Spłata mandatu w ratach?
REKLAMA
REKLAMA
Od momentu wystawienia mandatu obywatel ma obowiązek uiścić należną grzywnę w ciągi 7 dni. Własnoręczny podpis na blankiecie oznacza uprawomocnienie kary i zgodę na przyjęcie. Przeważnie jednak jest tak, że wrzucamy mandat „w szary kąt” i liczymy na przedawnienie sprawy (3 lata od daty wystawienia). Niektórym się udaje „wymigać” od należnej zapłaty, inni zaś mogą mieć spore problemy z Urzędem Skarbowym, który coraz bardziej naciska na drogowych piratów.
REKLAMA
Zobacz też: Drogi ekspresowe – za co grozi Ci mandat?
Jak instytucje wyegzekwują należność za mandat?
Jeśli kara, jaką otrzymaliśmy jest bardzo dotkliwa dla naszej kieszeni, mamy prawo zwrócić się z prośbą o rozłożenie grzywny na raty. W większości przypadków udaje się uzyskać taką zgodę i np. gdy otrzymamy mandat w wysokości 1000 zł, to Urząd rozkłada go na 10 rat po 100 zł płatnych co miesiąc. Istotnym faktem jest to, że nie naliczane są odsetki, niezależnie od tego czy uchylamy się od płacenia rat, czy całości. Jednak powszechne unikanie kary, może się dotkliwie zemścić. Najprostszym i najłagodniejszym sposobem egzekwowania grzywny przez Urząd Skarbowy jest zajęcie zwrotu podatku. Jeśli nie zapłacimy ani złotówki na nasz mandat (czyli o nim „zapomnimy), na 100% skarbówka przejmie nasz zwrot w kwocie, która odpowiada mandatowi. Może być to 100 zł, 500 zł albo nawet nasz zwrot może nie starczyć na pokrycie kary pieniężnej i dalej zobowiązanie zostaje.
Zobacz też: Niezapłacony mandat - Urząd Skarbowy nie zapomina!
REKLAMA
Jeśli to nie pomoże, Urząd Skarbowy ma jeszcze parę sposobów na wyegzekwowanie należności. Ma prawo wydać decyzję o zajęciu części pensji, przy czym nie może to być kwota przekraczająca 60% płacy minimalnej. Może też zająć inne źródła dochodu kierowcy, takie jak zasiłek, emerytura czy renta. Skarbówka nie omieszka też skorzystać z możliwości zajęcia środków znajdujących się na koncie. Co ciekawe, Urząd nie jest zobowiązany do poinformowania delikwenta o zajęciu jego środków co w konsekwencji powoduje niemiłą niespodziankę, gdy sprawdzamy stan konta.
Najbardziej dotkliwą i niemiłą metodą stosowaną przez Urząd Skarbowy jest wysłanie do ukaranego kierowcy poborcy skarbowego, który uprawniony jest do zajęcia mienia. Taki sposób jest ostatecznością, trzeba mieć naprawdę sporo mandatów, opiewających łącznie na wysokie kwoty. Taki „wysłannik” może zabrać nasz telewizor, sprzęt audio czy obraz wiszący na ścianie.
Zobacz też: Mandat zza granicy trafi do Polski - CEPiK dostosowany
Jak rozłożyć spłatę mandatu na raty?
Mandat przyjęty – klamka zapadła. Zobowiązanie do zapłaty jest i „wisi” nad nami. Co zrobić, aby nasza szkoda była jak najmniejsza? Jeżeli mandat, który otrzymaliśmy opiewa na niedużą kwotą – po prostu go zapłacić jak najszybciej. W przypadku wyższych i „dających po kieszeni” kwotach można pisemnie wystąpić do konkretnego (na terenie którego został wystawiony mandat) urzędu wojewódzkiego, który rozłoży grzywnę na raty (należy uzasadnić dlaczego chcemy spłacać w częściach, np. ciężka sytuacja rodzinna, status studenta, itp). Najgorsze i jest unikanie zapłaty i liczenie na przedawnienie sprawy. Urząd Skarbowy teraz bardzo pilnuje terminów i upomni się nawet w ostatniej chwili (a od momentu upomnienia znowu są 3 lata na przedawnienia). Gdy dojdzie do skrajnej sytuacji, że skarbówka wyśle „smutnego pana” po odzyskanie należności, to doliczane są jeszcze koszty egzekucyjne.
Najlepszy sposób na zapobieganie mandatom? Jeździć przepisowo, wzajemnie informować i pomagać sobie na drodze. Pozornie błaha kara może narobić sporego spustoszenia w portfelu.
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
REKLAMA