Test Volkswagen Up!: iPod na kołach
REKLAMA
REKLAMA
Czy kiedykolwiek ktoś obejrzał się na ulicy za Volkswagenem? Prawdopodobnie nie i wydawało się, że oprócz modelu Scirocco drugie auto robiące takie wrażenie się nie ukaże. Nikt nie pomyślałby nawet, że samochód miejski z segmentu A może być obiektem pożądania młodych ludzi. Nasi zachodni sąsiedzi skonstruowali auto, które jest ze wszech miar „fajne” i tę fajność dostrzegają wszyscy. Up! poruszający się po drogach może być przyczyną wielu kontuzji szyjnego odcinka kręgosłupa u nastolatków. Jeżdżąc małym Volkswagenem cały czas było czuć na sobie spojrzenia przechodniów. Nic dziwnego, gdyż najmniejsze auto w gamie Volkswagena wygląda jak gadżety elektroniczne z koncernu Steve’a Jobs’a. Wyróżnikiem Up!’a jest bardzo nowoczesny, minimalistyczny design. Gdy dodamy do tego ciekawie zaprojektowane światła, nietypową atrapę chłodnicy i częściowo pomalowane na czarno aluminiowe felgi to efekt końcowy musi powalać z nóg.
REKLAMA
Zobacz też: Volkswagen Up! – jakiego wybrać? Poradnik kupującego
REKLAMA
Kontynuację tego trendu widać we wnętrzu Up!’a. Duża część deski rozdzielczej została polakierowana na czarno. Taki sam lakier znalazł się też na ramionach kierownicy. Kierowca ma do dyspozycji 3 zegary: obrotomierz, prędkościomierz i wskaźnik poziomu paliwa. Zdecydowanie brakuje wskaźnika temperatury silnika. Na szczęście VW dał możliwość podejrzenia tego parametru na ekranie nawigacji, która jest w zestawie. Na dotykowym panelu Navigon możemy również obserwować parametry takie jak spalanie chwilowe i średnie, przejechany dystans, zasięg czy czas podróży. Volkswagen daje kierowcy do dyspozycji system ThinkBlue, który pozwala na jazdę w sposób najbardziej ekonomiczny, a co za tym idzie najbardziej ekologiczny.
Fotele w Up!’ie można uznać za bardzo wygodne. W prawdzie nie zapewniają one dobrego trzymania bocznego, ale nikt tego typu autem nie jeździ w sposób, który powoduje przesuwanie się kierowcy i pasażera po całej kabinie. Osoby jadące na tylnej kanapie niestety nie mają powodów do zachwytu. Ich siedzenia można nazwać raczej ławeczką, która zapewnia minimalne oznaki komfortu potrzebne do przejechania krótkiego odcinka w ruchu miejskim.
Zobacz też: Pierwsza jazda Volkswagen Up!: w wielkomiejskim stylu
REKLAMA
Testowy egzemplarz wyposażony był w motor benzynowy o pojemności jednego litra i mocy 75 koni mechanicznych. Trzeba przyznać, że była to jednostka optymalna dla tego samochodu. Trzycylindrowy motor w ruchu miejskim czuł się jak ryba w wodzie. Przy średnim spalaniu na poziomie 5,6 litra na 100 kilometrów można było sprawnie przeciskać się przez zatłoczone ulice Warszawy. Najniższe spalanie jakie udało się osiągnąć podczas testu to 4,1 l/100 km. Trzeba z całą stanowczością przyznać, że jest to spalanie godne pochwały, lecz uzyskanie takiego wyniku wymusza na kierowcy poruszanie się w iście żółwim tempie, co może irytować innych użytkowników dróg.
Małemu Volkswagenowi należą się pochwały za prowadzenie. Auto jest łatwo wyczuć dzięki dobrze dobranej sile wspomagania kierownicy. Zawieszenie jest nad wyraz komfortowe jak na tego typu pojazd. Mimo małego rozstawu osi samochód zachowywał się bardzo przewidywalnie, a podróż nim nie była męcząca. Skrzynia biegów pracowała precyzyjnie i cicho. Słowa uznania należą się inżynierom odpowiedzialnym za układ wydechowy Up!’a. Na wysokich obrotach samochód brzmiał naprawdę zadziornie . Aż chciało się go kręcić pod czerwone pole.
Zobacz też: Test Volkswagen Passat: Pan porządny
Up! jak na tak małe autko zapewnia funkcjonalność na wysokim poziomie. Trójpoziomowy bagażnik pozwala na przewiezienie drobniejszych rzeczy pod podłogą tak, aby nie przeszkadzały na co dzień. Gdy jednak zabraknie przestrzeni bagażowej to można złożyć tylne siedzenia uzyskując płaską podłogę. Istnieje też możliwość wyjęcia dwóch „desek” z bagażnika dzięki czemu zyskamy kilka litrów pojemności bagażnika (kosztem nierównej podłogi).
Volkswagen wpadł na doskonały pomysł aby zaprojektować miejskie auto, którego minimalistyczny design będzie przykuwał spojrzenia przechodniów. Dzięki takiemu zabiegowi niewiele różniący się od konkurencji Up! może stać się obiektem pożądania tak samo jak miało to miejsce z elektroniką od Apple. Niestety w polskich realiach kosztujący nieco ponad 30 000 zł Up! nie będzie propozycją dla młodych ludzi, a raczej dla osób szukających drugiego lub trzeciego auta w domu.
Zobacz też: Pierwsza jazda: Nowy Volkswagen Tiguan
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.