Co zrobić, gdy zapali się kontrolka braku ładowania akumulatora?
REKLAMA
REKLAMA
Jeżeli w samochodzie nie ma zainstalowanego wskaźnika stanu naładowania akumulatora („Battery state indicator”), kierowca może się jedynie domyślać, ile zostało w nim zmagazynowane energii. Po kilkugodzinnej jeździe miejskiej z wieloma postojami w korkach i pod światłami, oraz z częstym uruchamianiem silnika może jej być bardzo niewiele.
REKLAMA
Zobacz także: Jak oszczędzać prąd w samochodzie?
Zapalenie się kontrolki, sygnalizującej brak ładowania oznacza, że prądnica lub alternator nie wytwarza energii. Najprostszą przyczyną jest zerwanie paska klinowego lub jego znaczny poślizg.
Polecamy: Kodeks kierowcy - zmiany 2018
NOWOŚĆ na Infor.pl: Prenumerata elektroniczna Dziennika Gazety Prawnej KUP TERAZ!
Ślizgający się pasek głośno „gwiżdże” więc można to od razu stwierdzić, nawet bez otwierania maski. Pasek taki trzeba wymienić lub naciągnąć. Podobnie należy postąpić, gdy pasek zostanie zerwany. Ale co robić, gdy pasek pracuje poprawnie, a nadal lampka ładowania sygnalizuje jego brak?
Winny może być przekaźnik
Zobacz też: Jak dbać o akumulator?
REKLAMA
Czasem, choć bardzo rzadko zdarza się, że awarii ulegnie przekaźnik lub układ elektroniczny sterujący pracą tej kontrolki. Uszkodzenie to, mogące zaistnieć jedynie w przypadku alternatora, jest nie do wykrycia bez odpowiednich przyrządów. Dlatego wożenie w samochodzie nawet najprymitywniejszego miernika uniwersalnego jest tak samo uzasadnione, jak wożenie klucza do kół.
Paląca się kontrolka ładowania w przypadku dziś już nie stosowanych w samochodach prądnic może sygnalizować zawieszenie się styków regulatora napięcia lub problem ze szczotkami w prądnicy. Często opukanie regulatora rękojeścią dużego wkrętaka i prądnicy młotkiem lub większym kluczem rozwiązuje problem.
Szukamy dalszych przyczyn
REKLAMA
Jeżeli akumulator jest sprawny i nie ma problemów z ładowaniem, jest to dowód na to, że wina jest po stronie układu sygnalizacji. Natomiast rezultat negatywny wskaże, iż alternator lub regulator napięcia są poważnie uszkodzone. Na wszelki wypadek warto sprawdzić, czy nie spalił się lub nie spadł z mocujących go śrub przewód wysokoprądowy, prowadzący z alternatora do elektromagnesu rozrusznika lub bezpośrednio do akumulatora. Przewód ten jest gruby (zwykle ma przekrój rzędu 16 milimetrów kwadratowych), a jego izolacja jest najczęściej czerwona, choć nie we wszystkich typach samochodów. Jeżeli jest on cały a jego końce są dobrze przytwierdzone we właściwych miejscach, należy sprawdzić, czy nie poluzował się przewód zasilający wzbudzenie alternatora. Jest on średniej grubości i łączy się z alternatorem poprzez układ elektronicznego regulatora napięcia.
Regulator ten to metalowy element wielkości mniej więcej pudełka zapałek, tkwiący na płaskiej ścianie alternatora, po przeciwnej stronie, niż kółko pasowe. Jeżeli dochodzący do niego przewód jest cały, mocno tkwi na właściwym miejscu, należy sprawdzić, czy dochodzi nim napięcie wzbudzenia. Po zdjęciu go z regulatora można to stwierdzić przy pomocy najprostszego żarówkowego próbnika instalacji, po włączeniu stacyjki. Jeżeli żarówka próbnika się zaświeci, to uszkodzony jest alternator lub regulator napięcia. Nie da się ich naprawić na drodze. Trzeba skorzystać z usług najbliższego punktu serwisowego.
Zobacz również: Jak sprawdzić czy akumulator jest doładowywany?
Jeżeli awaria pokładowej „elektrowni” nastąpiła w trasie, po dłuższej jeździe, energia w akumulatorze pozwoli na przejechanie nawet 100 kilometrów. Bez obaw można kontynuować jazdę, pamiętając aby pod żadnym pozorem nie wyłączać silnika po zatrzymaniu się na chwilę i poszukać pomocy w najbliższej napotkanej placówce serwisowej.
REKLAMA
REKLAMA