Co się stanie, gdy wjedziesz w teren "płaszczakiem"?
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Należy też pamiętać, że nawet obecnie produkowane SUVy i crossovery nie są autami terenowymi. Choć mają nieco wyższe zawieszenie i napęd na cztery koła, to nadają się tylko do lekkiego terenu. Powodów jest kilka: po pierwsze, często układ napędu na cztery koła nie działa w sposób stały - napędzana jest tylko jedna z osi, druga zaś dołączana jest elektronicznie. Brak jest też możliwości zablokowania dyferencjałów osi, co pozwala wszystkim kołom obracać się w każdej sytuacji. W samochodzie blokad pozbawionym w momencie gdy jedno koło wpada w poślizg, drugie jest odłączane przez mechanizm różnicowy.
REKLAMA
Nie są odpowiednio przystosowane do jazdy w terenie nawet samochody osobowe (nawet crossovery z nieco wyższym zawieszeniem) z automatyczną skrzynią biegów, posiadającą specjalne przełożenie „terenowe”. Mają one zazwyczaj zbyt niskie i zbyt miękkie zawieszenie, wskutek czego na większych wybojach i nierównościach może ono „dobijać”, a to oznacza zmniejszanie się prześwitu pod autem do najmniejszego, przewidzianego przez producenta. Na gładkiej drodze byłoby to całkowicie obojętna dla pojazdu, na bezdrożach może zakończyć się poważnym uszkodzeniem układu wydechowego lub nawet wgnieceniem podłogi albo innymi nie mniej poważnymi uszkodzeniami.
Zobacz też: Jak przejeżdżać przez płytkie potoki i rozlewiska?
REKLAMA
Współczesne samochody maja bardzo duży zapas mocy silnika, dzięki czemu dysponują sporym przyspieszeniem. Moc ta nie jest stała w całym zakresie obrotów wału korbowego: jest tym mniejsza, im są mniejsze te obroty. Widać to na wykresach. W przypadku silnika, w którym obroty mocy maksymalnej zamykają się w zakresie między 6 i 7 tysięcy, przy obrotach minimalnie wyższych od „wolnych” czyli niewiele ponad 1000/min. dostarczy on do układu napędowego zaledwie 10-20% swojej mocy nominalnej.
Tak więc kierowca zamiast stu kilkudziesięciu kilowatów, będzie miał do dyspozycji niewiele ponad 30 kW, co może nie wystarczyć do pokonania części przeszkód terenowych i stromych podjazdów nawet na najniższym z biegów. Niektórzy kierowcy próbują się ratować w takiej sytuacji jazdą na „półpsprzręgle”, czyli regulują prędkość nie obrotami silnika, lecz poślizgiem sprzęgła. Ten styl jazdy zwykle kończy się znacznym skróceniem żywotności okładzin sprzęgła lub ich spaleniem, co wiąże się z koniecznością wykonania nadprogramowej kosztownej naprawy. "Prawdziwe" auta terenowe z silnikami diesla, które swój maksymalny moment obrotowy i moc mają w dość niskim zakresie obrotów są wyposażone jeszcze w reduktor zwiększający przełożenie, przez co możliwe jest wykorzystanie walorów silnika przy jeszcze mniejszej prędkości.
Zobacz też: Jak wyciągnąć samochód z błota, sypkiego piasku i podobnych miejsc?
Jazda w terenie, zwłaszcza dużymi samochodami po wąskich drogach z rosnącymi wzdłuż nich zaroślami może się skończyć porysowaniem lakieru na bokach pojazdu, uszkodzeniem lub wyłamaniem bocznych lusterek, zerwaniem kołpaków z kół itp. To także ryzyko przebicia lub zniszczenia opony na różnego rodzaju przedmiotach lub kamieniach o ostrym kształcie, kryjących się w trawie, piasku lub w błocie.
Zwykłe opony, nie dostosowane do jazdy w terenie, nie gwarantują nawet dostatecznej przyczepności do śliskiego, błotnistego podłoża, a co gorsza – są bardzo mało odporne na uszkodzenia. Słabe są zwłaszcza ich boczne ścianki. Dlatego należy unikać wjeżdżania pomiędzy sterczące z ziemi kamienie, korzenie lub odziomki drzew i inne wystające z ziemi przedmioty.
Największą zmorą jest jednak miękka nawierzchnia. Po deszczu nieutwardzone drogi zwykle stają się błotniste. Bez odpowiedniego ogumienia o odpowiednim kształcie bieżnika mamy duże szanse na utknięcie.
REKLAMA
REKLAMA