Pierwszy motocykl - najgorsze wybory
REKLAMA
REKLAMA
BMW R 1200 GS
Motocykl legenda, preferowany przez ludzi, którzy najchętniej wybraliby się w podróż dookoła świata. Najlepiej jak jest to wersja Adveture z metalowymi kuframi, halogenami i okratowanym przednim światłem. Oczywiście musi jeszcze być ubrudzony w błocie. Niestety w ostatnich latach wraz ze wzrostem popularności tego modelu, zaczęto go traktować jako odpowiednik samochodowego SUV-a. Ten wielki turystyczny endurak jest zdecydowanie nie do polecenia jako pierwszy motocykl. Po pierwsze: wymiary przybliżone do trójdrzwiowej szafy gdańskiej, po drugie: masa, która wraz z jeźdźcem i bagażem przybliżona jest do masy auta miejskiego, po trzecie: wysokość i punkt ciężkości. Wszystkie te czynniki sprawiają, że nawet wprawiony jeździec potrzebuje chwili czasu, aby przyzwyczaić się do tego monstrum i sprawnie się poruszać. Dla osoby, która wcześniej nie jeździła będzie to walka o przeżycie i pozostanie w pozycji pionowej przy każdym stopie. Nie tyczy się to tylko GS-a, a wszystkich dużych turystycznych enduro, które wykazują się podobnymi cechami.
REKLAMA
Zobacz też: Opony - fakty i mity
Honda CRF 450X
Ten hardcorowy cross stanie się zabójcą jeżeli wpadnie w nieodpowiednie ręce. Guma z pierwszego drugie, trzeciego ,każdego biegu? No problem, odwijasz i masz. Jeżeli jesteś fanem crossu i taplania się w błocie od świtu do nocy, to zdecydowanie jest to motocykl dla Ciebie. Nie zaczynaj przygody z "motokrosem" od tego sprzętu, bo skończysz ją bardzo szybko i to z przykrymi skutkami. Motocykl tak naprawdę dla starych wyjadaczy, których również potrafi czasem zaskoczyć. Jest to najwyższa klasa motocykli crossowych, mocny, stosunkowo ciężki i piekielnie szybki, rwie wszystko co wpadnie mu pod koła. Cross jest bardzo techniczną dyscypliną motocyklową, w związku z czym ten sprzęt nie nadaje się do jej nauki. CRF jest dla ludzi, którzy mają tę technikę w małym palcu, a zamiast krwi w ich żyłach krąży benzyna.
Suzuki Intruder M1800
Dlaczego Intruder to nie najrozsądniejszy pomysł na pierwszy sprzęt? Bo jest olbrzymi. Kiedy wchodził na rynek miał największą moc, największe tłoki i najszerszą tylną oponę wśród powercruserów z silnikami V2. Mimo „tylko” 125 KM, posiada 160 Nm, które katapultują jeźdźca za każdym pociągnięciem manetki. Niski środek ciężkości i mały prześwit powodują, że kręte drogi nie są jego ulubionym środowiskiem. Aby opanować Intrudera M1800 trzeba mieć odpowiednie doświadczenie i warunki fizyczne.
Zobacz też: Zakup używanego motocykla
Suzuki GSX-R 1300 Hayabusa
REKLAMA
Tego sprzętu chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Pierwszy seryjny motocykl, który przekroczył magiczną granicę 300 km/h. Sokół wędrowny, tak można przetłumaczyć nazwę hayabusa, dysponuje mocą 175 KM, a w drugiej generacji równych 200 KM. Te wartości zapewniają takie osiągi, których nie powstydziłby się niejeden samolot, o samochodach nawet nie wspominając. Wszystko pięknie, ładnie, tylko dlaczego jest głupotą kupować to jako pierwsze moto, przecież manetkę „można” kontrolować? W teorii tak, jednak "busa" została zaprojektowana w tak aerodynamiczny sposób, że nie odczujemy prędkości jaką rozwijamy. Jedynka, dwójka, trójka, a tu nagle 200 na szafie, a nam przychodzi ochota na herbatę i ciastko, bo jest miło i przytulnie.
