Test Porsche Boxster: Lek na codzienność
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Boxster to najmniejsze sportowe Porsche. Z przodu przypomina Carrerę. Do tego stopnia że wiele osób jest w stanie się pomylić nie widząc dalszej części auta. To jednak dobrze że producent pozwala mieć na własność „coś z legendy” dla osób z mniej zasobnym portfelem. Poza tym to klasyczny roadster z dwoma siedzeniami i składanym, miękkim dachem. Tył to nowoczesne, oryginalne w swym kształcie lampy, wspólne z modelem Cayman.
REKLAMA
Już na wstępie warto wspomnieć, że jeśli nie lubicie być w centrum uwagi i skupiać na sobie spojrzeń wszystkich przechodniów - nie kupujcie Boxstera. A przynajmniej nie jeździjcie nim bez dachu. To auto na warszawskich ulicach robi furorę i oglądają się za nim absolutnie wszyscy bez względu na wiek i płeć. Inna sprawa, że ten model nie jest zbyt częstym gościem na naszych drogach. Najłatwiej spotkać Carrerę, a ostatnio coraz częściej również Panamerę. Decydują tu pewnie względy praktyczne. Brak tylnych siedzeń (nawet w szczątkowej formie) i wspomniany miękki dach nie wszystkim przypadną do gustu. Jednak to właśnie te cechy czynią z Boxstera pojazd wyjątkowy i kierowany do grupy odbiorców będących w stanie je docenić. A jest to bardzo proste. Wystarczy się przejechać. Dla tych którzy nie lubią wiatru we włosach pozostaje Cayman. Miękki dach nadaje jednak Boxsterowi niepowtarzalnego charakteru, który współczesne kabriolety - coraz częściej zaopatrzone w hardtop - nieco już zatracają.
Zobacz też: Opinie kierowców o Porsche Boxster
To auto ma właściwie dwa oblicza. Obchodząc się z gazem delikatnie można nim spokojnie jeździć na co dzień. Nie można jednak zapomnieć, że ma tylko dwa miejsca i jest twardo zawieszone. Mającą siedem biegów skrzynia PDK zmienia je płynnie i niezauważalnie w momencie, gdy nie przekraczamy 3 tys. obrotów. Poza tym system na tyle sprawnie żongluje przełożeniami i nie trzeba jechać szybko, aby korzystać z najwyższych biegów. Ktoś powie, że wolna jazda Porsche nie ma sensu. To błąd. Składając dach można czerpać z jazdy Boxsterem wiele frajdy. Lekki powiem wiatru i spojrzenia wszystkich, których mijamy są gwarantowane. Ale przyznaję, że na szczęście to auto ma jeszcze drugie oblicze, które mnie odpowiada jeszcze bardziej. W jego obudzeniu pomaga kilka przycisków znajdujących się na konsoli centralnej. Pierwszy z nich to przycisk "sport". Sprawia on, że Boxster nieco lepiej reaguje na gaz oraz jest odrobinę sztywniejszy. Jednak ten najbardziej pożądany guzik ma napis „sport plus”. Po jego naciśnięciu aktywuje się jednocześnie przycisk utwardzający charakterystykę amortyzatorów (z którego można tez skorzystać oddzielnie). Wtedy auto staje się naprawdę twarde, a automat stale utrzymuje wysokie obroty silnika przygotowując pojazd do wystrzału z pełną mocą. Jeśli będąc w tym trybie jedziemy na przykład na piątce zbyt długo to skrzynia sama zrobi po jakimś czasie redukcje po trójki wkręcając auto na wyższe obroty. W dodatku pojawia się tu coś, czego nie ma w mniej sportowych trybach, czyli przyjemne dla ucha strzały z wydechu przy redukcji biegu.
