Test Fiat Bravo: Włosi w kontrnatarciu
REKLAMA
REKLAMA
Marka Fiat wyzwala w ludziach różne reakcje. Tych negatywnych cały czas jest całkiem sporo. W końcu Fiat to włoski samochód, a w powszechnym odczuciu włoskie samochody nie dość, że się psuja i rdzewieją, to jeszcze najszybciej tracą na wartości. Pasjonatom marki zwykle pozostawało odwołać się do koronnego argumentu: przyjemności z jazdy i włoskiej pasji do motoryzacji. To o wiele za mało, aby przekonać zwolenników Golfa, Astry czy Focusa do zmiany nastawienia.
REKLAMA
Aż w końcu w 2007 roku pojawił się nowy Fiat Bravo. Nie miał on z poprzednią „generacją” Bravo zbyt wiele wspólnego, więc zostawmy ją w spokoju. Nowe Bravo ujrzało światło dzienne na styczniowych targach w Rzymie, a potem jeszcze w Genewie. Produkowane jest we włoskiej fabryce Piedimonte San Germano. Do redakcyjnego testu trafiło czerwone Bravo w wersji Sport z 2-litrowym silnikiem diesla o mocy 165 KM.
Zobacz również: Opinie kierowców o Fiat Bravo
Nadwozie
Włosi zawsze projektowali auta z ogromną dbałością zarówno o szczegóły, jak i o ogólną sylwetkę pojazdu. W Bravo widać to doskonale, choć auto na pierwszy rzut oka wygląda jak nieco większe Grande Punto. Faktycznie, Fiat stara się zachować jednolitą linię stylistyczną, dlatego też flagowy kompakt wygląda tak, jak wygląda. A wygląda naprawdę ładnie. Bravo zostało zaprojektowane we Fiat Centro Stile przez Franka Stephensona, który zaprojektował m.in. nowego Fiata 500 oraz pracował przy Maserati MC12 i Ferrari 612 Scaglietti. Tak imponujące resume wyjaśnia, dlaczego Bravo jest… po prostu bardzo ładne.
Wnętrze i wyposażenie
REKLAMA
Wnętrze… szokuje. Zwłaszcza osoby, które miały okazję bliżej zapoznać się z poprzednim Bravo. Skok jakościowy między tymi dwoma samochodami jest trudny do opisania. Fiat bardzo przyłożył się do wnętrza, zarówno pod kątem designu, użytych materiałów i ich montażu. Ale po kolei.
Najpierw ogólny styl. Trudno zaprzeczyć, ale wnętrze Bravo ma wyraźne zacięcie sportowe. Widać to po ładnie wyprofilowanych fotelach (choć siedzisko mogłoby być dłuższe), tradycyjnym układzie deski rozdzielczej z dużym obrotomierzem i prędkościomierzem, stylizowanej na sportową kierownicy, a także po metalowych pedałach i oparciu pod lewą nogę. Ba, nawet kierownica i niektóre elementy tapicerki są przeszyte czerwoną nicią. Oczywiście niektóre z tych elementów (np. kolorowe wstawki tapicerki) znikną w tańszych i uboższych wersjach wyposażeniowych, jednak ogólny wyraz pozostanie taki sam. Ogólnie, jest elegancko i sportowo, w bardzo nienachalny sposób.
Do jakości materiałów i montażu nie mam zastrzeżeń, a przyciski funkcyjne są duże. Do ergonomii też trudno jest się przyczepić. Jest tylko jeden problem. O ile miejsca z przodu jest dużo, to z tyłu jest już kiepsko – dwie dorosłe osoby z przodu sprawią, że z tyłu wygodnie czuć się będzie chyba tylko kadra gimnastyczna albo dzieci. Widoczność… no cóż. Mogłaby być lepsza. To jednak cena za ciekawy design i podnoszącą się ku górze linię bocznych szyb. Bagażnik mieści 400 litrów ładunku (a więc więcej niż w Golfie), 1175 po złożeniu tylnych foteli. Jest więc całkiem przyzwoicie, gdyby nie wysoki próg załadunkowy.
