Na sztandarze niesie amerykańską flagę, ale w sercu ma Tychy. Choć formą przypomina terenowe legendy, to w mieście czuje się jak ryba w wodzie. Mówię oczywiście o Jeepie Avengerze. Pierwszym polskim Jeepie. Jak sprawdza się to auto w praktyce?
Avenger to pierwszy polski Jeep. Jest montowany w Tychach
REKLAMA
Jeep nie jest polską marką, ale Avenger jest polskim samochodem. Jak to możliwe? Sytuację niezwykle prosto wyjaśnić. Bo mały crossover będzie produkowany wyłącznie w naszym kraju. Modele złożone w tyskim zakładzie trafią na cały świat. A do tego rola śląskiej montowni nie ogranicza się do składania pojazdu. Specjaliści z fabryki brali bowiem udział w opracowaniu auta. Na tym jednak dobre informacje się nie kończą. Tych jest zdecydowanie więcej. Bo Avenger nie będzie jedynakiem. Otrzyma bliźniaczy model w gamie Fiata i Alfy Romeo. I produkcja tych aut również ulokowana zostanie w Tychach.
REKLAMA
Avenger jest najmniejszym z dostępnych Jeepów. Model powstał na platformie CMP opracowanej przez PSA. W efekcie ma długą listę bliskich krewniaków. Jest spowinowacony z Peugeotem 208 II i 2008 II, Oplem Mokką czy DS 3. Jeep chciałby produkować nawet 110 tys. egzemplarzy tego auta rocznie. To oznacza, że marka celuje w naprawdę duży sukces. Sukces, do którego przyczynią się Polacy. To brzmi dobrze i dumnie!
Avenger to stylistycznie Jeep. Tylko w skali mini
REKLAMA
Polskie barwy Avengera są ważne. Jednak wyłącznie z naszego punktu widzenia. Chciałbym jednak, aby w tym teście Jeep został oberwany z biało-czerwonej flagi. Chciałbym sprawdzić na ile ten crossover ma realne szanse na sukces i nawiązanie równej walki z takimi rynkowymi gigantami, jak Renault Captur czy Nissan Juke. A żeby móc to ocenić, warto zacząć od początku. Od początku, jakim jest stylistyka. Najmniejszy Jeep ma bryłę przypominającą... żelazko. W przypadku produktu z amerykańskim logo na masce taka uwaga wydaje się jednak najlepszą pochwałą. Geometria rządzi amerykańską gamą od lat. Od lat sprawdza się też wyśmienicie.
W Avengerze niezwykle spodobały mi sie nadkola. Wyraźnie zarysowane i wystające poza obrys linii bocznej. Zakochałem się też w przednich światłach, które choć mają formę prostokąta, zostały uzupełnione efektownym LED-em do jazdy dziennej u górze. W ciągu dnia wyglądają trochę jak mroczne, czarne oczy. W tylnych lampach nie mogło zabraknąć charakterystycznego znaku X, a z przodu 7-szczelinowego grilla. Choć tu o grillu ciężko mówić. Ten jest analogowy. Został bowiem zatopiony w kawałku gładkiego plastiku.
Podczas projektowania Avengera styliści postanowili ukryć tylną klamkę w obrysie słupka C. Dość grubego słupka. Pierwsze wrażenie moich znajomych było takie, że auto jest 3-drzwiowe. Zabieg sprawdza się jednak wyśmienicie. Nie zaburza bowiem unoszącej się ku górze linii akcentowej boku. Spisuje się tak samo dobrze, jak w legendarnej już Alfie 156. Poza tym Jeep w stylizacji nadwozia ukrył ciekawe akcenty nawiązujące do DNA marki. Na przedniej szybie pojawia się człowiek z lunetą obserwujący niebo, 7-szczelinowy grill można dostrzec na wlocie powietrza w zderzaku i felgach, a na jednym z relingów pojawia się... biedronka!
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Przykład
Poszukiwanie jeepowskich akcentów stanowi świetną zabawę. Poszukiwałem ich sam, ale też prosiłem o pomoc znajomych. Po odnalezieniu dwóch, trzech pierwszych zaczyna się prawdziwa zabawa i wyścig na odszukanie kolejnych.