Zobacz też: Test Fiat Sedici MultiJet: Włoch z japońskim rodowodem
Wszystkim, którzy mieli okazję liznąć nieco sportowej jazdy, spodoba się również to, że automat redukuje biegi przed zakrętem nawet do jedynki, czyli według najlepszych rajdowych zasad. Dzięki temu nawet jadąc wolno możemy pokonać zakręt i mieć stosunkowo wysokie obroty przy wyjściu i być gotowi na odjazd pełnym gazem. W trybie "sport plus" automat pozwala kręcić silnik do czerwonego pola czyli ponad siedmiu tysięcy obrotów. Wrażenia są niesamowite, a potęguje je jeszcze rewelacyjny ryk silnika. Jazda tym autem naprawdę pozwala zapomnieć o wszystkim, co dzieje się wokół. Jeśli mamy wystarczająco dużo odwagi i, co najważniejsze, umiejętności możemy jeszcze wyłączyć elektronicznego strażnika o nazwie PSM. W dodatku jest to całkowita dezaktywacja, wiec zyskujemy pewność, że system nie zareaguje sam z siebie przesuwając tylko granicę ingerencji. Z wyłączonym systemem PSM Boxster potrafi zamieść tyłem podczas ruszania oraz wykorzystać pełnię swoich możliwości. Warto jeszcze powiedzieć dwa słowa o manetkach umożliwiających zmianę biegów bez odrywania rąk od kierownicy. Podczas jazdy w trybie automatycznym wystarczy trącić jedną z nich, by przejść na opcję "manual". Jeśli za jakiś czas nie zdecydujemy się na dalszą zmianę przełożeń w ten sposób, system sam przejdzie na tryb pracy tradycyjnego automatu. Biegi wyższe wrzuca się odpychając przycisk od siebie, a redukuje klikając w swoją stronę. Ponadto mamy dwa przyciski o takich samych funkcjach, wiec możemy zmieniać biegi w dowolną stronę prawą lub lewą ręką.
Zobacz też: Test Citroen C4: francuskie wino w niemieckiej butelce
Właściwie pisanie o tym, że Porsche dobrze się prowadzi nie ma chyba większego sensu. W przypadku aut, które są symbolem tego jak powinno jeździć sportowe auto, każdy spodziewa się że opis będzie entuzjastyczny. Mogę tylko potwierdzić, że jazda Boxsterem po zakrętach to prawdziwa przyjemność, bo trzyma się on drogi jak przyklejony i pozostawia spory margines bezpieczeństwa nawet jeśli wjedziemy w zakręt pozornie za szybko. A raczej zbyt szybko jak na auto innej, popularnej marki. Na uwagę zasługuje układ kierowniczy. Jest słabo wspomagany, przez co kierownica na parkingu obraca się ciężko (choć nie ma tragedii) ale to rozwiązania genialnie sprawdza się na drodze. To bez wątpienia najlepszy układ kierowniczy z jakim miałem do tej pory do czynienia w testowanych autach. Pozwala świetnie czuć samochód i prowadzić go pewnie nawet przy dużych prędkościach.
Zobacz też: Pierwsza jazda Infiniti M35 Hybrid: ekorewolucja nieunikniona
Wnętrze Boxstera robi bardzo dobre wrażenie swoim wyglądem. Jasna skóra zastosowana w testowanej wersji znakomicie pasuje do tego auta, ale to co najbardziej się podoba to fakt, że wszystko jest tu poukładane jak na półce u zbieracza niemieckich gadżetów. Ergonomia, czytelność, klasyczne zegary z centralnym obrotomierzem i stacyjka po lewej stronie. To wszystko składa się na całość, jakiej oczekujemy od Porsche. To, co trochę razi w takim aucie, to plastik użyty to wykończenia koła kierownicy, tym bardziej że pozostałe elementy wnętrza zasługują na wyrazy uznania, a deska rozdzielcza pokryta skorą i przeszyta białą nicią to widok cechujący auta z najwyższej półki. Na osłodę producent serwuje nam duże kolorowy ekran nawigacji, wydajną klimę (część osób zapyta: po co klimatyzacja w kabriolecie? ja jednak uważam, że się przydaje) i system audio Bose. Jednak to, co najbardziej podoba mnie się we wnętrzu zostawiłem na koniec. Są to fotele. Bardzo wygodne i znakomicie dopasowane do ciała. Świetnie trzymają w zakrętach i nie męczą podczas dłuższej jazdy. Mają ponadto pełną elektryczną regulację.
