Norma Euro 7. Miała być rewolucja. Będzie raczej lifting
REKLAMA
REKLAMA
- Norma Euro 6 ma 8 lat. Wymaga zmiany
- Norma Euro 7. Jakie zmiany oznacza?
- Jakie zmiany wprowadzi norma Euro 7?
- Euro 7 nie jest ostrzejsza. Winny kryzys
Norma Euro 6 ma 8 lat. Wymaga zmiany
Obecnie fabrycznie nowe samochody muszą spełniać normę emisji Euro 6. Tyle że ta powoli zaczyna być przestarzała... Prace nad jej zapisami wystartowały już w roku 2008. W roku 2012 zapisy zostały zaktualizowane, aby w roku 2014 wejść w życie na mocy rozporządzenia Komisji UE. Od tego momentu minęło 8 lat. A mając na myśli dodatkowy kierunek rozwoju motoryzacji idący w stronę elektryfikacji, nie ma się co dziwić że włodarze UE zaczynają już myśleć o normie Euro 7.
REKLAMA
Norma Euro 7. Jakie zmiany oznacza?
No dobrze, ale czego można się spodziewać po normie emisji spalin Euro 7? Wszyscy spodziewają się exodusu pojazdów spalinowych. I to dosłownie! Włodarze UE według opinii wielu komentatorów będą chcieli wprowadzić szereg drastycznych ograniczeń emisyjnych. Tak, aby produkcja samochodów z silnikiem benzynowym czy diesla stała się jeszcze mniej opłacalna i tak, aby opłacalna stała się produkcja głównie układów hybrydowych. Tyle że tak mówią przewidywania, bo wszystko wskazuje na to, że rzeczywistość nie okaże się aż tak pesymistyczna.
Jakie zmiany wprowadzi norma Euro 7?
Europejska Federacja Transportu i Środowiska dotarła do wycieków informacji dotyczących kształtu nowej normy Euro 7. I te są delikatnie mówiąc zaskakujące. Jakie są plany? Te można opisać w kilku punktach:
- Normy emisji dla samochodów benzynowych nie zmienią się. To oznacza brak technologicznego postępu od czasu normy Euro 6.
- Warunki badania emisji stają się dla producentów łatwiejsze do spełnienia. Osłabienie pomiarów będzie dotyczyć takich kryteriów, jak różnice temperatur i różnice wysokości (jazda po wzniesieniu).
- Nowa norma będzie wymagać minimalnej trwałości na poziomie 10 lat lub 200 tys. km (dziś to 8 lat lub 160 tys. km).
Euro 7 nie jest ostrzejsza. Winny kryzys
REKLAMA
Wniosek płynący z analizy jest prosty. Norma Euro 7 miała się stać rewolucyjna, a nie przyniesie praktycznie żadnego postępu. Czemu włodarze UE nagle odpuścili? Powód może być chyba jeden. Wszystko wskazuje na to, że przyczyną mogą być obecne perturbacje. Stawianie jeszcze bardziej restrykcyjnych wymogów oznacza jeszcze większe trudności produkcyjne i jeszcze gorszą sytuację producentów motoryzacyjnych. A w Europie panuje przecież kryzys ekonomiczny. UE może zatem po prostu nie chcieć zarzynać rynku motoryzacyjnego. I argument ten nie wydaje się pozbawiony podstaw logicznych.
Ekolodzy m.in. z Europejskiej Federacji Transportu i Środowiska starają się myśleć o ekonomii, ale bardziej na sercu leży im zdrowie. Twierdzą bowiem, że nowa norma która nie zmieni nic, oznacza nawet 100 milionów trujących samochodów na drogach.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.