Test Nissan Navara: Zawodnik wagi ciężkiej
REKLAMA
REKLAMA
Kiedy myślę o pikapach zawsze towarzyszy mi refleksja, po co komu takie auto w polskich warunkach? Na zachodzie, szczególnie Ameryki, jest to bardziej uzasadnione. Tam samochodami tego typu jeżdżą farmerzy i służą im one jako środek transportu ciężkich rzeczy w gospodarstwie oraz sposób na przemierzanie swoich ziemskich areałów. W Polsce pikapami jeżdżą biznesmeni w krawatach, w dodatku najczęściej po mieście. Wytłumaczenie jest jedno – możliwość odliczenia podatku VAT (zobaczymy jak długo). Czy poza tym pikapy nie mają innych zalet? Owszem mają. Weźmy na przykład Nissana Navarę. Do słupka B to Nissan Pathfinder. Mamy zatem masywny, nowoczesny przód z dużymi reflektorami. Dalej tradycyjne dla pikapów z serii Double Cab niewielkie drzwi dla pasażerów i odkrytą pakę, umożliwiającą transport ciężkich towarów. Auto wygląda jeszcze ciekawiej dzięki wydatnym progom ułatwiającym wsiadanie, alufelgom oraz relingom dachowym.
REKLAMA
Zobacz też: Nissan Juke: jakiego kupić? Poradnik kupującego
Wnętrze to ekologiczna skóra, automatyczna dwustrefowa klima oraz pełna elektryka. Są także podgrzewane fotele i automatyczna skrzynia biegów. Do tego jeszcze nawigacja. Zasługuje ona na słowa uznania za przejrzystość i prostotę obsługi. Mimo, że interfejs nie jest po polsku, bez trudu można znaleźć pożądane ustawienia czy wybrać docelową trasę, a potem w razie potrzeby sprawnie ją anulować, co czasem nie jest takie proste w systemach innych producentów. Przednia część kabiny okazuje się bardzo przestronna. W aucie siedzi się wysoko, a kierownica zamocowano jak w aucie osobowym, a nie w dostawczym. Fotele są obszerne i wygodne, choć prawie nie mają podparcia bocznego. Kokpit cechuje dobra ergonomia. Jest prosty, a przyciski do obsługi wszystkich elementów – duże i czytelne. Na tylnej kanapie wygodnie usiądą dzieci. Nie dlatego, że brakuje miejsca na nogi, ale głównie z powodu charakterystycznej wysokiej podłogi, która wymusza niezbyt komfortową na dłuższych trasach pozycję. Pod siedziskiem kanapy znajdziemy dwa różnej wielkości schowki zasłaniane siatką, które pozwalają zostawić w aucie kilka drobiazgów (pamiętajmy, że auto seryjnie nie ma osłoniętego bagażnika).
Zobacz też: Nissan X-Trail: jakiego wybrać? Poradnik kupującego
REKLAMA
Ładowność Navary w testowanej wersji wynosi 805 kilogramów. Do dyspozycji jest tu odkryta przestrzeń ładunkowa o długości 1611 mm, szerokości 1560 mm (1130 – między wnękami kół) i wysokości wynoszącej 457 mm. Na zamówienia można ją zaopatrzyć w różne rodzaje nadbudówek. Ich ceny (w pakietach) zaczynają się od około jedenastu, a kończą na trzynastu tysiącach złotych za opcje montowane u dilera. Jak nie trudno zauważyć na ulicach, jest to bardzo często wybierane rozwiązanie. W dodatku przydatne, bo pozwalające na korzystanie z części bagażowej podczas codziennej eksploatacji.
Auto nadaje się zatem do wożenia ciężkich rzeczy o dużych gabarytach. Jednak sens Navary poznamy również w terenie. Została ona zaopatrzona w szereg elementów, których próżno szukać w modnych ostatnio SUV-ach. Nie mam tu na myśli pokrętła umożliwiającego wybór napędu na jedną (na szczęście tylną) bądź obie osie, także z reduktorem w trybie LO. Chodzi raczej o blokadę tylnego mostu wraz z wyłączeniem ESP oraz, co dość rzadkie, również ABSu. Jeśli dorzucimy do tego obecny na pokładzie automat, mamy auto które poradzi sobie w terenie lepiej niż praktycznie każdy SUV. Włączamy zatem przełożenie D, wyłączamy wszystkie systemy ochronne, zapinamy stały napęd na obie osie i jazda. Zabawa tym autem w terenie jest przednia.
Zobacz też: Test Nissan X-trail: komfort z napędem na cztery koła
Do napędu Navary użyto dwuipółlitrowego diesla o mocy 190 koni mechanicznych. Jednostka dobrze sprawdza się w tym aucie, bo chociaż taka moc w ważącej dwie tony Navarze wydaje się być rozsądnym minimum to już moment obrotowy wynoszący 450 Nm okazuje się bardzo przyzwoity. W dodatku jeśli będziemy jeździli wciskając pedał gazu do oporu, okaże się że osiągi tego auta są całkiem niezłe. Przyspieszenie do setki poniżej 11 sekund i prędkość maksymalna w okolicach 180 km/h to bardzo dobre osiągi. Spalanie podczas dość dynamicznej, ale nie szaleńczej jazdy, mieści się w 12 litrach na sto kilometrów. Na pochwałę zasługuje też kultura pracy silnika. Czterocylindrowa jednostka pracuje równo i brzmieniem przypomina konstrukcje bogatsze o dwa cylindry. Do przeniesienia napędu użyto tu wspomnianej już automatycznej skrzyni o pięciu przełożeniach. Zmienia ona biegi płynnie, przez co jest chyba lepszym wyborem niż opcja manualna.
Zobacz też: Test Nissan Micra - tylko dla mieszczuchów
Właścicielem Navary staniemy się mając w portfelu 97 500 zł. Tyle bowiem kosztuje podstawowa wersja z pojedynczą kabiną i manualną skrzynią biegów. Automat staje się standardem dopiero w niemal najbogatszej wersji LE, która kosztuje 138 500. Navara dostępna jest jeszcze z mocniejszym, sześciocylindrowym dieslem o pojemności trzech litrów i mocy 231 koni. Takie auto występuje jedynie z najbogatszym wyposażeniem Platinum i kosztuje około 177 tysięcy, zamykając jednocześnie cennik tego modelu. W efekcie otrzymujemy kompletnie wyposażoną terenówkę o wyglądzie wnętrza, którego nie powstydziło by się eleganckie auto osobowe. Może jednak jazda Navarą pod krawatem ma sens?
Nissan Pathfinder 3.0 dCI nawet 45000 pln rabatu! Sprawdź teraz!
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.