Zobacz również: Renault Scenic: Grunt to rodzinka
REKLAMA
Na wyposażeniu auta znalazł się też opracowany wspólnie z Microsoftem system Blue & Me. Zasadniczo służy on do dwóch rzeczy. Jest zestawem głośnomówiącym i odtwarzaczem muzyki z urządzenia zewnętrznego (poprzez gniazdo USB) bądź wbudowanego twardego dysku. Aby całą tę elektronikę obsłużyć, trzeba mocno wgryźć się w instrukcję obsługi. Jeśli już jednak „załapiemy” na jakiej zasadzie system działa, okaże się, że jest nie tylko niewiarygodnie wręcz wygodny, ale też pozwala na sterowanie komendami głosowymi… po polsku.
Do tej pory do gadżetów rodem z telefonów komórkowych podchodziłem w autach jak do jeża, jednak Blue & Me bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Komendy głosowe można wydawać po polsku, a system rozpoznaje nawet bardziej skomplikowane komendy bez większych problemów. Podczas kilku prób podyktowania numeru telefonu cyfra po cyfrze system nie pomylił się ani razu. Na dodatek w systemie obecny jest syntezator głosu, dzięki czemu możliwe jest np. odczytanie SMSa poprzez komputer pokładowy. Nadal oczywiście słychać, że dźwięk jest generowany cyfrowo, jednak każdy komunikat można bez problemu zrozumieć. Tak dobrze dopracowanego systemu głosowego obsługującego język polski nie spodziewałem się w żadnym aucie, a już zwłaszcza w Fiacie.
Napęd i zawieszenie
W testowanym Bravo znalazł się dwulitrowy turbodoładowany silnik diesla Multijet o mocy 165 KM i momencie obrotowym 360 niutonometrów. To najmocniejsza jednostka w ofercie, zaraz za nią jest benzynowy turbodoładowany T-Jet o pojemności 1,4 litra i mocy 140 KM, który jest tylko marginalnie wolniejszy.
Zobacz również: Mitsubishi ASX: wierny przyjaciel
Diesel Multijet zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Jest w miarę cichy – po rozgrzaniu silnika w dobrze wygłuszonej kabinie trudno jest czasem wyczuć, że pod maską jest jednostka zasilana olejem napędowym. Mocy i momentu jest dużo, wystarczająco dużo, aby przyspieszenie do setki wynosiło 8,2 sekundy. Oczywiście nic za darmo. Według danych producenta Fiat Bravo pali w mieście 6,9 litra na sto kilometrów, jednak żeby osiągnąć taki wynik trzeba zrezygnować całkowicie z jazdy choć trochę przypominającej dynamiczną. W warszawskich korkach łatwo na wyświetlaczu komputera zobaczyć nawet ponad 10 litrów na sto kilometrów. Niestety, jak w prawie każdym nowym dieslu, w aucie zamontowano filtr cząstek stałych, co wiąże się z wyższymi kosztami eksploatacji.
Zobacz również: Nissan Murano: Amerykanin w wielkim mieście
Zawieszenie jest twarde. Może nawet zbyt twarde jak na polskie warunki, gdzie drogi przypominają powierzchnię Księżyca lub płat szwajcarskiego sera. Bravo prowadzi się wyśmienicie, jednak każdy nawet drobny wybój czujemy w plecach. Jeśli trafimy na większą dziurę (a trafimy na pewno), to pierwszym odruchem będzie spojrzenie w lusterko czy nie zostawiliśmy na drodze połowy zawieszenia. Zdarzyło mi się to kilka razy: po natrafieniu na sporej wielkości dziurę usłyszałem tak przeraźliwe uderzenie, że zastanawiałem się, czy zaraz nie zakończę jazdy na lawecie.
Oczywiście nie bez znaczenia pozostaje fakt, że w testowanym egzemplarzu zamontowano 17-calowe felgi. Auto jest też zawieszone dość nisko. Ze względu na sztywne zawieszenie Bravo prowadzi się bardzo dobrze. Nie zauważyłem żadnych niestabilności podczas szybszej jazdy na zakrętach. Układ kierowniczy mógłby być jednak bardziej precyzyjny, często łapałem się na tym, że podczas jazdy uruchamiałem tryb City, który zwiększa moc wspomagania i jest teoretycznie stworzony do manewrów na parkingu. Czułem wtedy, że mam lepszą kontrolę nad autem.
