Test Renault Koleos: charakterystyczny
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Koleos drugiej generacji jest bardziej urodziwy od poprzednika, który wyglądał równie zagadkowo, jak się nazywa. Teraz przynajmniej już z daleka widać, jaka to marka. Profil ma dość elegancki, jako jeden z niewielu w swojej klasie, gdyż konkurencja już dawno poleciała w kosmos albo wybiera się właśnie na poligon. W białym kolorze budzi dodatkowo skojarzenia marynistyczne. Pasowałby do jakiegoś szybkiego jachtu.
REKLAMA
Wnętrze prezentuje styl znany z innych Renówek. Deska rozdzielcza składa się głównie z łuków i innych miękkich krągłości. Użyte materiały są przyjemne dla oka, jak również w dotyku. Całość sprawia przyjemne wrażenie, nawet pomimo ciemnego ubarwienia. Obsługa elementów kokpitu jest intuicyjna, rękę naprowadzają gałki o różnych średnicach oraz dobrze rozplanowane przyciski. Oko zatrzymuje się na srebrnych wykończeniach, a prawe kolano kierowcy na krawędzi panelu środkowego. Nawigacja jest bardzo prosta w użytkowaniu – ma optymalnie umieszczony, choć nieduży ekran, ale posiada własny kontroler na środkowym tunelu. Sprzęt audio Bose jest mocną stroną testowanej wersji - potrafi generować głębokie, szybkie basy i wyraźne wysokie tony.
Zobacz też: Opinie kierowców o Renault Koleos
REKLAMA
Fotel kierowcy ma regulację elektryczną, więc każdy łatwo dostosuje go do siebie. Fotel pasażera trzeba już przestawiać ręcznie, za to można pod nim znaleźć pojemną szufladę. Ogólnie w kabinie jest mnóstwo różnych schowków, w większości zamykanych, nawet w drzwiach. Z podłokietnika wyjmuje się coś rodzaju wiaderka, którego dedykowanej funkcjonalności jakoś nie mogłem sobie wyobrazić. Tylne miejsca posiadają oparcia z kilkoma kątami nachylenia. Ze środkowego miejsca można sobie zrobić podłokietnik ze schowkiem i uchwytem na napoje. Do dyspozycji pasażerów są też stoliki w oparciach przednich foteli.
Podnoszona mała klapa bagażnika i opuszczana burta, to wciąż rzadko spotykane rozwiązanie. Czy jest wygodne? Zależy, co kto wozie, ale tak na co dzień wołałbym jakieś haczyki w boczkach do wieszania siatek z zakupami, niż możliwość łatwego - pod warunkiem, że kolektywnego - załadunku dużych, ciężkich przedmiotów, niepoprawnie politycznie powiem - na polowaniu? Krawędź załadunku mimo wszystko jest wysoka, ale za to po złożeniu oparć tylnych siedzeń podłoga bagażnika zupełnie płaska. Mocowania do siatki są sprytnie w niej schowane, a pod nią dodatkowa przestrzeń na drobiazgi, gdyż koło zapasowe tradycyjnie dla marki jest spuszczane na windzie spod spodu auta.
Zobacz też: Renault Espace: jaką wersję wybrać? Poradnik kupującego
Koleosa w testowanej wersji napędza silnik wysokoprężny dCi o pojemności dwóch litrów, mocy maksymalnej 150 koni przy 4000 obrotów i stosunkowo niedużym, jak na taki silnik momencie obrotowym 320 Nm dostępnym od 2000 obrotów, czyli bardzo wysoko. Takie zubożone parametry zawdzięczamy pewnie trosce o środowisko, ale trochę żal tych koni, co gdzieś pouciekały. Nawet sześciobiegowa skrzynia niewiele tu zmienia. Do tego sprzęgło bierze wysoko. Cóż, na sportowe doznania i tak nie ma co tu liczyć, warto więc przy zakupie rozważyć wersję z automatem. Spalanie wskazywane przez pokładowy komputer podczas naszego testu osiągnęło 9 litrów, co należy uznać za bardzo dobry wynik (o katalogowych danych jak zwykle zapominając).
Na pochwałę zasługują właściwości jezdne, zarówno na szosie, jak i poza nią jest stabilnie i komfortowo. Opcja blokady mechanizmu różnicowego przydaje się w śliskich warunkach, tak samo jak ESP, które można całkowicie i bezpowrotnie wyłączyć, żeby ustrzec się... niespodzianek podczas przekopywania czyjegoś trawnika.
Zobacz też: Test Renault Laguna III – krok w stronę jakości
Pozycjonowany przez producenta jako wszechstronny crossover Koleos wypełnia swoje zadanie i sprawdza się na tyle, na ile zechce jego właściciel, czyli w każdej nieekstremalnej sytuacji. Lista wyposażenia seryjnego jest okazała i choć na przykład na skórzaną tapicerkę, czy szklany dach można liczyć w wyższej opcji Privilege, którą mieliśmy w naszym teście, kosztującej w promocji 117600 złotych, to wspomniane audio Bose można otrzymać w wersji o 10 tysięcy tańszej. Widać, że Koleos stara się spenetrować obszary rynku rzadko odwiedzane przez konkurencję i choć producent renomy zdobywcy bezdroży jeszcze nie posiada, to może warto rozważyć tę propozycję.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.