Test: Mazda 6 2.0 SkyActiv-G: emerytura nie dla niej. I dobrze!
REKLAMA
REKLAMA
Mazda 6 to Japończyk, ale z rosyjskim epizodem
Mazda 6 trzeciej generacji została zaprezentowana w roku 2012. I w fakcie tym uwagę kupującego powinny zwrócić tak naprawdę dwie rzeczy. Po pierwsze od tego momentu minęło już 9 lat – a to prawie lata świetlne w segmencie D. Po drugie – o czym jeszcze nie wspomniałem – Japończycy dość nietuzinkowo wybrali miejsce prezentacji. Szóstka odsłoniła swoją "twarz" podczas targów w... Moskwie! From Russia with love – jak pisał klasyk? Trochę tak. Bo choć ta sylwetka ma blisko dekadę, nadal prezentuje się naprawdę nieźle – szczególnie z krwistym lakierem.
REKLAMA
W Mazdzie 6 od zawsze podoba mi się długa maska – wygląda trochę jakby była zapożyczona z coupe. W modelu testowym przeciętnie wyglądały jednak felgi. Choć obręcze mają 17 cali, zostały wyposażone w wysokie opony przypominające pontony! Niski profil dodałby uroku.
Test: Mazda 6 – jeżeli coś zdradza wiek, to jest to wnętrze
REKLAMA
Nadwozie testowej Mazdy 6 jeszcze w tak dużym stopniu nie zdradzało wieku tej konstrukcji. Nieco gorzej jest jednak we wnętrzu. Auto jest wyraźnie analogowe – przez co gorzej wypadnie na tle takich rywali jak Passat, Superb czy nawet Insignia. I najlepszy dowód takiego stanu rzeczy przynosi zegar pokazujący prędkość. Jest prosty i po prostu olbrzymi! Gdy policjanci będą chcieli sprawdzić jak szybko jedzie kierowca Mazdy, wystarczy że ustawią się na pasie obok sedana. Licznik jest tak duży, że gdy spojrzą przez boczną szybę, dostrzegą prędkość – nie będą musieli odpalać rejestratora. Wiek czuć też po ekranie multimedialnym. Jest mały i przeciętny graficznie. A do tego nie podobała mi się tapicerka foteli – była nieprzyjemna w dotyku.
Z drugiej strony Mazda to też stylistyczny minimalizm – który mnie wprost zachwyca. Konsola wygląda tak, jakby była projektowana trochę jako dzieło sztuki. To samo dotyczy np. kierownicy. Poza tym warto zwrócić uwagę na ekran head-up, który pokazuje obraz bez brzydkiej płytki wyłaniającej się z podszybia oraz konsolę, która została wyłożona miękkim materiałem imitującym skórę.
Mazda 6 2.0 SkyActiv-G – wolnossący i... No właśnie jaki?
REKLAMA
Inżynierowie Mazdy są... uparciuchami. Pewnie dlatego na siłę forsują ideę silnika wolnossącego. Motor ma 4 cylindry i 2 litry pojemności. Ma nawet nieźle wyglądającą moc – 165 koni mechanicznych oraz precyzyjnie wskazany moment obrotowy – wynosi dokładnie 213 Nm. Mimo wszystko to klasyczny wolnossak – czyli budzi się przy takich obrotach, do których nie dobrnie żadnej kierowca w segmencie D. I choć benzyniakowi brakuje dynamiki przy starcie (sprint do 100 km/h w 9,3 sek.), a do tego podczas wyprzedzania w trasie lepiej zrobić redukcję do czwórki i zostać przy tym przełożeniu przez cały manewr, silnik 2.0 SkyActiv-G ma pewną zaletę. A tą jest rozsądny apetyt na paliwo.
W cyklu mieszanym Mazda spalała nieco ponad 7 litrów paliwa. To oznacza, że podczas spokojnej jazdy w trasie da się zejść do jakiś 6 litrów. Poza tym podobał mi się dźwięk pracy benzyniaka – bardzo gustownie powarkiwał w czasie przyspieszania oraz oczywiście gałka zmiany biegów. Krótki lewarek wygląda jakby został zapożyczony z MX-piątki. Ma krótki skok i pozwala na całkiem precyzyjną zmianę kolejnych przełożeń.
Jak się prowadzi Mazda 6?
Mazda 6 ma prawie 4,9 metra długości i 480-litrowy bagażnik. Jednocześnie waży jednak tylko 1455 kilogramów. Lekkość Szóstki czuć w czasie jazdy – zachowuje się na drodze jak dużo mniejszy kompakt. Sedan zgrabnie pokonuje zakręty i woli raczej sportową jazdę. Sportową pod warunkiem, że prędkość zbyt mocno nie wzrośnie – bo wtedy układ kierowniczy nieco traci na precyzji. Poza tym z Mazdą lepiej uważać na ciasnym parkingu. Nie jest przesadnie zwrotna.
Ile kosztuje Mazda 6 SkyJOY 2.0 SkyActiv-G?
9 lat spędzonych w segmencie D sprawia, że Mazda 6 jest weteranem. Na parkingu przed blokiem może rozsadzić w fotelu zmęczone kości i zacząć opowiadać młodszym Passatom i Insigniom jak to kiedyś było na rynku motoryzacyjnym w Europie. I gdy Szóstka zacznie oddawać się typowo dziadkowym rozrywkom, potencjalny nabywca będzie okazję zwrócić uwagę na jej potężną zaletę. A ta dotyczy... ceny. Bazowa Mazda 6 SkyJOY napędzana 165-konnym silnikiem 2.0 kosztuje 127 900 zł. Model testowy został dodatkowo przybrany czerwonym lakierem i pakietem plus. A to oznacza że jego cena sięgnie nieco ponad 140 tys. zł.
Za tą kwotę kupujący otrzyma m.in. kamerę 360 stopni, nawigację satelitarną, przednie reflektory diodowe, podgrzewaną kierownicę, wyświetlacz head-up, system audio z 6 głośnikami i 17-calowe felgi. A to brzmi jak okazja w segmencie D! Konkurenci z niemieckim rodowodem przy podobnym poziomie wyposażenia okażą się pewnie o jakieś kilkanaście tysięcy złotych drożsi.
Test: Mazda 6 2.0 SkyActiv-G – podsumowanie:
Mazda 6 bez wątpienia jest dinozaurem w segmencie D. Całe szczęście Japończycy doskonale wiedzieli jak ją zakamuflować. W efekcie gdy pojawi się w towarzystwie dużo młodszych konkurentów, nie wygląda jak halloweenowy kościotrup w przedszkolu. Szóstka starzeje się z klasą i trzyma fason jak Jane Fonda. A jako że do tego oferuje naprawdę świetną cenę, poważnie bym był w stanie pomyśleć o jej zakupie. No może jeszcze poważniej bym to zrobił, gdyby wreszcie inżynierowie Mazdy uwierzyli w doładowanie, a nie "siłę" wolnossącego benzyniaka. Bo niezbyt dynamiczny silnik to jedna z głównych wad tej konstrukcji.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.