Zakaz sprzedaży aut spalinowych od 2035 r. Co z ciężarówkami?
REKLAMA
REKLAMA
- Zakaz sprzedaży aut spalinowych od 2035 r. Aut osobowych oczywiście
- Spalinowych osobówek nie będzie. Co z ciężarówkami?
- Spalinowe ciężarówki emitują 34 proc. CO2!
- Osobówki się uciska. Ciężarówki mają absolutny luz. Czemu?
- 5 lat sprzedaży ciężarówek to emisja CO2 sześciu krajów
- Napęd elektryczny w formie bateryjnej jest ślepą uliczką
- Polska do elektryfikacji nie jest przygotowana i nie będzie
- Elektryk emituje 140 g CO2/km. Hybryda tylko 99 g...
Zakaz sprzedaży aut spalinowych od 2035 r. Aut osobowych oczywiście
W roku 2035 z salonu samochodowego w Europie ma wyjechać ostatni samochód o napędzie spalinowym. Nie mówimy zatem wyłącznie o benzyniakach czy dieslach, ale również hybrydach, w tym plug-in. Cel? Chodzi o klimat, środowisko naturalne i jakość powietrza. Kierowcom w Polsce nowe regulacje nie przypadły do gustu. Do wprowadzenia zakazu sprzedaży aut spalinowych od dziś zostało 13 lat. My natomiast jesteśmy w czarnym lesie pod względem ilości ładowarek czy ilości elektryków. Tych jest na razie jakiś... promil.
REKLAMA
Zobacz również: Zakaz sprzedaży samochodów spalinowych od 2035 roku. To już pewne!
Spalinowych osobówek nie będzie. Co z ciężarówkami?
Tematu zakazu sprzedaży aut spalinowych nie będziemy już jednak rozgrzebywać. Bo jest jeszcze jedna kwestia, która z jego punktu widzenia nabiera coraz większego znaczenia. I kwestia ta dotyczy samochodów ciężarowych. Te powyższym zakazem objęte nie były. Czy będą? Unia Europejska przygotowuje się do prezentacji nowych norm emisji dla pojazdów ciężarowych w listopadzie. Tylko czy będą one równie restrykcyjne, co w przypadku aut osobowych? No właśnie.
Spalinowe ciężarówki emitują 34 proc. CO2!
REKLAMA
Pytanie jest palące. I najlepiej pokazuje to struktura parku samochodowego w Europie. O ile ciężarówkom przypada zaledwie 4 proc. ogólnej liczby pojazdów, o tyle odpowiadają one już za wyemitowanie aż 34 proc. CO2. A na tym nie koniec. Szczególnie że według szacunków Komisji Europejskiej w latach 2020-2050 ruch ciężarówek w samej Polsce wzrośnie o 73 proc., a autobusów o 55 proc. A skutkiem takiej sytuacji będzie zdaniem organizacji Transport & Environment to, że tylko do roku 2030 zwiększona flota ciężarówek praktycznie wyzeruje wszystkie ograniczenia emisyjne nałożone na samochody osobowe.
Tylko w latach 1990-2019 poziom emisji CO2 z pojazdów ciężarowych w Polsce wzrósł czterokrotnie. A to nie koniec. Obecnie ciężarówki i autobusy spalają 53 proc. oleju napędowego zużywanego przez polski transport drogowy.
Osobówki się uciska. Ciężarówki mają absolutny luz. Czemu?
REKLAMA
W skrócie sytuacja wygląda w sposób następujący. Kierowcy samochodów osobowych mają być obejmowani kolejnymi restrykcjami i zmuszani do przesiadki do samochodów elektrycznych, a wszystko w imię ekologii i ratowania planety. Jednocześnie w tym samym czasie transport kołowy będzie ignorowany przez nowe przepisy. Przez co w najbliższych latach wyzeruje skutek, który uda się osiągnąć kosztem prywatnych właścicieli samochodów. Sprawiedliwość? Żadna!