To jest największa wadą, a zarazem zaletą tego motocykla. Kolejnym wyzwaniem dla kierowcy są gabaryty tej maszyny, która została stworzona do bardzo, bardzo, bardzo szybkiego podróżowania. Rozstaw osi jest duży, tak samo jak masa, co powoduje, że manewrowanie szczególnie przy wyższych prędkościach wymaga odpowiednich umiejętności. Do zatrzymania tego motocykla z prędkości 200 km/h, od momentu zauważenia przeszkody, trzeba ok. 200-300 metrów w zależności od umiejętności prowadzącego.
Zobacz też: Honda CBR
Suzuki GSX-R 1100
Te cztery litery, to legenda sportów motocyklowych. W tym wypadku mamy do czynienia z oldscoolowym przecinakiem ze stajni Suzuki, który był „zasilany” sprawdzonym „olejakiem”. Uwielbiany przez tunerów, z racji tego że podnoszenie mocy w tym silniku nie stanowiło większego problemu. Gixer ten, był absolutnie dziki i nigdy nie brakowało mu mocy. Jednak tak jak większość maszyn z tych lat stosunek mocy silnika do zaawansowania technologicznego całej konstrukcji, napawał zmartwieniem. Nie można powiedzieć, że to rower z silnikiem odrzutowym jednak prowadzenie motocykla zostawiało wiele do życzenia. Na rynku motocykli używanych można spotkać zadbane sztuki za nieduże pieniądze, co kusi młodego nabywcę. Jednoznacznie odradzamy.
Suzuki SV 1000
Ten popularny w mniejszej wersji widlak Suzuki jest potomkiem bestialskiego, niepohamowanego i obrzydliwie brutalnego TL-a. Mimo, że w wypadku SV okiełzano nieco silnik i poprawiono zawieszenie, to nadal jest to sprzęt, z którym nie ma żartów;, bo bezpardonowo wymierzy policzek i jeszcze się zaśmieje w twarz. Duża V-ka, która jest sercem tej maszyny ma dość ikry, aby wysadzić z siodła niewprawionego jeźdźca. Fakt, ten zawdzięczamy przede wszystkim dużemu momentowi obrotowemu, który towarzyszy nam już praktycznie od samego dołu. Sportowe hamowanie silnikiem może prowadzić do gleby w wypadku laików. Jest to sprzęt dla lubiących zalety sportowych widlaków i nie chcących wydawać majątku na europejskie odpowiedniki.
Zobacz też: Akcesoria motocyklowe zwiększające finkcjonalność
Kawasaki ZX-10R
Pierwszy litr pod szyldem ZX zadebiutował krótko po R1, która wprowadziła nowe standarty na rynek. Stosunek mocy do masy równy 1 KM na 1 kg może stanowić nie lada problem dla przeciętnego zjadacza chleba, nie mówić już o początkujących. Pokłady mocy i sposób jej oddawania są czystym szaleństwem. Agresywna charakterystyka jednostki sprawia, że ten motocykl teoretycznie tylko nadaje się do jazdy po publicznych drogach. Sam fakt, że na pierwszym biegu można złamać wszystkie ograniczenia prędkości, powinien dać do myślenia. Motocykl ten jest zestrojony w taki sposób, że wszystkie nastawy są podyktowane prędkościami i siłami jakie generuje ten motocykl, co przy np. zwykłym high-sidzie skutkuje lotem na księżyc. Podobnie niewprawna ręka na hamulcu, może poskutkować wymyślną glebą. Ta specyfikacja tyczy się generalnie wszystkich maszyn sportowych o pojemności oscylującej wokół litra.