Siłą pierwszego Jeepa – w więc Willysa – była prostota. W Avengerze ta również stała się wyznacznikiem dla projektu kabiny pasażerskiej. Oczywiście żyjemy w XXI wieku. Nie spodziewajcie się zatem, że pod pojęciem prostoty w przypadku deski rozdzielczej ukrywa się kawałek blachy "ponabijany" kilkoma wskaźnikami. Na taką sytuację nie pozwoliłby nawet przepisy homologacyjne. Mimo wszystko konsola najmniejszego Jeepa ogranicza się do ekranu zamiast zegarów, ekranu multimedialnego i kilku przycisków. Nic więcej! Całość jest przejrzysta i urzeka pod względem ergonomii. Kierowca odnajdzie się tu w kilka sekund. W kilka sekund stanie się specjalistą ds. obsługi Jeepa. Sama stylizacja jest natomiast moim zdaniem atrakcyjna.
Na wielki plus zapisać można Avengerowi żółtą listwę akcentową. Mocno rozświetla wnętrze. Poza tym w konsoli pojawia się głęboka i praktyczna szuflada na drobiazgi, a pod ekranem inżynierowie umieścili cztery przyciski, przy czym dwa służą do "wywoływania" głównych opcji systemu multimedialnego. Do funkcjonalności tego wnętrza mam tak naprawdę jedną uwagę. Schowek na rękawiczki jest tak głęboko ukryty pod konsolą, że nie ma żadnych szans, aby kierowca zapięty pasami do niego sięgnął np. po okulary przeciwsłoneczne. Chyba że nazywa się inspektor Gadżet i dysponuje rękami wysuwanymi za pomocą teleskopów.
Elektronika? Pod rozruchu silnika radio zaczyna szybciej grać, niż odpala się ekran. Z drugiej strony czujnik światła jest czuły i naprawdę pięknie włącza poszczególne reflektory. Reaguje nawet na deszcz! W tym segmencie to nie zdarza się zbyt często.
Pod maską Jeepa Avengera pracuje silnik o pojemności 1,2 litra. Tak, posiada doładowanie, ale z drugiej strony tylko 3 cylindry. Oferuje nowoczesne zdobycze techniki w postaci bezpośredniego wtrysku paliwa, ale generuje zaledwie 100 koni mechanicznych. W Jeepie powyższe wartości brzmią jak profanacja? Bardzo ostrożnie używałbym takich słów. W końcu żyjemy w czasach, w których Wrangler stał się hybrydą plug-in. Powiem więcej, ten eko-układ napędowy naprawdę dobrze pasuje do amerykańskiej terenówki. Tak samo dobrze, jak gang 3-cylindrowego benzyniaka do Avengera.
Alternatywą dla gangu 3-cylindrowego benzyniaka jest... cisza. Avenger pierwotnie miał być oferowany jako model wyłącznie elektryczny. Wersja spalinowa pojawiła się jako ukłon w stronę rodzimego rynku polskiego. Nasz kraj będzie jednym z nielicznych w Europie, na których w najmniejszym Jeepie będzie oferowana również spalinówka.
100 koni nie stanowi wartości porażającej. Warto jednak pamiętać, że Jeepa wspiera również 205 Nm momentu obrotowego. A to już wartość, która charakteryzuje całkiem sprawnego diesla. Poza tym Avenger jest wyjątkowo lekki. Samochód gotowy do jazdy oraz z doliczoną masą kierowcy waży niespełna 1200 kg. Połączenie tych czynników czuć w czasie jazdy. Jeep jest naprawdę zrywny i oferuje czas sprintu do pierwszej setki wynoszący 10,6 sekundy. To o tyle dobra informacja, że wspinającej się wskazówce prędkościomierza, towarzyszy całkiem rasowy warkot silnika. Ma 3 cylindry, ale brzmi nieźle!
Ważne
Avenger jest crossoverem segmentu B. A to oznacza jedno. To nie tylko najmniejszy Jeep. To też jedyny model marki, który nie ma w ofercie wariantu 4x4. Avenger może być tylko przednionapędowy. Choć ma system Selec-Terrain, który zmienia ustawienia kontroli trakcji w trudnych warunkach drogowych i tym samym wspomaga kierowcę w czasie jazdy np. po śniegu czy piachu.
