Kłamstwo zgodne z prawem: „bezwypadkowe” auto z ogłoszenia może być bite
REKLAMA
REKLAMA
Wydawałoby się, że uczciwość zobowiązuje. Czytając ogłoszenia o sprzedaży używanych aut, dzielimy je na dwie grupy: uszkodzone (te zwykle pomijamy, chyba że szukamy części) i bezwypadkowe. Od tych ostatnich spodziewamy się, że nikt nigdy nimi w nic nie uderzył. Oczywiście sprzedający zawsze może skłamać, jednak za niezgodność z umową kupujący może dochodzić swoich praw na drodze sądowej.
REKLAMA
Sprzedający skłamał... ale nie skłamał
REKLAMA
Okazuje się jednak, że jeśli kupimy auto opisane jako "bezwypadkowe", po czym okaże się, że brało udział w stłuczce i jeden z elementów jest niechlujnie poszpachlowany i polakierowany, to sprzedający wcale nie wprowadza nas nie okłamuje. Dlaczego?
Otóż zgodnie z prawem o ruchu drogowym istnieje różnica pomiędzy definicją kolizji a wypadku. W skrócie, wypadek to kolizja z rannymi lub ofiarami śmiertelnymi. Jeśli auto brało udział w kolizji (czyli bez rannych lub ofiar śmiertelnych), to w zasadzie jest autem "bezwypadkowym". Mijaniem się z prawdą byłoby dopiero określenie go jako "bezkolizyjne".
Zobacz też: Czy sprzedawca może nie odpowiadać za wady samochodu?
Powinniśmy szczególnie zwrócić na to uwagę oglądając lub kupując używane auto. Nawet przez telefon należy precyzyjnie dopytać, czy auto "bezwypadkowe" na pewno nie brało udziału w jakiejś poważniejszej stłuczce - nowoczesne auta są na tyle bezpieczne, że nawet poważna kolizja, która wywołała nawet szkodę całkowitą, nie spowodowała uszczerbku na zdrowiu.
REKLAMA
REKLAMA