Reflektory laserowe. Czy warto za nie dopłacać?
REKLAMA
REKLAMA
Nieustający postęp to jedno z ważniejszych haseł na rynku motoryzacyjnym. Inżynierowie dopracowują koncepcje techniczne dotyczące nadwozi i zawieszeń, pracują nad jednostkami napędowymi, opracują kolejne systemy bezpieczeństwa, ale też tworzą innowacyjne układy oświetleniowe. Pierwszą z rewolucji w kwestii świateł były halogeny. Następnie na rynku pojawiły się ksenony i LED-y. Najnowszym krzykiem mody są reflektory laserowe. To kompaktowych rozmiarów światła, które pozwalają na takie rozproszenie snopa lasera, aby oświetlał on drogę w określonym zakresie. I trzeba przyznać, że proces przebiega niezwykle efektywnie.
REKLAMA
Reflektory laserowe świecą kilkukrotnie dalej niż LED-y
REKLAMA
Światła laserowe oferują zasięg wynoszący nawet 600 - 700 metrów - to kilkukrotnie więcej niż w przypadku LED-ów! Poza tym oświetlają drogę i jej otoczenie w sposób niezwykle jasny oraz gwarantują obraz o wysokiej ostrości. Skutek? Technologia świateł laserowych brzmi po pierwsze mocno zaawansowanie, a po drugie niezwykle inteligentnie. Tyle jednak da się powiedzieć o nich wyłącznie na pierwszy rzut oka. Bo po bliższym przyjrzeniu kierowca dość szybko zada sobie dość zasadnicze pytanie, a konkretnie „Jak często będę w stanie wykorzystać ich potencjał?”.
Co to oznacza? W Audi dla przykładu lasery są dostępne tylko i wyłącznie po uruchomieniu automatycznych świateł drogowych. W takim przypadku komputer analizuje sytuację na danym odcinku i sprawdza czy może odpalić lasery bez oślepiania kogokolwiek jadącego z przeciwnej strony. Jakie warunki są kluczowe? Auto musi poruszać się poza terenem zabudowanym, musi być absolutnie ciemno (zero latarni!), a do tego w promieniu kilkuset metrów nie może znajdować się żadne inne auto - tj. kamera nie może dostrzec żadnego źródła nienaturalnego światła.
A więc ile razy włączyły się reflektory laserowe?
REKLAMA
Jak często warunki okażą się na tyle sprzyjające? Miałem okazję jeździć Audi Q7 wyposażonym w światła laserowe. SUV-a prowadziłem na bocznych drogach w okolicach Karpacza w czwartkowe, zimowe popołudnie. Wiecie ile razy reflektory uruchomiły się trybie laserowym? Dokładnie... ZERO! A to oznacza, że możliwość oświetlenia drogi na 700 metrów do przodu w 90 proc. przypadków jest wyłącznie potencjalna. Skutek? Wydacie blisko 14 tysięcy złotych w Audi Q7 i ponad 9 tysięcy w BMW serii 7 głównie po to, aby móc przechwalać się laserowymi światłami swoim znajomym w czasie luźnych spotkań przy drinku.
Co więcej, choć przechwałki i opowieść o zaawansowanej technologii staną się kuszącą wizją dla części kierowców, powinni oni wiedzieć że decyzji o zakupie reflektorów laserowych i tak kiedyś gorzko pożałują. Kiedy? Idealną sytuacją tego typu będzie nawet najdrobniejsza stłuczka. Jeżeli w jej czasie dojdzie do uszkodzenia klosza, właściciel auta dowie się od pracownika w serwisie ile tak kosztują nowe reflektory. A suma z pewnością będzie podobna do tej, którą należy zapłacić za fabrycznie nowe BMW serii 1 czy Audi A3... W tej sytuacji przed rozpaczą kierowcę Audi czy BMW uratuje chyba tylko i wyłącznie… polisa ubezpieczenia AC.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.