Zobacz też: Test Nissan Juke: miejski eksperyment
Gdy wyłączycie system audio, na wyświetlaczu komputera pojawi się komunikat „Audio Off”. To oczywista nieprawda. Najpiękniejsza muzyka dopiero się zaczyna. Brzmienie jednostki napędowej Boxstera to jedna z najmocniejszych stron tego auta. Na niskich obrotach jest stosunkowo cicho, nawet przy otwartym dachu, jednak z miarę wspinania się wskazówki obrotomierza na wyższy pułap, słychać radosny ryk umieszczonego centralnie silnika. Podczas redukcji biegu z układu wydechowego wydobywają się z kolei lekkie strzały i chrząknięcia. A co właściwie znajdziemy pod maską Porsche Boxstera? Odpowiedź brzmi - bagażnik. Nawiasem mówiąc całkiem spory i głęboki niczym działkowa studnia. Gdyby komuś było mało, z tyłu jest jeszcze drugi. Powiedzmy bardziej podręczny. Dość jednak żartów, bo chodzi oczywiście o napęd jaki został użyty do wprawienia w ruch tego auta. Jest nim centralnie umieszczony boxer o sześciu cylindrach i pojemności 2893 cm³ oraz mocy 255 koni mechanicznych. Jest to najsłabsza jednostka montowana w sportowych modelach Porsche, jednak już ona zapewnia całą masę frajdy. A jak to wygląda w liczbach?
Zobacz też: Kia Picanto - Jaką wybrać? Poradnik kupującego.
Maksymalny moment tego silnika wynosi 290 Nm i uzyskiwany jest w zakresie 4400 do 6000 obrotów na minutę. Prędkość maksymalna ze skrzynia PDK to 261 km/h, a przyspieszenie do pierwszej setki trwa 5,8 sekundy, a po przejściu na tryb "sport plus" da się z tego wyniku urwać jeszcze 0,2 sekundy. Spalanie? I tak nie ma znaczenia. Ale dla porządku powiem, że podczas naszego testu kształtowało się w zakresie 15-17 litrów na sto kilometrów. Jednak przyznaję, że prawego pedału nie oszczędzaliśmy czerpiąc przyjemność z jazdy całymi garściami. I na koniec jeszcze jedna rzecz. Hamulce. To bez wątpienia najlepszy układ hamulcowy z jakiego miałem okazję korzystać mając auto w normalnym teście. Owszem zestawy w droższych modelach tego producenta robią chyba jeszcze lepsze wrażenie, nie mówiąc już o ceramicznych kompletach dostępnych w opcji, jednak to, co zachwyca w Boxsterze, to wcale nie sama skuteczność układu hamulcowego, ale sposób jego pracy. Pedał jest twardy od samego początku, ale nie jak kamień, a raczej jak mocno ściskana kauczukowa piłka, a hamulce łapią bardzo przewidywalnie i ich siłę łatwo jest dozować. Daje to komfort psychiczny i pozwala łatwiej kontrolować rozpędzone auto. Tego trzeba spróbować.
Zobacz też: Volkswagen Golf VI: jakiego wybrać? Poradnik kupującego
Na koniec warto dodać, że Boxster, którego otrzymaliśmy do testu, to auto zupełnie nowe. Podczas odbioru na jego wskaźniku widniał przebieg niecałych 350 kilometrów jakie przejechał od wyjazdu z salonu. Poza tym ten model to najtańszy sposób na nowe Porsche. Kosztuje niecałe 230 tysięcy i z pewnością jest wart każdej wydanej na niego złotówki. Jeśli ktoś jeszcze kręci nosem, niech postara się przejechać tym autem. Jeśli nawet znajdzie w nim rzeczy, które nie będą mu odpowiadać, to szybko o nich zapomni słysząc obłędne brzmienie silnika za swoimi plecami. A na deser pozostaje jeszcze magia marki. Lekarze powinni przepisywać to auto jako lek na słabsze dni.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.