Jak jeżdżą przedstawiciele handlowi?
REKLAMA
REKLAMA
Co jest przyczyną tego problemu? Oczywiście pieniądze. Przedstawiciele handlowi w zależności od branży i regionu, w którym pracują zarabiają od 3 do 5 tys. zł miesięcznie. Zdarza się jednak, że ich zarobki w dużej mierze uzależnione są od tego ile wyznaczonych punktów zdołają odwiedzić w danym czasie i ilu klientów przekonać do oferowanych produktów. W ciągu miesiąca pokonują nawet 6 – 8 tys. kilometrów. Czas jest więc dla nich na wagę złota, a presja wyniku powoduje stres za kierownicą, niebezpieczne wyprzedzanie i przekraczanie prędkości.
REKLAMA
REKLAMA
Niedawno operator systemu Yanosik przeprowadził Wielki Test Drogowy, z którego wynika, że podróżowanie zgodnie z przepisami wydłuża czas jazdy, w zależności od trasy, nawet o ponad 30%. Przykładowo pokonując trasę z Wrocławia do Warszawy, całkowicie zgodnie z przepisami, jedzie się 1,5 godziny dłużej niż statystyczny kierowca, który ograniczenia prędkości traktuje swobodniej.
Stąd częste przypadki przekraczania dozwolonej prędkości przez przedstawicieli handlowych, wyprzedzania, przyspieszania na ostatnią chwilę, by przejechać jeszcze przed czerwonym światłem, wszystko po to, by zdążyć na kolejne spotkanie – wyrobić normę. Przez to przedstawiciele handlowi zapracowali sobie na niezbyt pochlebne opinie wśród innych kierowców. Jeden z portali o nauce jazdy przeprowadził sondę wśród instruktorów na temat tego, jaka grupa zawodowa najbardziej denerwuje swoim stylem jazdy. Na pierwszym miejscu znaleźli się właśnie przedstawiciele – wskazało ich 26,76% badanych, na podium znaleźli się również taksówkarze i kierowcy ciężarówek.
Zobacz też: Zdjęcie z fotoradaru, a obowiązki fleet managera
REKLAMA
Czy w takim razie trzeba wybierać – albo jazda zgodnie z przepisami i wydłużony czas pracy, albo wykonany plan i ponoszenie konsekwencji łamania przepisów? Na szczęście nie wszystkie firmy zatrudniające przedstawicieli handlowych stawiają na ilość. Dla wielu istotniejsza jest jakość ich pracy, w tym to, czy poruszają się oni zgodnie z przepisami. Podyktowane jest to nie tylko względami bezpieczeństwa, ale również dbaniem o wizerunek firmy. Naginanie przepisów podczas jazdy obrandowanym autem na pewno nie wpłynie pozytywnie na opinię o niej.
Jak można w takim razie sprawdzać na bieżąco jak poczynają sobie pracownicy na drogach? Popularnym rozwiązaniem jest montowanie w autach służbowych urządzeń GPS. Monitorują one m. in. prędkość z jaką poruszają się kierowcy, a także to, które punkty zostały już przez nich odwiedzone. - mówi Małgorzata Słodownik z Flotis.pl - Dzięki możliwości podglądu trasy online pracodawca może kontrolować prędkość z jaką jego pracownik pokonuje daną trasę i w razie konieczności skontaktować się z nim, by zwracał większą uwagę na ograniczenia prędkości.
Zobacz też: Komentarz do wyroku ETS dla firm leasingowych
Ewentualne mandaty, które przedstawiciele handlowi mogą otrzymać podczas swych służbowych podróży muszą pokrywać z własnej kieszeni. Konsekwencje naruszenia przepisów ponosi bowiem osoba, która popełniła dane wykroczenie. Pracodawca nie ma więc obowiązku płacenia mandatów swoich pracowników, bez względu na to, czy poruszali się oni w danym momencie autem służbowym. Zdarza się, że mandat wraz ze zdjęciem z fotoradaru przysłany zostaje na adres firmy. Mimo, że formalnie to firma jest właścicielem pojazdu, pracodawca nie musi płacić mandatu jeśli to nie on siedział za kierownicą. Zobowiązany jest jednak wskazać osobę, która danego dnia korzystała z samochodu. Mandat kierowany jest wtedy do konkretnego pracownika.
Źródło: Creandi
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.