Transport jest największym problemem klimatycznym w Europie, a ciężarówki coraz bardziej się do tego przyczyniają. Jeśli UE nie zmieni trendu ich sprzedaży, zanieczyszczające samochody ciężarowe zniwelują wszystkie sukcesy w ograniczeniu emisji osiągnięte dzięki elektryfikacji pojazdów rozpoczętej po 2020 roku – powiedział Rafał Bajczuk, dyrektor starszy analityk w Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych.
5 lat sprzedaży ciężarówek to emisja CO2 sześciu krajów
No dobrze, ale co tak naprawdę należałoby zrobić, aby efekt oszczędzania przez osobówki i dopełniania emisji przez ciężarówki zniwelować? Rozwiązanie może być jedno. Chodzi o zakończenie sprzedaży nowych ciężarówek z silnikami spalinowymi do 2030 roku. Tyle że data ta jest zdecydowanie zbyt optymistyczna i raczej trudna do osiągnięcia. Zarówno z technologicznego, jak i ludzkiego punktu widzenia. Bo nie chodzi o to, że ciężarówek takich przez 8 lat zaprojektować się nie da. Później ktoś je musi jeszcze kupić...
Przesunięcie terminu wykasowania ze sprzedaży ciężarówek spalinowych tylko o 5 lat oznacza wyemitowanie przez te pojazdy w całym cyklu życia nawet 644 milionów ton CO2. To mniej więcej tyle, ile rocznie emitują Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Włochy, Hiszpania i Polska – oczywiście razem wzięte! Różnica nie jest zatem subtelna...
Napęd elektryczny w formie bateryjnej jest ślepą uliczką
Motoryzacja w Europie znalazła się trochę w ślepej uliczce. Kierowców prywatnych uciska się i zmusza się ich do zmiany technologii. W tym samym czasie kierowcy pojazdów ciężarowych mają ogromną dowolność. Czy zmiany w tym modelu nadejdą? Być może i tak, ale nadal będą to zmiany czysto legislacyjne. Nie wiadomo w jakim stopniu przełożą się na rynek samochodowy. A to może prowadzić tak naprawdę do jednego wniosku. Można odnieść coraz mocniejsze wrażenie, że elektryfikacja motoryzacji naprawdę jest ślepą uliczką. Włodarze UE wybrali rozwiązanie najłatwiejsze i chyba postawili na złego konia.
Napęd elektryczny może być dobrym pomysłem. Ale nie w wersji, w której czerpie energię z baterii zasilanej z sieci. Musi mieć własne źródło zasilania. Najlepiej żeby był zatem podłączony do ogniwa paliwowego. To kasuje wiele znaków zapytania.
Polska do elektryfikacji nie jest przygotowana i nie będzie
W Polsce droga do postawienia stacji szybkiego ładowania prowadzi przez dwa lata starania się o wszelkie pozwolenia i przyłącza. Postawienie ładowarki w garażu wymaga audytu energetycznego bloku, zwiększenia przyłącza i poprowadzenia kabli przez całą halę garażową, a gdy ktoś nie ma własnego garażu, nie postawi słupka przed blokiem. Bo niby gdzie... Nigdy nie wiadomo, gdzie tej nocy zaparkuje auto. Co więcej, Polacy nie rzucają się na elektryki. Te stanowią promil sprzedaży nowych aut, a do tego są drogie i w dobie obecnych problemów nie da się ich produkować masowo.
Elektryk emituje 140 g CO2/km. Hybryda tylko 99 g...
Pikanterii sprawie dodaje jeszcze jeden fakt. Chodzi o przeliczenie przygotowane przez Toyotę. Prezes Jacek Pawlak, prezesa Toyoty Central Europe powiedział w wywiadzie dla magazynu "Auto świat", że "Przeciętny samochód elektryczny zużywa 20 kWh/100 km, tymczasem wyprodukowanie 1 kWh z węgla to emisja 650-700 g dwutlenku węgla. Daje to 140 g CO2/km, a przecież hybrydowa Toyota Corolla 1.8 Hybrid emituje średnio już 99 g CO2/km." W skrócie elektryki dla przykładu w Polsce z kretesem przegrywają z mitem mówiącym o ich ekologiczności. Ekologiczność elektryków okazuje być jedynie zgrabnie przygotowanym PR-em.
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
REKLAMA