Benzynowy Avenger jest dynamiczny w mieście. W trasie również radzi sobie jednak dość dobrze. Po uważniejszym przeliczeniu sytuacji na przeciwległym pasie ruchu, pozwala na sprawne wyprzedzenie ciężarówki na drodze krajowej. Jeżeli chodzi o przekładnię, benzynowy Avenger jest parowany wyłącznie z 6-biegowym manualem. Pomijając fakt, że skrzynia jest zakończona ogromną i srebrną gałką, oferuje przyzwoitą precyzję zmiany przełożeń. Poza tym biegi, może poza "jedynką", są długie. W efekcie Avenger szybko nabiera prędkości i nie męczy przy tym kierowcy koniecznością wachlowania gałką.
100-konny benzyniak z 3-cylindrową głowicą, niespełna 1200 kg masy. To brzmi oszczędnie? Jak najbardziej. Podczas tygodniowego testu żółty Avenger spalał średnio 7 litrów paliwa. Mówię jednak o wyniku policzonym na podstawie tankowań, a nie wskazań komputera pokładowego. Komputer upierał się, że wynik jest od 0,1 do 0,3 litra wyższy. A to nie koniec dobrych informacji. Bo np. w trasie auto potrafiło wskazywać na spalanie oscylujące w granicy 5,4 litra. Odliczając opisany trzy zdania wcześniej błąd pomiarowy wskaźnika, kierowca otrzymuje naprawdę dobry rezultat. Tak, spalinowy Avenger zdecydowanie jest autem oszczędnym. Jednym z bardziej oszczędnych w swoim segmencie.
Jeep Avenger to łatwy w prowadzeniu everyday car
Jeep Avenger prowadzi się bardzo lekko. Układ kierowniczy pracuje bez zbędnego oporu, a zawieszenie jest wystarczająco miękkie, ale i sprężyste. W efekcie mały Amerykanin nie boi się zakrętów i dziurawych nawierzchni. Takie wartości z pewnością powinni docenić kupujący małego crossovera segmentu B. Bo auto sprawdzi się i na "kocich łbach", i podczas wspinania się po estakadzie na obwodnicy. Zagwarantuje pewność zachowania na jezdni.
Podczas jazdy Avengerem denerwować może przede wszystkim... asystent pasa ruchu. Ja starałem się go wyłączać zaraz po rozruchu silnika. Powód? Pierwszy jest taki, że Jeep widział swoje pasy ruchu. Te w żaden sposób nie pokrywały się z tymi, które na jezdni namalowali drogowcy. Drugi jest taki, że reakcje auta na zjeżdżanie z wybranego przez niego pasa ruchu były nerwowe. Wykonywał dość zero-jedynkowe ruchy kierownicą.
Ile kosztuje Jeep Avenger 1.2 GSE T3 Summit?
Cennik Jeepa Avengera w polskiej sieci sprzedaży startuje od 99 900 zł. Ja do testu dostałem jednak topowy wariant Summit. To oznacza, że kwota na fakturze wystawionej przez salon wzrasta do 147 700 zł. Czy Avenger jest tani? Bez dwóch zdań nie. To nie jest model budżetowy – tym bardziej że w tym segmencie rynku budżetowych aut już nie ma! Z drugiej strony poziom wyposażenia testowego Avengera bardziej przypominał limuzynę segmentu D, a nie małego SUV-a. Auto posiadało LED-owe światła, 18-calowe felgi, 300-watowy system nagłośnienia JBL, 10,1-calowy ekran z nawigacją, pakiet systemów bezpieczeństwa, kamerę parkowania czy tempomat aktywny.
Przykład
Dla porównania za bazową wersję Avengera napędzanego 156-konnym elektrykiem trzeba zapłacić już 185 200 zł. To o prawie 40 tys. zł więcej od topowego wariantu benzyniaka.
Test: Jeep Avenger 1.2 GSE T3 Summit – podsumowanie:
Parafrazując klasyka, test mogę podsumować w krótki sposób. "Bardzo Cię polubiłem chłopie. Wszystkie Avengery to porządne chłopy." Najmniejszy z Jeepów da się lubić i cieszy oko. A czy coś więcej potrzebuje crossover segmentu B do sukcesu? Historia Peugeota 2008, Renault Captura i Nissana Juke pokazuje, że nie. To wystarczające wartości. Dlatego wydaje mi się, że Avenger może stać się hitem. Także ten elektryczny. I to nie tylko w Polsce, ale i całej Europie. A to świetna informacja dla nas, Polaków. Bo to nie tylko pierwszy w historii polski Jeep. To przede wszystkim model, który zagwarantuje tyskiej fabryce przetrwanie w tak trudnych motoryzacyjnych warunkach. Trzymajmy za niego kciuki.