Yamaha YZF 600 R Thundercat – Poradnik kupującego
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
W porównaniu do swojego poprzednika Thundercat został znacząco przemodelowany wizualnie i pokryto go połaciami plastiku, które dosyć dobrze chronią kierowcę przed deszczem, wiatrem i innymi rzeczami, które nadlatują w nasza stronę znad przedniej owiewki. Mimo swojego wieku Thundercat nadal może cieszyć oko i jego design jest jeszcze w miarę świeży. Nie znajdziemy tutaj bajerów jakie oferują nam dzisiejsze motocykle, jednak będziemy mieli do dyspozycji wszystko co jest niezbędne do jazdy.
REKLAMA
Thundercat był zaliczany do kategorii motocykli sportowych i stawał w szranki z takimi modelami jak Honda CBR 600 F3, Kawasaki ZZR 600 czy Suzuki GSX-R 600. Czas zweryfikował jednak ambicje sportowe tego motocykla i dzisiaj należy go zaklasyfikować do motocykli sportowo-turystycznych. Liderem bezawaryjności segmentu była honda, gixer był szybszy, a zygzak wygodniejszy, a honda prawie bezobsługowa. Oprócz tego konkurencja była trochę tańsza od Yamahy, co nigdy nie pozwoliło jej wybić się w tej stawce. Przejdźmy jednak do konkretów.
Zobacz też: Polskie realia motocyklowe
Silnik
REKLAMA
Tak jak już wcześniej pisałem, nie zaznamy tutaj technicznych fajerwerków, bo silnik jeżeli chodzi o konstrukcję pochodzi z lat 80, co stanowi jego wadę i zaletę. Zaletą jest fakt, że będzie działał do póki nie wlejemy do środka kisielu lub innych substancji które nie są w jakieś formie oleiste. Jednostka jest bardzo trwała i nie wskazuje śladów większego zmęczenia nawet po 70 tyś. km. Dzielnie znosi wszelkiego rodzaju nieczułe traktowanie jak strzelanie z wydechu, kręcenie do odciny i jazdę z pełnym obciążeniem.
Poważną wadą tego motocykla jest skrzynia biegów. Podobnie jak w innych yamahach standardem i w tym modelu jest wypadający drugi bieg. Dzieje się to przede wszystkim z powodu nieumiejętnej i zbyt mało stanowczej zmiany z pierwszego biegu na drugi. Nie wiem czym to jest uwarunkowane, że Yamaha nie potrafi rozwiązać problemu skrzyni do dzisiaj, bo nawet w popularnej małej „Fazie” Fz6 można się spotkać z tym problemem. Koszt naprawy drugiego biegu wynosi ok. 2500-3000 tyś. zł. Kupując używany egzemplarz należy nastawić się na tą wymianę jako nieodłączny element programu. Kombinowanie z używanymi skrzyniami i doraźnymi naprawami mija się z celem kiedy mamy zamiar jeszcze trochę pojeździć danym egzemplarzem.
Zobacz też: Jak przygotować motocykl do podróży?
Zawieszenie i prowadzenie
Zawieszenie w Thundercacie określiłbym jako ciut za miękkie. Można to jednak szybko zmienić, bo mamy do dyspozycji pełną regulację twardości zawieszenia, co może dzisiaj jest oczywiste w tej klasie motocykli, jednak w tamtych czasach nie było. Jeżeli to nam nie wystarczy zmienić olej w lagach na bardziej gęsty i mamy problem z głowy.
Zastaniemy tutaj klasyczny widelec teleskopowy z przodu i monoshock z tyły. Rama mimo, ze wygląda na aluminiową jest stalowa, co wpływa na wyższą wagę pojazdu. Jeżeli chodzi o prowadzenie, to oprócz sporej masy w porównaniu z dzisiejszymi motocyklami kociak zachowuje się w zakrętach neutralnie i jedzie tam gdzie go skierujemy. Odziany jest w kapcie rozmiarów 120/60/R17 z przodu i rzadko dziś spotykany w tej klasie rozmiar 160/60/R17 z tyłu. Hamulcom należy się medal za ich skuteczność i precyzję. Były one na tyle skuteczne, że Yamaha zadecydowała, że wylądują one w ich pierwszej R1 i R6, co jest swego rodzaju ciekawostką.