Dalej: podsumowanie i dane techniczne
Podsumowanie
Testowany egzemplarz Bravo to tzw. „full wypas”. 2-litrowy Multijet o mocy 165 KM, topowa wersja wyposażenia Sport i parę dodatkowych gadżetów windują cenę Bravo aż do prawie 85 tysięcy złotych, podczas gdy wersja podstawowa z 90-konnym silnikiem benzynowym 1,4 litra kosztuje 47 590. W porównaniu do konkurencji Bravo jest jednak bardzo atrakcyjne cenowo: porównywalny Golf VI kosztować będzie prawie 110 tysięcy złotych zanim jeszcze zajrzymy do listy wyposażenia opcjonalnego. Droższy jest też Peugeot 308, a także Opel Astra.
Z kolei koreańska reprezentacja segmentu C nie oferuje ani tak mocnych silników, ani tak ładnej stylistyki i sportowego prowadzenia. Fiat Bravo jest zatem autem stworzonym dla kierowcy lubiącego auta kompaktowe o sportowym charakterze, a jednocześnie niezbyt drogim i praktycznym. Ideał? Nie, choćby z powodu małej ilości miejsca z tyłu i zawieszenia niezbyt przystosowanego do polskich realiów. Na pewno jednak każdy, kto planuje kupić auto z segmentu C powinien Fiatowi Bravo przyjrzeć się bardzo uważnie, nieważne czy lubi auta niemieckie, japońskie, francuskie czy włoskie. Tym bardziej, że Bravo można kupić kierując się głową i zdrowym rozsądkiem. A to w przypadku aut włoskich wcale nie jest tak bardzo powszechne.
Zobacz również: Ford Galaxy: jakiego wybrać? Poradnik
Awaryjność? Tutaj czeka na nas zaskoczenie. Pewien bardzo szanowany w Polsce miesięcznik motoryzacyjny przeprowadził test Fiata Bravo na dystansie 100 tysięcy kilometrów. Usterki były drobne, autu przydarzyła się właściwie tylko jedna poważniejsza awaria, na dodatek spowodowana czynnikami zewnętrznymi. Podobny test na takim samym dystansie przeprowadził niemiecki Auto Bild - z równie pozytywnymi wynikami. Z kolei benzynowy silnik Multiair dostępny również w Bravo zdobył prestiżowy tytuł najlepszego nowego silnika roku 2010 (Engine of the Year). Jakby tego było mało, Bravo zostało uznane przez dziennikarzy radia TokFM za najtańszy w eksploatacji kompakt. Osobiście, będąc uzbrojonym w powyższe fakty, w swoim osobistym rankingu aut, stawiam Bravo o wiele wyżej niż oklepanego niemieckiego kompakta, czyli Golfa, zaś blisko pojazdu uznawanego przez wielu za kompakta idealnego, czyli Forda Focusa.
Zobacz również: Lancia Delta: Najpiękniejsza w klasie
Alternatywy: Volkswagen Golf VI, Opel Astra, Lancia Delta, Ford Focus
Dane techniczne:
Długość: 4 336 mm
Szerokość: 1 792 mm
Wysokość: 1 498 mm
Rozstaw osi: 2 737 mm
Masa: 1 360 kg
Pojemność bagażnika: 400 l
Pojemność po złożeniu siedzeń: 1 175 l
Skrzynia biegów: manualna 6-biegowa
Napęd: przedni
Typ silnika: turbodiesel
Liczba cylindrów: 4
Pojemność silnika: 1956 ccm
Moc silnika: 165 KM / 4000 obr./min
Maksymalny moment obrotowy: 360 Nm / 1750 obr./min
Prędkość maksymalna: 215 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h: 8,2 s
Zużycie paliwa: 5,3 l / 100 km
Pojemność zbiornika paliwa: 58 l
Zobacz również: Fiat Bravo: jakiego wybrać? Poradnik
REKLAMA
REKLAMA