Czy warto zamontować czujniki ciśnienia powietrza w kolach? Ile to kosztuje?
REKLAMA
REKLAMA
System systemowi nie równy
REKLAMA
Istnieją co najmniej trzy rodzaje pokładowych systemów kontroli ciśnienia. Najbardziej skomplikowany to oczywiście system aktywny z kompresorem. W takich konstrukcjach ciśnienie jest mierzone z dużą dokładnością i można je też w każdej chwili z wnętrza kabiny zmienić (zarówno w dół jak i w górę).To jednak rozwiązanie tylko dla wybranych – głównie ze względu na skomplikowaną konstrukcję, konieczność zaawansowanych przeróbek w okładzie jezdnym i cenę sięgającą nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Te systemy które spotkamy najczęściej to tzw systemy pasywne – monitorujące, które ostrzegają tylko przed zbyt niskim ciśnieniem, ale nie mają możliwości wpływania na jego wartość.
Zobacz też: Dlaczego odpowiednie ciśnienie w oponach jest ważne?
REKLAMA
Producenci aut stosują dwie metody zbierania informacji i stanie napompowania koła. Pierwszy oparty jest na czujnikach barycznych umieszczonych w feldze bądź nawet w samej oponie. Mają one wlasne bateryjne zasilanie i komunikują się z jednostką sterującą bezprzewodowo. Drugi – stosowany np. przez grupę volkswagena – ciśnienia wcale nie mierzy tylko je... przewiduje na podstawie informacji o różnicy prędkości obrotu (a zatem i średnicy) kół (tu wystarczą dane z czujników ESP).
Który jest lepszy? Obydwa mają wady i zalety. System baryczny (z czujnikami ciśnienia) jest z samej zasady działania dokładniejszy, ale i bardziej awaryjny. Chodzi głównie o same czujniki, które mogą się psuć, tracić połączenie z jednostką sterującą, w końcu zużywać. System mierzący prędkość obrotową jest natomiast szalenie prosty i zupełnie bez obsługowy. Niestety jego dokładność jest raczej umowna – ostrzeże nas dopiero wtedy gdy z zewnątrz sami będziemy w stanie zaobserwować, ze opona wyraźnie „usiadła”.
Czy opłaca się zamontować w starszym aucie system monitorujący ciśnienie?
Firmowy zestaw – nie ważne jakiego typu – będzie kosztował ponad 1500 złotych, co nie jest kwotą mała i trzeba mieć świadomość, że to inwestycja bezzwrotna. Z drugiej strony kupujemy system, który czynnie dba o nasze bezpieczeństwo... Dlatego decyzja kupić czy nie zależy głównie od grubości portfela i w jaki sposób nasze auto jest eksploatowane.
Zobacz też: Odpowiednie ciśnienie w oponach, czyli jakie?
Generalnie montowanie takiego urządzenia w tanim aucie miejskim, które przejeżdża rocznie nie więcej niż 7 tysięcy kilometrów raczej mija się z celem. Co innego gdy poruszamy się głównie w trasie, spędzając za kierownicą nawet 6-7 godzin dziennie. Wtedy czujniki dadzą nam pewien komfort psychiczny i dodatkowe „panowanie” nad funkcjami życiowymi auta (choć wcale nie odciążą od konieczności systematycznego sprawdzania ciśnienia).
Tanio i skutecznie? Zapomnij...
REKLAMA
Jedno jest pewne, jeśli ktoś chce mieć w swoim aucie system monitorowania ciśnienia to powinien zdecydować się na rozwiązanie markowe i sprawdzone. Dostępne – głównie w internecie - tak zwane czujniki bezinwazyjne, czyli„kapturki na wentyle” sygnalizujące zmianę ciśnienia kolorem, po prostu nie działają.
Co gorsza takie wynalazki mogą nawet zaszkodzić naszemu autu. „Pseudoczujniki” ważą mniej więcej 5-7 gram każdy i bardzo skutecznie zmieniają wyważenie kół wywołując nieprzyjemne i niebezpieczne drgania.
REKLAMA
REKLAMA