Test Kia Rio: Wiatr ze wschodu
REKLAMA
REKLAMA
Nie pamiętam, czy w przypadku reklamy nowego dziecka firmy Kia, trzeciej generacji modelu Rio, było to celowe, czy akurat kablówka tak puszczała, ale kiedy zobaczyłem to auto w rzeczywistości nie czułem rozczarowania, wręcz przeciwnie. Długa na ponad cztery metry Rio jest “szersza niż wyższa”, co w klasie B z dalekiego wschodu nie zawsze było regułą. Poprzednik był w miarę udany, ale teraz nieduża Kia prezentuje się nadzwyczaj rasowo. Kojarzy się bardziej z większym bratem ProCeedem, niż ze zwykłym Ceedem. Każdy element stylizacji nadwozia kipi nowoczesnością i jednocześnie idealnie współgra z pozostałymi tworząc niespotykaną u konkurencji - no może tylko w Seacie Ibiza - lekkość i wrażenie ruchu.
REKLAMA
Zobacz też: Pierwsza jazda: nowa Kia Cee’d – koreański Golf
Wnętrze Rio jest po prostu idealne. Przynajmniej jak dla mnie, gdyż posiada dokładnie to, co najbardziej cenię - potrójne zegary w kanałach, grubą kierownicę, minimalistyczną deskę rozdzielczą z czerwonym podświetleniem wielkich gałek i klawiszy, a białym zegarów, która odbywa się w górnych partiach przodu, a więc nie gryzie w kolano, świetnie ukształtowane fotele i przemyślane schowki i uchwyty. Materiały wykończenia deski robią lepsze wrażenie w dotyku, niż wzrokowe. System audio gra bardzo dobrze, jak w niektórych autach z “zestawem sygnowanym przez…”. Wracając jeszcze do kierownicy - mogłaby mieć jeszcze bardziej pionowe ustawienie lepiej współgrające z najniższym położeniem siedziska fotela. Bagażnik o pojemności 288 litrów można oczywiście powiększyć wypraszając pasażerów kanapy, ale największą jego zaletą są haczyki na siatki z zakupami.
Zobacz też: Test Kia Optima: Mistrzyni pierwszego wrażenia
Mocny, jak na swoją pojemność i brak turbiny silnik 1.4 DOHC CVVT bardzo wcześnie budzi swoje 109 koni i z samego dołu ciągnie przyjemnie prostując plecy kierowcy na oparciu fotela. Niby niezbyt spontanicznie reaguje w wyższych zakresach obrotów, ale za to trzyma formę w pozostałych i jest bardzo elastyczny. Do tego współpracuje z sześciobiegową skrzynią, która tej elastyczności pomaga wykorzystując fizyczność kierowcy, ale też wpływa na obniżenie zużycie paliwa, jeśli ktoś zechce jeździć momentem. Do tego brzmi doskonale - przyjemnie, sportowo mruczy, ale dopiero przy wyższych obrotach, bo na biegu jałowym w ogóle go nie słychać.
Zobacz też: Kia Rio: jaką wybrać? Poradnik kupującego
Jeśli chodzi o zachowanie na drodze, to dla większości użytkowników będzie ono wystarczająco komfortowe i przewidywalne. Zawieszenie jest dość sprężyste, co jednak nie wpływa negatywnie na przyczepność w szybko pokonywanych zakrętach, pod warunkiem, że nawierzchnia nie kryje niespodzianek. Nawet na granitowej kostce, równej i suchej, Rio trzymało się jak przyklejone - na dość wąskich zimówkach o stosunkowo wysokim profilu. Gdybyśmy mieli założone szersze, sportowe opony na dobrych felgach wrażenia byłyby jeszcze lepsze. Układ kierowniczy zachowuje niewielkie opóźnienie, które jest wygodne przy codziennej jeździe, jednocześnie nie przeszkadza przy bardziej dynamicznej. Hamowanie odbywa się sprawnie z dobrą kontrolą siły i bez przedwczesnej interwencji ABSu.
Zobacz też: Test Kia Rio: satysfakcja gwarantowana
Kia Rio na pewno jest jedną z najmocniejszych pozycji w swojej klasie, można ją spokojnie postawić w towarzystwie Suzuki Swifta i Seata Ibizy, czyli małych aut o sportowym zacięciu, przynajmniej w stylizacji, jeśli mówimy o wersji podstawowej. Jej koszt w przypadku Rio to 37700, jednak nasza testówka w wersji wyposażenia XL, którą łatwo na pierwszy rzut oka poznać po światłach LED z przodu i z tyłu ceni się na 53490. Warto? Warto.
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
REKLAMA