Test Suzuki Alto: Take male Alto
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Pamiętam pierwszą osłonę doskonałej gry konsolowej Gran Turismo. W trybie kariery zaczynało się od wyścigów najmniejszymi autami, które można było oczywiście tuningować w miarę posuwania się w górę po jej szczeblach. Do wyboru na początek było kilka maluszków z całego świata, między innymi nieśmiertelny Fiat „Batyskaf” Seicento i właśnie Suzuki „Japończyk” Alto. Fiat był mocniejszy na każdym etapie ulepszeń, ale Suzuki wygrywało w kategorii „Się Klejenie Do Toru”.
REKLAMA
Dzisiejsze Alto produkowane jest w Indiach razem z bliźniaczym modelem Nissana - Pixo. Przeznaczone jest na rynki Eropejskie i Azjatyckie - prócz ojczyzny, Japonii, gdzie jeździ coś niby nieco podobnego, lecz bardziej egzotycznego, choć i tak w miarę „wyględnego” w porównaniu z tamtejszymi poprzednikami. Kolorem kampanii jest różowy - czyżby jakaś sugestia segmentu docelowego? W każdym razie z zewnątrz maluch prezentuje się całkiem przystojnie i w przeciwieństwie do kuzyna z kraju kwitnącej wiśni jest szerszy, niż wyższy, co nie jest wcale wadą - przynajmniej w przypadku samochodów. Poza tym ma duże, skośne oczy refletorów i szeroki uśmiech atrapy chłodnicy. Z przodu przyponina postać z japońskiej kreskówki. Z tyłu jest ścięty niemal pionowo, ale pod lekko zaokrąglony dach zaprasza przez 5 par drzwi.
Zobacz też: Opinie kierowców o Suzuki Alto
Wnętrze Alto jest zagospodarowane optymalnie. Ładna deska rozdzielcza ma podniesione wysoko elementy regulacyjne, dzięki czemu pozostawia więcej miejsca na nogi. Nie ma zamykanego schowka, ale za to dość funkcjonalne półki - takie, z których w trakcie jazdy nic przypadkowo nie wyleci. Ciekawym rozwiązaniem jest podświetlana półka pod radiem - idealne miejsce na ważne drobiazgi. We wszystkich bocznych drzwiach są praktycznie ukształtowane kieszenie. Plastiki są średniej jakości, ale dobrze zmontowane. Na uwagę zasługują przednie fotele ze zintegrowanymi zagłówkami przypominające rajdowe kubełki. Tak jak wyglądają, tak się na nich siedzi - pewnie i komfortowo. Tylna, dwumiejscowa kanapa jest również nadspodziewanie wygodna. Po jej złożeniu ze 129-litrowego bagażnika robi się 367-litrowy dając szansę na przewiezienie czegoś większego. Szyby w drugiej parze drzwi są tylko uchylne, co podnosi bezpieczeństwo dzieci.
Zobacz też: Test Mazda3 MPS: Generator endorfin
Pod maleńką maską Alto ukrywa się drugi co do wielkości, a jedyny dostępny w Polsce silnik benzynowy, trzycylindrowy o pojemności 996 cm sześć., mocy 68 KM osiąganej przy 6000 obrotów i momencie 90 Nm przy 3400 obrotów. Motor jest wystarczająco dynamiczny i elastyczny jak do auta ważącego poniżej 900 kg. Przy wyższych obrotach jest dobrze słyszalny w kabinie, więc brak obrotomierza wśród wskaźników przed kierowcą nie przeszkadza, a i radio mp3 występujące w standardzie testowanej wersji Comfort wydaje się zbędne. Jeśli jednak nie próbuje się z silnika wycisnąć niemożliwego, to zadowala się on niewielkimi ilościami paliwa - od 4,5 do 5,5 litra w zależności od gęstości ruchu drogowego. Pięciobiegowa skrzynia ma dobrze dobrane przełożenia, więc sięganie po drążek nie musi być częste, a jest całkiem przyjemne, zważywszy jego płynną i precyzyjną pracę. Alto prowadzi się lekko, sprawnie pokonuje zakręty, jakoś sobie przy tym radząc z nierównościami naszych ulic.
Zobacz też: Mercedes C Coupe: jakiego wybrać? Poradnik kupującego
Do wyboru są dwa kolory zwykłe - czerwony i biały - oraz 8 metalików. Tapicerka występuje w jednej wersji kolorystyczno – deseniowej, czyli szarej w jaśniejsze plamki. Do wyboru są cztery rodzaje alufelg w kolorach srebrnym i czarnym. Oczywiście jako wyposażenie dodatkowe. Cena podstawowa wersji Club to niecałe 30 tysięcy złotych. Największa konkurencja - trojaczki z Kolina. Ale Suzuki Alto ma coś więcej do zaoferowania - swoją bogatą historię, a co za tym idzie – doświadczenie.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.