Test Skoda Superb Combi 2.0 TDI: Wszystko Superb
REKLAMA
REKLAMA
Nasza testówka w jasnobłękitnym metalicznym kolorze wydawała się jeszcze większa. I rzeczywiście - wyprawa z fotela kierowcy wokół auta w stronę bagażnika trwa zauważalnie dłużej, niż w innych samochodach, które miałem okazję ostatnio testować. W tym czasie można przyjrzeć się bliżej linii auta, choć żeby ogarnąć je wzrokiem całe, też trzeba odbyć dłuższy spacer. W szerokim planie największa Škoda prezentuje się imponująco. Żadne udziwnienia nie zakłócają spokojnych kształtów nadwozia. Chromowana ramka wokół bocznych szyb przedzielanych czarnymi słupkami nadaje mu wymaganego w tej klasie szyku.
REKLAMA
Zobacz też: Opinie kierowców o Skodzie Superb
REKLAMA
Wnętrze Superba spełnia pokładane w nim oczekiwania, nawet te podsycone wrażeniami zewnętrznymi. Nie widać tak tego jeszcze na przednich fotelach, które oczywiście mają szeroki zakres regulacji i znane z innych modeli Škody idealne ukształtowanie. Zabłądzić można dopiero z tyłu. Miejsca na nogi jest tyle, że można swobodnie zjechać z plecami na siedzisko, a kolana nie dotkną oparć przednich foteli. Wracając do przodu – spokój na desce rozdzielczej wprowadza atmosferę relaksu. W testowanej wersji materiały z tworzywa i tekstylia były w odcieniach ciemnoszarych, bardzo standardowych i nie pasujących do limuzyny, ale za to najmniej kłopotliwych przy codziennej intensywnej eksploatacji.
Testowana Skoda Superb limuzyną na szczęście nie jest. Dzięki temu można nią przewieźć sporo więcej. Wprawdzie nadal podróżować tu może maksymalnie 5 osób, ale za to mogą one wziąć pokaźnych rozmiarów bagaże, gdyż miejsca w kufrze jest pod dostatkiem. Nawet na wyprawę zimową, która wymaga grubszych ubrań, a więc i większych walizek i toreb. W poprzek bagażnika spokojnie położy się snowboard czy narty carvingowe. A jeśli nie, to trzeba będzie jechać w 4 osoby a końcówki sprzętu wystawić przez dziurę za podłokietnikiem. Zaraz zaraz, po co te redukcje, przecież mamy relingi dachowe, na które można wrzucić spory kufer na sprzęt.
Zobacz też: Test Renault Laguna III – krok w stronę jakości
Jazda Skodą Superb to prawdziwa przyjemność. Wydawałoby się, że silnik 2.0 TDI o mocy 140 KM i 320 Nm to mało na takie auto, ale nic podobnego. Wysokoprężna jednostka ma płaską charakterystykę momentu obrotowego w szerokim zakresie. Przyspiesza zaraz po wciśnięciu pedału gazu i jest elastyczna. Ale to też zasługa sześciobiegowej skrzyni. Zawieszenie nie pozwala największej Škodzie odkleić się od drogi, co przy tych gabarytach i masie jest nie lada wyzwaniem. Systemy, których liczby i skrótów nawet nie próbuję przywoływać, w ogóle nie walczą z kierowcą, więc zachowanie auta da się przewidzieć i kontrolować nawet w ostrych zakrętach. Biegi można obsługiwać jednym palcem. Zresztą wszystkie końcówki sterowania chodzą lekko i pewnie.
Zobacz też: Test Volkswagen Passat: Pan porządny
Ceny Škody Superb zaczynają się już od 85100 z silnikiem 1.4 TSI 125 KM. Wersja testowana z wyposażeniem Ambition obejmującym między innymi takie ciekawe opcje, jak adaptacyjne reflektory biksenonowe, elektryczny bagażnik, czujnik deszczu, wszelkie systemy bezpieczeństwa czynnego i biernego, obręcze ze stopów lekkich kosztuje z podstawowym dieslem i manualną skrzynią 125000. Najdroższa wersja w specyfikacji hotelu pięciogwiazdkowego, silnikiem 3.6 FSI (260 KM) skrzynią DSG 7 i napędem na cztery koła (!) kosztuje 180000. To dopiero musi "latać". W każdym razie za takie pieniądze nie ma konkurencjiS
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.