Test Volkswagen Caddy: Przyjaciel na wakacje
REKLAMA
REKLAMA
Właśnie rozpoczęły się wakacje. Z jednej strony to czas przyjemnego odpoczynku i urlopów, z drugiej okres odwiecznych problemów związanych z tym, jak zapakować się na wakacyjny wyjazd. Większość samochodów wymusza kompromisy. Na co dzień dobrze się sprawdzają podczas dojazdów do pracy, ale nie są na tyle pojemne, aby pomieścić wszystkie potrzebne rzeczy. Dobrym rozwiązaniem okazują się wtedy osobowe auta zbudowane na bazie pojazdów dostawczych. Są na tyle kompaktowe, że nie sprawiają problemów podczas eksploatacji w mieście, a gdy trzeba, potrafią połknąć niewiarygodne ilości bagaży. Przykładem może byc Volkswagen Caddy w wersji Comfortline.
REKLAMA
Zobacz też: Opinie kierowców o Volkswagenie Caddy
Produkowany w Poznaniu Caddy przeszedł niedawno face lifting. Zmiany – tradycyjnie dla marki – raczej subtelne, ale nadające świeżości. Mamy nowy pas przedni z reflektorami bardziej przypominającymi te z Golfa. Jest też zmienione wnętrze, które przystaje do aktualnej gamy modelowej Volkswagena. Zmodyfikowano też tylne lampy. Bryła auta pozostała bez zmian. Nadal można je kupić jako dwuosobowego dostawczaka z czarnymi zderzakami lub dobrze wyposażoną osobówkę wyposażoną w relingi i alufelgi (nawet 17-calowe). Plusem osobowej wersji są przesuwane drzwi zamocowane po obu stronach nadwozia. Znacznie ułatwiają korzystanie z tylnych miejsc na zatłoczonych parkingach.
Zobacz też: Test Volkswagen Passat: Pan porządny
Caddy to bardzo funkcjonalne auto. W środku znajdziemy wiele schowków, wieszaków, siatek oraz półkę nad głowami kierowcy i pasażera. Miejsca z pewnością nie zabraknie. Auto funkcjonuje jako pojazd pięcioosobowy. Stosunkowo szeroka i wysoka kabina pozwala uznać, że nawet na dalszej trasie jazda w piątkę nie będzie problemem. Najwygodniej podróżować będzie jednak kierowca (cieszy „osobowa” pozycja za kierownicą) i pasażer. Ergonomia kokpitu zbiera wysokie noty, a automatyczna, dwustrefowa klima (opcja – seryjnie jest półautomatyczna) zapewnia komfort. Kieszeń w bocznych drzwiach mieści pionowo ustawioną, półtoralitrową butelkę napoju. Minusem może okazać się brak sterowania radiem z kierownicy. Kwestia przyzwyczajenia, jednak w tak bogatej wersji trochę to dziwi. Montaż deski rozdzielczej jest bardzo porządny, a twarde materiały użyte do jej budowy - odporne na zarysowania.
Zobacz też: Pierwsza jazda: Nowy Volkswagen Crafter
REKLAMA
Problemu nie będzie z zabraniem na pokład nawet dużej ilości bagaży. Potężny kufer o niskim progu załadunku ma 750 litrów pojemności, a po złożeniu tylnych siedzeń aż 2852 litry. Sprawdziliśmy, że bez trudu mieści się tam koktajlowy stolik (blat i nogi oddzielnie) oraz dwa krzesła (w całości), a do tego spożywcze zakupy na cały tydzień i kilka zgrzewek napojów. Miejsca było jeszcze sporo. Pozwala to mieć pewność, że żadne wakacyjne wyjazdy nie będą wymagały decyzji, co zabieramy, a co trzeba zostawić. Minusem bagażnika jest sztywna półka (nie podnosi się z klapą) zamiast rolety oraz ciężka tylna klapa, która wyraźnie ma ochotę „przyfanzolić podbródkowym” osobie, która ją otwiera. Jest na to rada. Auto można zamówić z dwuskrzydłowymi drzwiami bagażnika, otwieranymi na boki.
Do napędu testowanej wersji auta posłużył turbodiesel 1.6 TDI o mocy 102 koni mechanicznych. Auto okazuje się całkiem dynamiczne i wyjątkowo dobrze wyciszone. Chętnie wyrywa do przodu od około 2000 obr./min. Na niższych obrotach reakcja na gaz jest gorsza. Znacznie ważniejsze od osiągów jest w tym samochodzie zużycie paliwa. W trasie można je utrzymać poniżej 6 litrów na setkę. W mieście auto realnie pali 7,5 – 8 litrów. Do przeniesienia napędu użyto pięciobiegowej skrzyni. Jej stopnie dobrano tak, że nie brakuje szóstego biegu. Lewarek skrzyni ma zaskakująco krótki skok. Krótszy niż w nie jednej osobówce. Zawieszenie zestrojono stosunkowo sztywno, co pomaga bezpiecznie pokonywać zakręty, mimo wysokiego nadwozia. Nie ma jednak obawy o brak komfortu. Udało się osiągnąć dobry kompromis. Spory plus za komunikatywny układ kierowniczy przywodzący na myśl większe modele producenta.
Zobacz też: Pierwsza jazda: Nowy Volkswagen Tiguan
Caddy to duże zaskoczenie. Pozornie nudny, będący osobowym wariantem dostawczaka samochód, potrafi dać dużo frajdy z jazdy, a przy tym jest niewiarygodnie funkcjonalny. Minusów jest naprawdę niewiele. Caddy warto rozważyć jako alternatywę dla kompaktowego kombi. Jest bardziej uniwersalny, a pojemnością bagażnika biję na głowę większość popularnych aut. W dodatku jazda nim wcale nie przypomina podróży ciężarówką. Bliższe są już skojarzenia z minivanem. Niestety cena tego modelu w wersji Comfortline jest wysoka. Za auto z takim silnikiem jak nasza testówka trzeba zapłacić ponad 87 tysięcy złotych. W opcji można dokupić między innymi nawigację, skrzynię DSG lub napęd na cztery koła 4 Motion (dla 2.0 TDI). Na wakacje jak znalazł.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.