Dostałeś drogową pocztówkę z Warszawy? Nie wskażesz kierowcy auta, a grozi ci 8 tys. zł mandatu
REKLAMA
REKLAMA
- X w złym miejscu, czyli nie chcesz powiedzieć kto prowadził auto
- Ile wynosi mandat za niewskazanie sprawcy wykroczenia?
- Służby mają zdjęcie, mogą sprawdzić kierowcę
- Musisz potwierdzić, że auto nie było używane wbrew twojej woli. To nie fair
Drogą pocztówką z Warszawy jest oczywiście zdjęcie z fotoradaru. Drogą, bo dziś możemy mówić nawet o karze sięgającej 5000 zł i 15 punktów karnych w przypadku przekroczenia prędkości. Z Warszawy, bo listy są przesyłane z CANARD (jednostki ITD), która ma siedzibę właśnie w stolicy. O co jednak chodzi z tym nieuważnym postawieniem krzyżyka na formularzu?
REKLAMA
X w złym miejscu, czyli nie chcesz powiedzieć kto prowadził auto
Informację w sprawie zarejestrowanego wykroczenia zawsze otrzymuje właściciel pojazdu. ITD ustala jego dane na podstawie informacji z bazy CEPiK. Właściciel w pierwszej kolejności musi złożyć oświadczenie dotyczące kierującego w danym czasie. Może w tym zakresie:
- wskazać na siebie i zgodzić się na mandat karny lub odmówić jego przyjęcia.
- wskazać inną osobę, która w danym czasie prowadziła. Musi podać jej dane.
- poinformować, że nie zdradzi tożsamości prowadzącego i albo przyjąć mandat z tego tytułu, albo odmówić przyjęcia mandatu.
Krzyżykiem postawionym w złym miejscu jest oznaczenie, że właściciel nie zdradzi tożsamości kierującego. Świadome ukrywanie sprawcy wykroczenia od 2022 r. jest surowo karane. Mandat w takim przypadku może sięgnąć nawet 8000 zł.
Ile wynosi mandat za niewskazanie sprawcy wykroczenia?
Kwestię odpowiedzialności mandatowe w zakresie niewskazania kierującego pojazdem w oznaczonym czasie reguluje art. 96 par. 3 ustawy Kodeks wykroczeń. On penalizuje wykroczenie i precyzyjnie wskazuje wartość grzywny. Właściciel samochodu musi się liczyć z mandatem wynoszącym:
- od 4000 do 8000 zł wtedy, gdy sprawa dotyczy postępowania o przestępstwo,
- od 2000 do 8000 zł wtedy, gdy sprawa dotyczy spowodowania zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym,
- od 800 do 5000 zł wtedy, gdy sprawa dotyczy przekroczenia dopuszczalnej prędkości (przy czym grzywna to minimum 800 zł i dwukrotność kwoty przewidzianej za dane przekroczenie prędkości),
- od 500 do 8000 zł wtedy, gdy sprawa dotyczy pozostałych wykroczeń.
W sytuacji, w której właściciel odmówi przyjęcia mandatu, sprawa trafi do sądu. Sędzia będzie mógł orzec w stosunku do właściciela pojazdu nawet 30 tys. zł grzywny.
Przykład: fotoradar zarejestrował przekroczenie prędkości o 43 km/h. Mandat za to wykroczenie wynosi 1000 zł. Właściciel auta, który nie wskaże kierującego, otrzyma zatem 2000 zł grzywny.
Służby mają zdjęcie, mogą sprawdzić kierowcę
REKLAMA
Warto rozpatrzyć jeszcze jeden przypadek. Powiedzmy, że pojazd złapany przez fotoradar, przekroczył prędkość o 28 km/h. To oznacza, że kierujący nim dostanie 400 zł mandatu i 7 punktów karnych. Kierującym był właściciel, jednak nie chce on dopisywać sobie kolejnych punktów karnych. Woli zatem odmówić wskazania tożsamości kierującego. W takim przypadku dostanie 800 zł mandatu, ale bez punktów. Opłacalny układ.
Sposób wydaje się sprytny, jednak ITD może szybko pokrzyżować właścicielowi auta plany. Zdjęcia wykonywane przez współczesne fotoradary są mocno wyraźne. Pozwalają na stwierdzenie tożsamości sprawcy wykroczenia. Bywa zatem, że wizerunek kierującego inspektorzy porównują ze zdjęciem właściciela auta zapisanym w Rejestrze Dowodów Osobistych. W takim przypadku stwierdzenie, że właściciel nie zna personaliów sprawcy, może stać się powodem nie tylko mandatu, ale i odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań. Warto o tym pamiętać.
Musisz potwierdzić, że auto nie było używane wbrew twojej woli. To nie fair
REKLAMA
Oświadczenie nr 3 zawarte w piśmie od ITD wysłanym po zarejestrowaniu wykroczenia przez fotoradar zawiera jeszcze jedną ciekawostkę. Zwróćcie bowiem uwagę na formułkę, która pojawia się już w pierwszym zdaniu. A brzmi ona tak: "oświadczam, że pojazd, którym popełniono wykroczenie opisane w raporcie, nie był w tym czasie używany wbrew mojej woli i wiedzy przez nieznaną mi osobę, czemu nie mogłem(am) zapobiec". Taka treść z góry narzuca kierowcy, że samochód nie mógł być skradziony lub używany rzeczywiście bez wiedzy kierowcy.
Tak, treść z punktu widzenia ITD jest zrozumiała. Zamyka kierowcy pole do popisu w kwestii formułowania wymówek. Z punktu widzenia właściciela auta nie jest jednak fair. Bo może się okazać, że nie było go w Polsce i np. znajomy opiekujący się mieszkaniem pożyczył auto totalnie bez jego wiedzy. Inspekcja natomiast zakłada, że obowiązkiem właściciela jest posiadanie wiedzy na temat używania pojazdu. A ewentualną obronę przenosi do przewodu sądowego. Bo kierowca jest zmuszony odmówić przyjęcia mandatu.
Kwestię tą poruszył ostatnio RPO. Zwrócił on uwagę na fakt, że zmuszanie kierowcy na obciążenie np. samego siebie jest niezgodne z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Skierował zatem apel do ministerstwa sprawiedliwości i wnosi o zmianę przepisów w tym zakresie.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.