Branża transportowa a wojna. Załamał się rynek wschodni.
REKLAMA
REKLAMA
Branża transportowa przeżywa poważny kryzys
Niełatwy czas przed firmami z branży transportowej. Zmiana warunków pracy kierowców w ramach unijnego Pakietu mobilności, rosnące ceny paliw i sytuacja związana z rosyjską agresją na Ukrainie sprawiają, że aż 24 proc. z nich obawia się ryzyka upadłości w roku 2022 – tak wynika z badania opracowanego przez Keralla Research. I ciężko zakładać, że kolejne miesiące przyniosą zasadniczą poprawę sytuacji.
REKLAMA
W ciągu kilku tygodni od rozpoczęcia konfliktu w Ukrainie, cena oleju napędowego poszybowała z 5,8 zł do poziomu nawet 7,99 złotych za litr. To wzrost o blisko 40 proc. A to zaledwie jeden z problemów.
Zobacz również: Ceny paliw a branża transportowa. Czyli 8 zł za litr w praktyce
Branża transportowa a wojna. Po pierwsze mały popyt
Wojna i idące za nią sankcje sprawiły, że praktycznie z dnia na dzień niemalże do zera spadł popyt na usługi transportowe na rynek wschodni. To wymusiło zatem zdecydowaną obniżkę stawek na kursach proponowanych do realizacji. O jak dużym załamaniu mówimy? To jest wręcz potężne. Jak wskazują dane pochodzące z systemu Metrix, ilość zleceń dotyczących wyjazdu do Ukrainy spadła nawet o 97 proc., Rosji 73 proc., a Białorusi 60 proc.
W tym samym czasie indeks stawek spadł o 30 proc. dla Ukrainy i aż 78 proc. w przypadku Białorusi.
Branża transportowa a wojna. Po drugie sprawy wizerunkowe
REKLAMA
Transport w kierunku Białorusi pozostaje aktywny w 40 proc. Niestety to nie oznacza, że na ustach właścicieli firm pojawia się uśmiech. Bo i z tym kierunkiem wiążą się poważne problemy. Po pierwsze białoruskie zaangażowanie w wojnę w Ukrainie sprawia, że firmy jeżdżące do tego kraju narażają swój wizerunek. Po drugie ludzie organizują protesty i blokady. W ich wyniku kolejki TIR-ów osiągają nawet 30 km długości.
Większość polskich firm transportowych, realizuje zlecenia na Zachód Europy. To jednak czasami oznacza, że realizują one dostawy np. z Niemiec czy Francji na Wschód. Każde ograniczenie w transporcie, powoduje nie tylko utratę części zleceń i kontrahentów, ale także kłopoty z zapłatą za już zrealizowane usługi. A problem z płynnością w branży nie jest zjawiskiem nowym. Klienci przewoźników już od kilku lat generowali znaczącą wartość niezapłaconych faktur. – ocenia Marek Sikorski z Finea, firmy świadczącej usługi mikrofaktoringowe.
Zobacz również: Transport drogowy 2022: O czym będzie mówić branża?
Branża transportowa a wojna. Po trzecie odpływ Ukraińców
Kolejnym problemem branży transportowej związanym z wojną jest odpływ kierowców. Jak podaje Ogólnopolski Związek Pracodawców Transportu Drogowego, w transporcie pracuje w sumie 110 tys. Ukraińców. 33 tys. z nich już odeszło z pracy, wróciło do ojczyzny i zaciągnęło się do armii. I problem jest o tyle palący, że już bez odpływu Ukraińców w branży brakowało nawet 100 tys. osób do pracy. Sytuacja powoli staje się zatem dosłownie dramatyczna.
Problem branży transportowej to opóźnienia w płatnościach
Gdyby wszystkich problemów było mało, firmy transportowe gniotą codzienne koszty. A te niestety nie pójdą na urlop i raczej nie można liczyć na ich odroczenie.
Właściciele firm transportowych dzisiaj nie mogą czekać na zapłatę za usługę 60 dni. Raty leasingów i kredytów za środki transportu nie spłacą się same, a rosnące ceny paliwa powodują, że kierowcy wyczerpali swoje oszczędności. Aby przetrwać niespokojne czasy, branża przygląda się możliwościom, jakie dają mechanizmy przyspieszające obieg pieniądza jak faktoring. Obecnie jest to powszechnie rozwiązanie dla firm transportowych – przyspieszyć zapłatę za swoją usługę, by móc spokojnie realizować obecne zlecenia. – stwierdza Marek Sikorski z Finea.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.