Uniknięcie mandatu metodą na Ukraińca. Czyli sposób Polaków na grzywny z fotoradaru
REKLAMA
REKLAMA
- Na czym polega uniknięcie mandatu metodą na Ukraińca?
- Czy metoda na Ukraińca jest skuteczna?
- Oszustwo metodą na Ukraińca a konsekwencje prawne
W 2023 r. sieć fotoradarów w Polsce ujawniła 600 tys. wykroczeń. Jak wyglądała procedura w każdym z przypadków? System na podstawie numeru rejestracyjnego ustala właściciela pojazdu. Ten otrzymuje list, w którym jest proszony o wskazanie kierującego pojazdem w czasie zarejestrowania wykroczenia.
REKLAMA
Na czym polega uniknięcie mandatu metodą na Ukraińca?
REKLAMA
Przed nowelizacją przepisów drogowych kierowcy mogli napisać, że nie pamiętają, kto prowadził pojazd. W takim przypadku dostawali 500 zł mandatu, ale bez punktów karnych. Po nowelizacji taryfikatora i przepisów drogowych z 1 stycznia 2022 r. sytuacja uległa zmianie. Właściciel nadal może nie wskazywać sprawcy. Wtedy dostanie jednak dużo wyższą grzywnę. Otrzyma od ITD od 800 do 8000 zł mandatu. To sprawia, że "niepamięć" przestała się opłacać. Tylko czy wysoka grzywna rozwiązała sprawę?
Sprytni kierowcy w Polsce uwielbiają poszukiwanie luk w prawie. Na mandaty z fotoradarów także znaleźli sposób. Jest on nazywany metodą na Ukraińca. Polega na tym, że w formularzu podaje się dane fikcyjnego lub nawet prawdziwego mieszkańca Ukrainy. Oczywiście dane zawierające zagraniczny adres. W takim przypadku mandatu... nie dostanie nikt. Nikt, bo ITD nie będzie ścigało zagranicznego obywatela. Tym bardziej że miałoby poważny problem z ustaleniem, czy personalia są prawdziwe oraz namierzeniem sprawcy wykroczenia w kraju poza UE. Sprawę zamyka zatem jej umorzenie.
Czy metoda na Ukraińca jest skuteczna?
REKLAMA
Uniknięcie mandatu metodą na Ukraińca wydaje się być interesująca i to delikatnie sprawę ujmując. Nie jest jednak pozbawiona wad. Bo sprytni są nie tylko kierowcy. Sprytni bywają również inspektorzy ITD. Dlatego fortel równie dobrze może się zakończyć uniknięciem kilkusetzłotowej grzywny, a również dobrze może się zakończyć aktem oskarżenia i sprawą w sądzie. Warto bowiem pamiętać, że inspektorzy CANARD mają dostęp do Rejestru Dowodów Osobistych.
Próbę oszustwa mogą zatem ujawnić w naprawdę prosty sposób. Mogą sprawdzić wizerunek właściciela pojazdu na zdjęciu widniejącym w RDO i porównać go z wizerunkiem osoby zarejestrowanej na zdjęciu z fotoradaru. Jeżeli będą łudząco podobne, inspektorzy z pewnością nie uwierzą, że autem kierował tajemniczy Ukrainiec. Dużo większe szanse na powodzenie są wtedy, gdy pojazdem właściciel w danym czasie nie podróżował wcale.
Oszustwo metodą na Ukraińca a konsekwencje prawne
Udowodnienie oszustwa oznacza dla właściciela pojazdu konsekwencje z tytułu art. 233 par. 1 ustawy Kodeks karny. A ten stwierdza wyraźnie, że "kto, składając zeznanie mające służyć za dowód w postępowaniu sądowym lub w innym postępowaniu prowadzonym na podstawie ustawy, zeznaje nieprawdę lub zataja prawdę, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8". Kierowca może zatem dostać wyrok od 6 miesięcy do 8 lat więzienia – w zawieszeniu lub bezwzględnego.
Co więcej, mandat za prędkość również będzie musiał zapłacić. Wcale mu się nie upiecze. Zatem czy podjęcie tak ryzykownej próby – zwłaszcza teraz, gdy o oszustwie mówi się głośno – może się opłacić? To pytanie powinien sobie zadać każdy kierowca, który dostanie list z ITD.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.