Gwarancja i nieautoryzowany serwis: jak nie stracić gwarancji producenta?
REKLAMA
REKLAMA
Dyrektywa GVO
Zacznijmy od rozszyfrowania czym tak naprawdę jest dyrektywa GVO. Otóż jest to przepis gwarantujący kierowcy wolny wybór w doborze mechanika w dowolnym momencie eksploatacji auta. Mówiąc jeszcze ogólniej: Zgodnie z europejskim prawem producent auta nie może nas zmusić do korzystania z ASO – nawet jeśli jest ono nowe i... tym bardziej nie pod groźbą utraty gwarancji. Brzmi doskonale? To teraz mniej „jasne strony” dyrektywy GVO:
REKLAMA
Otóż przegląd samochodu można zrobić wszędzie, ale musi być – i tu dosłowny cytat z książki gwarancyjnej - wykonany zgodnie ze wszystkimi zaleceniami producenta w tym zakresie. Dotyczy to zarówno spełnienia wszystkich czynności, jakie obejmuje dany przegląd, jak i zastosowania odpowiednich części zamiennych.
Zobacz też: Badanie w ASO przed zakupem – podpowiadamy za co warto dopłacić?
Jeśli chodzi o części nikt nie ma chyba wątpliwości, że producenci dopuszczają według instrukcji serwisowych wykorzystanie tylko „fabrycznych” elementów. Zatem jeśli chcemy zachować gwarancję ZAPOMINAMY O ZAMIENNIKACH...
Prawdziwym dramatem jest jednak stwierdzenie „wszystkie przewidziane czynności”. Co to znaczy? Tak naprawdę wiedzą to tylko i wyłącznie trenerzy ekip serwisów fabrycznych i w razie wątpliwości to niestety oni będą wyrocznią. Co gorsza jeśli zostanie nam udowodnione, że coś zostało zrobione nie tak jak jest to napisane w oficjalnej księdze czynności serwisowych (do której dostęp ma oczywiście tylko ASO), to z gwarancją producenta trzeba raczej już się pożegnać.
Zobacz też: Jak nie dać się oszukać podczas badania w ASO?
Poza tym gwarancja to nie jedyna rzecz, jaką można stracić, rezygnując z serwisowania auta w autoryzowanych stacjach obsługi. Co prawda korzyści z pewnych przywilejów mogą przyjść dopiero po latach i wcale nie ma pewności, że to my ich doświadczymy. Niemniej jednak, decydując się na okresowe przeglądy gwarancyjne poza siecią ASO, warto zastanowić się, czy związany z tym bilans zysków i strat będzie dla nas opłacalny.
Co zyskasz, a co stracisz
PLUSY:
Można liczyć na spore oszczędności, rzędu nawet kilkuset złotych.
- Na przykład za podstawowy przegląd peugeota 1,4 trzeba zapłacić w ASO ok. 450 zł, a w sieci tzw. szybkich serwisów kosztuje to maksymalnie 250 zł,
- Toyota yaris 1,0 - przegląd po 15 tys. km - w ASO 608 zł, w sieci szybkich serwisów - 250 zł, przegląd po 30 tys. km - w ASO 840 zł, w sieci szybkich serwisów przegląd rozszerzony kosztuje 369 zł,
- Citroen C4 1,4 - przegląd po 20 tys. km w ASO - 900 zł, w byłym autoryzowanym warsztacie tej marki - ok. 650 zł,
- Skoda fabia 1,2 - przegląd po 15 tys. km w ASO kosztuje ok. 400-450 zł, w niezależnej sieci warsztatów - ok. 300-350 zł.
MINUSY:
- Jeśli przegląd gwarancyjny nie zostanie wykonany zgodnie z wymogami producenta, to będzie to podstawą do utraty gwarancji. Za zgłoszoną wtedy naprawę gwarancyjną w ASO trzeba będzie zapłacić z własnej kieszeni. ASO musi udowodnić, że zły przegląd miał wpływ na tę usterkę,
- W bazie danych ASO auto ma niepełną lub nawet zupełnie pustą historię serwisową, a to może mieć znaczenie przy odsprzedaży samochodu,
- Brak auta na przeglądach w ASO uniemożliwia wykonanie mniej poważnych napraw w ramach tzw. akcji serwisowych, które nie dotyczą bezpieczeństwa i nie wymagają listownego powiadamiania właściciela pojazdu,
- Rezygnacja z serwisowania w ASO to brak możliwości przedłużenia w tej sieci gwarancji serwisowej po okresie gwarancji producenta,
- Po okresie gwarancji wiele napraw wykonuje się w ramach tzw. dobrej woli producenta, który może pokryć część lub całość wydatków z tym związanych. Właściciel auta, które nie było serwisowane w ASO, na taki przywilej nie ma co liczyć.
REKLAMA
REKLAMA