Często można usłyszeć, że sześćsetki nie idą od dołu, a czasem nawet że trzeba się odpychać nogami aby ruszyć. Krótko mówiąc, takie teorie należy włożyć między bajki, co prawda do 3 tyś. obrotów faktycznie niewiele się dzieje, ale jeśli wskazówka obrotomierza przekroczy tę wartość to kociak ochoczo przyspiesza, a w granicach 6-7 tyś zyskuje drugi oddech i pokazuje pazurki. Jeżeli będziemy poruszali się turystycznie we dwie osoby z bagażem, to właściwym zakresem obrotów będzie ten powyżej 6 tyś.
Zobacz też: Co zabrać w podróż motocyklem?
Eksploatacja i przydatność na co dzień
Motocykl ten nie wygrywał testów porównawczych, jednak królował poza statystykami. Thundercat jest tak naprawdę jednym z nielicznych motocykli którym udał się szpagat pomiędzy sportem, użytecznością i turystyką. Zawdzięcza to między innymi pozycji za kierownicą, która jest lekko pochylona i zapewnia przy tym dobrą ochronę przed wiatrem i deszczem, nawet kierowcy o wzroście wyższym niż przeciętny, Zaleta jest także kanapa, na której można spokojnie wysiedzieć parę godzin z rzędu nie obawiając się zdrętwienia czterech liter. Miejsce pasażera oferuje dużą powierzchnię do siedzenia i praktyczne, pewne uchwyty. Z walorów użytkowych można nadmienić, że spalanie kota ogranicza się w mieście do 5,5-6 l przy w miarę dynamicznej jeździe, a w trasie nawet z pełnym obciążeniem i bagażem potrafi spaść nawet do 4,8 litra jeżeli nie jedziemy autostradą.
Mimo swojej sporej masy i niemałych gabarytów jak na tą pojemność nie powinno być większych problemów z manewrowaniem pomiędzy samochodami czy zawracaniem na węższych drogach, czyli przydatność w mieście można ocenić na plus. Serwisów również nie będziemy musieli odwiedzać zbyt często, bo po pierwsze oprócz drugiego biegu nie ma się co zepsuć, a po drugie przy odrobinie umiejętności i wysiłku można wyjąć z niego silnik za pomocą zestawu kluczy który znajdziemy pod siedzeniem.
Zobacz też: Motocyklowe SUVy
Dlaczego szara eminencja?
Thundercat nigdy nie wszedł na „salony” tak jak uczynił to jego poprzednik i następca. Zawsze był średniakiem, który przy tym nie był najtańszy. Co zatem zadecydowało o fakcie jego długiej produkcji i dużej popularności wśród motocykli używanych? Bez wątpienia jego bezawaryjność, którą poświadczą rzesze użytkowników. Drugim ważnym atutem jest wszechstronność, bo nie ma większego problemu żeby w wakacje założyć kufer lub sakwy i resztę akcesoriów turystycznych i pojechać w siną dal, a w weekend po pracy wyskoczyć na tor i odreagować stresujący tydzień. Mało któremu motocyklowi można powierzyć tyle zadań przy pewności, że nas nie zawiedzie. Trzecim argumentem, który świadczy o jego popularności jest fakt, że nadal można trafić sztuki, które nie widziały polskich dróg i nie przejechały więcej niż 30 tyś km. Niestety te egzemplarze pochodzą z USA, gdzie Thundercat był produkowany do 2004 r.
Nie wiem dlaczego w Polsce kociak jest nadal trochę niedocenionym motocyklem. Raczej nie zobaczymy go zbyt często na ulicach naszych miast. Sytuacja również nie jest za ciekawa jeżeli chodzi o części zamienne do tego modelu. Nie wspomnę już o ASO, gdzie ceny części do tego modelu są astronomicznie drogie np. przewody hamulcowe na przód 550zł. Na rynku części używanych i akcesoriów sytuacją również nie jest różowa, ale nie ma tragedii. Jeżeli chodzi o części używane jak poszukamy to znajdziemy, gorzej się ma sprawa z akcesoriami. Z pomocą przychodzą nam zagraniczne serwisy, gdzie znajdziemy wszystko, czego potrzebujemy.
Zobacz też: Pierwszy motocykl - najgorsze wybory
Podsumowując Yamahę YZF 600 R Thundercat trzeba powiedzieć, że jest to motocykl niedoceniony jednak z bardzo dużym potencjałem na rynku używanym. Ja osobiście polecam go również jako pierwszy motocykl, bo ma dość zrównoważony temperament, a użytkując go będziemy wstanie określić się czy chcemy iść bardziej w turystykę czy może sport. Ceny używanych sztuk wahają się w przedziale 5-12 tyś. zł. Jest to dość duża rozbieżność jednak więcej zależy od stanu niż wieku motocykla.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.