Test Renault Grand Scenic 1.6 dCi: Znany i lubiany
REKLAMA
REKLAMA
Kiedy na bazie pierwszej generacji Megane stworzono kompaktowego minivana (wtedy Megane Scenic) ludzie byli zachwyceni. Nareszcie powstało auto o relatywnie niewielkich wymiarach, ale znacznie bardziej pojemne i odpowiadające na potrzeby młodej rodziny, niż tradycyjny pojazd segmentu C. Konkurencyjne marki szybko postanowiły odebrać klientów Renault i zaczęły tworzyć podobne modele, widząc potencjał tej ówczesnej rynkowej niszy. Od paru lat na rynku obecna jest już jednak trzecia generacja auta. Model ma tradycyjną, stonowaną sylwetkę, duże przeszklone powierzchnie oraz ciekawie zaprojektowane przednie i tylne światła. Przynależność do limitowanej serii Bose zdradzają alufelgi o dedykowanym wzorze i emblematy na błotnikach. Słowem – może się podobać.
REKLAMA
Zobacz też: Opinie kierowców o Renault Scenic
REKLAMA
Wnętrze, jak to w minivanie – przestronne. Kokpit, mimo, że jego elementy przeniesiono z Megane, w niewielkim stopniu przypomina swój pierwowzór. Centralnie umieszczony zestaw wskaźników to już tradycja. W aktualnej odsłonie Scenica kierowca może zmieniać jego wygląd, korzystając z kilku opcji grafiki. Lewarek skrzyni biegów umieszczono wysoko, niedaleko koła kierownicy, a przy nim włącznik elektrycznego hamulca ręcznego. Pomiędzy przednimi fotelami zastosowano przesuwany podłokietnik oraz przyciski do obsługi nawigacji i multimediów. W zależności od położenia mamy je pod ręką lub, po przesunięciu całości, zyskujemy dodatkowe wgłębienia na napoje.
Testowana wersja Grand ma 7 osobnych foteli, z których dwa ostatnie chowane są pod podłogą bagażnika. Siedzącym tam dorosłym osobom będzie ciasno, choć i takie rozwiązanie można przyjąć na krótkich trasach. Jeśli rozłożymy fotele, w kufrze zmieścimy 208 litrów bagażu. Jeśli jednak jedziemy w piątką, do dyspozycji są 702 litry pojemności. Pozostałe siedzenia są w pełni wartościowe. Te znajdujące się w drugim rzędzie można przesuwać i składać. To zdecydowany plus. A minusy? Nieco za krótkie siedziska foteli kierowcy i pasażera. Wykończenie wersji Bose przewiduje półskórzane obicie foteli, ale i bez tego wnętrze prezentuje pod tym względem dobry poziom. Miękkie materiały, dobre spasowanie i detale pokryte czarnym lakierem fortepianowym.
Zobacz też: Test Renault Latitude: Coś dużego dla każdego
REKLAMA
Pod maską Scenica umieszczono nową, wysokoprężną jednostkę. Ma 1598 cm³ pojemności i 130 koni mocy. Od poprzednika różni się nieco większą pojemnością, niższym spalaniem i bardzie przychylnym spojrzeniem ze strony ekologów, za sprawą seryjnego systemu start/stop. Na pochwałę zasługuje dynamika. Wydatna turbosprężarka powoduje wrażenie mocy większej niż w rzeczywistości, a i na turbodziurę nie można narzekać. To ważne, bo jadąc samemu korzystamy z przyjemnej dynamiki, a podróżując w pełnym składzie Scenic także nie łapie zadyszki.
Limitowana seria firmowana przez Bose ma trafić do tych, którzy lubią posłuchać w aucie muzyki w dobrej jakości brzmienia. Zestaw audio znanego producenta radzi sobie całkiem dobrze, ale lepsze wrażenia akustyczne są tu rozumiane jako większa ilość basów. Jeśli ktoś to lubi – będzie zadowolony. Cena katalogowa, jaką trzeba zapłacić za Grand Scenica w tej limitowanej serii to 96 250 zł. Od tego można jednak odjąć rabat w wysokości 10 000 z tytułu rocznika 2011. Wtedy propozycja robi się jeszcze ciekawsza. W końcu to spore rodzinne auto z naprawdę udanym dieslem. Trzeba tylko pamiętać, że lada dzień w ofercie pojawi się model po liftingu.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.