Jeep Compass 4XE ma wszystko to, co prawdziwej amerykańskiej terenówce trzeba. Muskularny wygląd, napęd na cztery koła i 240 koni mocy. Czy jednak elektryfikacja tego auta to dobry pomysł?
Jeep Compass jaki jest, każdy widzi. Zresztą model ten miałem już okazję testować i opowiadać o jego nadwoziu czy wnętrzu. Zatem, zamiast się powtarzać, poniżej wklejam linki do moich poprzednich testów. Cóż mogę dodać? Chyba tylko tyle, że tym razem dostałem do jazd model w specyfikacji S. To oznacza czarne felgi, czarny dach oraz opcjonalnie wybrany czerwony lakier o odcieniu dość wściekłym. Tak skonfigurowany Jeep Compass 4XE rzucał się w oczy. Tak skonfigurowany Jeep Compass 4XE przede wszystkim jednak mocno mi się spodobał. Jest charakterystyczny, ale w zdecydowanie pozytywnym sensie.
REKLAMA
Dodam może tylko, że w czasie tego testu mocniej zwracałem uwagę na jeepowskie akcenty. Przykład? Logo marki ukryte na ekranie multimedialnym, na szybie czy podszybiu. Każdy z nich dostrzeżecie na moich zdjęciach dołączonych do tego materiału.
Napęd 4XE w Jeepie, czyli benzyniak plus sterowany kablem elektryk
REKLAMA
Już w leadzie tego materiału powiedziałem o tym, że Jeep Compass z hybrydą plug-in jest autem czteronapędowym. I tak, to prawda. Tyle że w tym przypadku kierowca nie ma do czynienia z mostem i skomplikowanym układem mechanicznym. Bo tu tylna oś jest dołączana za pomocą... kabla! Zgadliście, przednie koła napędza silnik benzynowy. Moc na tył dostarcza natomiast jednostka elektryczna.
Silnik benzynowy zamontowany pod muskularną maską Compassa ma mało imponującą pojemność. To zaledwie 1332 cm3. Całe szczęście jednostka jest 4-cylindrowa, a do tego stosunkowo mocna. Doładowanie gwarantuje jej możliwość wygenerowania aż 180 koni mechanicznych. Wartość ta jest dostępna wysoko (dopiero przy przy 5750 obr./min.). To jednak nie powinno stanowić dla kierowcy powodu do zmartwienia. W końcu już przy 1850 obr./min. ujawnia się maksymalny moment obrotowy. Ten wynosi 270 Nm i sprawia, że przy starcie niwelowane są jakiekolwiek niedobory mocy.
Benzyniak odpowiada za cyfrę 4 w oznaczeniu Jeep Compass 4XE. Litera E oznacza już motor elektryczny. Ten został zamontowany przy tylnej osi i jest w stanie zaoferować 60 koni mocy oraz aż 250 Nm momentu obrotowego. W sumie układ napędowy auta dostarcza zatem na asfalt 240 koni. I choć wartość może zrobić wrażenie, warto pamiętać o jednym. Compass z dwoma silnikami i pokładowym akumulatorem lekki nie jest. Waży dokładnie 1860 kg. Całe szczęście nadal też nie jest wolny. W końcu przyspiesza do 100 km/h w 7,3 sekundy. A to więcej niż niezły wynik.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Wspomaganie elektryczne sprawia, że silnik benzynowy np. podczas jazdy miejskiej zachowuje się cicho. Pracuje kulturalnie, jakby gdzieś w tle. Napady złości dopadają go przede wszystkim w trasie. Staje się hałaśliwy podczas wyprzedzania, ewentualnie w czasie długotrwałej jazdy autostradą z większą prędkością.
Ile benzyny spala Jeep Compass 4XE 240 KM?
Jeep Compass 4XE posiada dwa pokładowe źródła energii. Pierwszym jest 42-litrowy zbiornik paliwa. Drugim bateria o pojemności 11,4 kWh. Producent twierdzi, że na jednym ładowaniu Compass plug-in zeroemisyjnie jest w stanie pokonać nawet 56 km. I być może jest to prawdą. Tyle że ja w czasie testu korzystałem głównie z trybu hybrydowego. I ten w cyklu mieszanym zakończył się wynikiem spalania na poziomie 8 litrów. Jak go można ocenić? Jeep z całą pewnością nie jest typem jeżdżącym na kropelce. Mówimy jednak o 5-osobowym SUV-ie z przestronnym bagażnikiem i mocą na poziomie 240 koni. 8 litrów to zatem nie tak dużo.
Ważne
Dla porównania 245-konny Tiguan benzynowy potrafi spalić w cyklu mieszanym nawet 12 litrów paliwa. 12 litrów a 8 litrów to zasadnicza różnica. Gwoli sprawiedliwości dodam tylko, że Volkswagen jest nieco bardziej dynamiczny od Jeepa.
