrotach. Podczas pokonywania miejskich arterii jednostki praktycznie nie słychać. To odbija się również na spalaniu. Zapotrzebowanie na paliwo w aucie testowym wynosiło 8,5 litra benzyny. W ważącym półtorej tony rodzinnym SUV-ie wskazanie komputera należy uznać za dobre i adekwatne. Taka ilość paliwa Australowi się po prostu należy!
Austral jest zaskakująco skrętny. I to bez 4Control Advanced
Austral może być wyposażony w system 4Control Advanced z czterema kołami skrętnymi. To dotyczy jednak pełnej hybrydy, która ma wielowahaczowe zawieszenie tylnej osi. W teście miałem lekką hybrydę. To oznacza, że tylne koła nie skręcają, a do tego resoruje je belka skrętna. Dobra informacja? Taki układ jest mniej skomplikowany, a więc i bardziej bezawaryjny. Jeszcze lepsza informacja? Pomimo braku czterech kół skrętnych, Austral nadal jest zadziwiająco zwrotny. Być może piszę tak, bo tydzień temu jeździłem wyjątkowo nie-skrętną Alfa. A być może rzeczywiście Renault dopracowało ten aspekt.
Klasycznie dla francuskiego producenta, Austral stawia raczej na komfort. I idzie mu z tym nieźle. Zawieszenie zmuszą do wydawania głośniejszych dźwięków dopiero wyrwy w jezdni. A do tego Renault jest nie tylko komfortowe, ale i sprężyste. Auto dynamicznie dobiera też ustawienia np. wspomagania. Momentami układ mocno się usztywnia. Dzięki temu kierowca może lepiej poczuć sytuację drogową napotkaną przez SUV-a.
Ile kosztuje Renault Austral iconic esprit Alpine?
Polski cennik Australa startuje od niespełna 160 tys. zł. Za model w specyfikacji testowej trzeba jednak zapłacić sporo więcej. Auto zostanie wyceniona na 208 100 zł. W tej cenie kierujący dostanie wszystko! Matowy lakier, matrixowe światła, 485-watowe nagłośnienie Harman Kardon, tapicerkę z alkantary i elektrycznie sterowane fotele, ładowarkę indukcyjną, podgrzewane fotele, panoramiczne okno dachowe czy zestaw systemów bezpieczeństwa. Choć słowo zestaw jest mało miarodajne. Bo francuzi zamontowali w Australu aż 32 rozwiązania z zakresu bezpieczeństwa.
208 tys. zł za topowo wyposażonego SUV-a z pewnością nie pachnie super promocją w tym segmencie rynku. Kwota nie jest jednak też wygórowana. Bardzo podobne pieniądze trzeba bowiem zapłacić za oferujące wysoki standard warianty Tiguana, Sportage, Tucsona czy Grandlanda.
Test: Renault Austral 1.3 MildHybrid 158 KM CVT – podsumowanie:
O Australu powiedzieć mogę jedno. To zdecydowanie najlepsze Renault, jakim zdarzyło mi się jeździć w całej mojej karierze zawodowej. On nie jest lepszy od Kadjara. On bije poprzednika na głowę! Identycznie zresztą jak Megane, Talismana czy Koleosa. Te modele nie dorastają mu do pięt pod względem dopracowania czy jakości wykończenia. Austral zachował jednak zasadniczą zaletę innych modeli Renault. Posiada naprawdę efektowny wygląd, który jedynie tubują matrixowe światła LED-owe i matowy, szary lakier.
Gdyby tego było mało, Austral zerwał z jeszcze jedną przywarą Renault. Wreszcie to nie niska cena stanie się afrodyzjakiem dla kierowców, którzy zdecydują się na zakup francuskiego SUV-a. Cena będzie ważna, ale nie najważniejsza. Bo ten samochód jest po prostu dobry. Zaskakująco dobry nawet. Ten auto na literę F, które śmiało można kupić. Bez przywar i zdziwionych spojrzeń innych kierowców.