Osiedlowy chaos: śnieg, mandaty i zgrzytanie zębów
REKLAMA
REKLAMA
Parkowanie pod klatkami, blokowanie śmietników, zastawianie dróg przeciwpożarowych - kierowcy z braku miejsc parkują gdzie się da, po czym skarżą jedni na drugich. Wezwana na miejsce straż miejska potrafi wlepić nawet kilka mandatów naraz.
REKLAMA
Niedawna zmiana przepisów pozwoliła policji i straży miejskiej interweniować również na drogach wewnętrznych (w tym osiedlowych uliczkach). Problem z parkowaniem na osiedlach istnieje jednak od lat.
Nadgorliwość
Kierowcy narzekają na nadgorliwość straży miejskiej. Wiele osób nadal jest zdziwionych nowymi uprawnieniami służb. – Na początku obowiązywania nowych przepisów, czyli od czwartego września, lawinowo wzrosła liczba zgłoszeń – powiedział DGP Jacek Pietraszewski, rzecznik straży miejskiej w Białymstoku. Najczęstsze zgłoszenia to donosy na pozostawiony w zabronionym miejscu samochód.
Zobacz również: Młody kierowca szybciej niż 50 km/h nie pojedzie
Jak twierdzi Jacek Pietraszewski, niezadowolenie najczęściej występuje na osiedlach, gdzie jest za mało miejsc parkingowych, np. gdy spółdzielnia wyznaczyła 40 miejsc parkingowych, a aut jest 60. Często zdarza się, że straż miejska jest wzywana do takich miejsc przez same spółdzielnie.
Brak interwencji
Co ciekawe, najczęściej mieszkańcy skarżą się na... brak interwencji ze strony straży miejskiej. Powodem jest brak dwóch rozporządzeń: o znakach strefy ruchu i zasadach ustanawiania strefy ruchu na drodze wewnętrznej. Według przepisów, gdy zarządca drogi wewnętrznej ustanowi ją strefą ruchu, kierowcę można będzie ukarać za dowolne inne przewinienie, np. jazdę bez pasów lub świateł. Nie wiadomo, kiedy stosowne rozporządzenia się pojawią.
Zobacz również: Czy kobiety jeżdżą gorzej?
REKLAMA
REKLAMA