Zobacz też: Prawidłowa zmiana biegów
Yamaha R6
Ten przebojowy motocykl został wypuszczony na rynek w 1999r. Była ona następcą wysłużonego i już nienadążającego za konkurencją thundercata. Podobnie jak w przypadku sportowych litrów, nikt tutaj nie idzie na kompromisy i R6 tylko dzięki paru zabiegom została dopuszczona do ruchu ulicznego. Specyfikacja sportowych 600-tek jest taka, że oddech łapią dopiero w zakresie powyżej 7-8 tyś obrotów, co prowokuje do odkręcania i nie ma drogi aby to ominąć. Mimo, że zabawa zaczyna się dopiero jak wskazówka obrotomierza przemierzy już połowę drogi do czerwonego pola, to nie znaczy, że tą pierwsza połowę pokonuje w sposób ślamazarny, czy wręcz wolny. Opowieści, że do 8 tyś obrotów trzeba się odpychać nogami należy włożyć między bajki, a opowiadających takie bzdury cofnąć do podstawówki, aby dokształcili się w zakresie podstawowych elementów fizyki. Sześćsetki są jeszcze bardziej wyżyłowanymi jednostkami niż ich więksi bracia o pojemności 1000ccm, bo w tym przypadku wychodzi teoretycznie z jednego litra pojemności 200 KM. Aby się przekonać, że 600-tki wcale nie odstają za bardzo od swoich większych braci, wystarczy spojrzeć na czasy wykręcane na różnego rodzaju zawodach przez obie klasy, a w wprawnych rękach niejedna sześćsetka objedzie na torze litra.
Zobacz też: Wyjazd motocyklem w długą trasę
Yamaha Fazer 1000
Niby fajny motocykl miejsko-turystyczny, ale czy na pewno? Warto zwrócić uwagę, że kilo faza ma silnik przeniesiony wprost z pierwszej R1-ki i dysponuje mocą 150 KM. Taka moc przybrana w owcze ubranie, sprawia że można odnieść złudne wrażenie, że z tym motocyklem poradzi sobie każdy. Niestety tak nie jest. W sieci można znaleźć mnóstwo filmików, które pokazują jak wprawny jeździec łoi skórę konkurencji na bardziej sportowych sprzętach, a przy tym wcale się nie przemęcza. Pierwszy fazer o pojemności 1000 nie okazał się hitem sprzedażowym, w porównaniu ze swoim mniejszym bratem o pojemności 600, jednak pozostaje on bardzo dobrym i wygodnym sprzętem na dalsze wojaże, szczególnie kiedy mamy zamiar poruszać się po autostradach i krętych górskich drogach.
Honda GL 1800 GoldWing
Tego samochodu, ups, motocykla również nie trzeba nikomu przedstawiać. Produkowana od niepamiętnych czasów, z coraz to większą ilością gadżetów i funkcji jest jednym z okrętów flagowych spod znaku wielkiego skrzydła. Ten kolos na kółkach wymiarami równa się z samochodem segmentu B i nie może tutaj być mowy o przeciskaniu się między samochodami w korku, czy parkowaniu gdzie popadnie. Hondy Goldwing są również jednym z ulubionych obiektów wszelkiego rodzaju udoskonalaczy, bo nie można ich nazwać tunerami. Prawie każdy z egzemplarzy został wyposażony w miliony lampek, stroboskopów i jeszcze innych udoskonaleń ku uciesze oka. Silnik pracujący w tym motocyklu to sześciocylindrowy bokser z pięciobiegową skrzynią i dodatkowym wstecznym biegiem. O masie tego motocykla nawet nie ma się co rozpisywać, bo przekracza ona 400 kg wraz z płynami i jeździec, a nierzadko przekracza i pół tony, jak zabierzemy ze sobą trochę rzeczy. Sam fakt ogromnych gabarytów i wagi sprawia, że pomysł kupienia sobie tego motocykla jako pierwszy, byłby iście głupim wyborem.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.