Jeep Compass 4XE plug-in hybrid jest czteronapędowy. To już ustaliliśmy. Tylko czy poradzi sobie podczas jazdy w terenie? Patrząc na suche dane, jest ku temu więcej niż spora szansa. W końcu model oferuje kąt natarcia 16,8 stopnia, kąt zejścia 31,7 stopnia i kąt rampowy 22,9 stopnia. Poza tym Compass S ma prześwit wynoszący 201 mm oraz może poruszać się w wodzie o głębokości do 406 mm. Wyniki zadowolą większość początkujących fanów off-roadu. Warto jednak pamiętać o jednym. Do użyteczności terenowej Compassa 4XE konieczna jest jeszcze jedna rzecz. Mowa o w pełni naładowanej baterii.
Tylko z w pełni naładowanym akumulatorem kierowca będzie miał pewność ciągłego utrzymywania napędu na cztery koła. W końcu tylna oś jest zasilana elektrycznie. Nie ma możliwości przeniesienia mocy benzyniaka na tył. Nie ma tu wału czy mostu. Z rozładowaną baterią wsparcie tylnej osi okaże się raczej chwilowe i krótkotrwałe. W efekcie Jeep nie będzie miał większych problemów z dość szybkim utknięciem w terenie.
Oczywiście w tym punkcie można oskarżyć Compassa o niską przydatność poza utwardzonymi szlakami. Prawda jest jednak taka, że dziś niewiele osób kupuje Jeepa po to, aby taplać go nieustannie w błocie. Do błota dużo lepszy będzie Wrangler i to też solidnie zmodyfikowany. Compass jest modelem o charakterze raczej rodzinnym. Czteronapęd ma tu zatem zwiększać poziom bezpieczeństwa w czasie jazdy po śniegu czy w deszczu oraz stanowić rodzaj gadżetu, którym właściciel będzie się mógł chwalić przed znajomymi. Z tym zadaniem Compass poradzi sobie bez żadnego trudu.
Ile kosztuje Jeep Compass 4XE 240 KM S?
Testowy Jeep Compass 4XE S zostanie wyceniony przez salon sprzedaży na 257 400 zł. Dobra informacja? Już bazowa wersja jest wyposażona prawie po zęby. Dodatki w tym aucie kosztowały jakieś 20 tys. zł. Druga dobra informacja? To tak naprawdę kwota, którą dziś nietrudno wydać na mocniejszego Tiguana czy plug-in`ową RAV-kę. Nowe samochody są po prostu drogie. Hybrydy plug-in i Jeepy zatem także. Trzecia dobra informacja? Że powtórzę to jeszcze raz, Jeep Compass S jest świetnie wyposażony. Nie brakowało mu ekranu zamiast zegarów, skórzanej, wentylowanej i podgrzewanej tapicerki, kamery cofania, audio Alpine czy serii asystentów kierowcy. Z taką listą opcji SUV odnalazłby się nawet w segmencie premium.
Mówiąc o hybrydowym Jeepie, oczywiście można kręcić nosem. Można mówić o zdradzie ideałów czy sprzeniewierzeniu wartości. Tylko tak właściwie to po co? Skoro hybrydowy Compass jest dynamiczny, całkiem cichy i stosunkowo oszczędny. A do tego jedyne błoto, jakie zauważy na swojej drodze, to błoto pośniegowe. Będzie przecież jeździł głównie po mieście, a w takich warunkach napęd poradzi sobie wyśmienicie.
Poza tym pamiętajmy o jeszcze jednej rzeczy. Compass plug-in to efekt ewolucji. Ewolucji, która w gamie Jeepa i tak postępuje powoli. Bo pomijając układ napędowy, SUV nadal jest typowym Amerykaninem. A do tego ewolucji, która w dużej mierze została na Jeepie wymuszona. Bo wynika z norm emisji spalin. Hybrydowym Compassem warto się zatem cieszyć. Bo niedługo prawo bytu będzie miał tylko Compass... elektryczny. A to fanom marki spodoba się w jeszcze mniejszym stopniu. I wtedy pewnie zaczną tęsknić za układem 4XE.
Test: Jeep Compass 4XE plug-in hybrid – dane techniczne:
Silnik: R4, doładowany, benzyna
Pojemność silnika: 1332 cm3
Maksymalna moc: 180 KM (przy 5750 obr./min.)
Maksymalny moment obrotowy: 270 Nm (przy 1850 obr./min.)
Silnik elektryczny: 60 KM, 250 Nm
Moc układu hybrydowego: 240 KM
Prędkość maksymalna: 200 km/h
Przyspieszenie 0 - 100 km/h: 7,3 s.
Skrzynia biegów: automatyczna, 6 biegów
Zbiornik paliwa: 42 litry
Pojemność baterii: 11,4 kWh
Zużycie paliwa na 100 km w teście (cykl mieszany): 8,0 litrów