Jak działa dogrzewanie silnika i czym różni się od ogrzewania postojowego?
REKLAMA
REKLAMA
Najprościej rzecz ujmując, dogrzewanie to dość prosty system grzałek zamontowanych w bloku silnika. Grzałki te są zasilane z 220 voltami, czyli z domowego gniazdka. Włączają się na kilka minut, czy to przez wymuszenie ich działania przez kierowcę, czy też o ustalonej godzinie załącza je przełącznik czasowy.
REKLAMA
Zobacz też: Czy odpalanie „na pych” może uszkodzić samochód?
Grzałki ogrzewają płyn chłodzący do nie więcej niż 45 stopni, ten ogrzewa blok silnika i olej dzięki, czemu nie ma problemu z odpaleniem auta nawet przy temperaturach poniżej -35 stopni Celsjusza. Dogrzewanie powoduje również, że z nawiewów praktycznie od razu po odpaleniu auta zaczyna lecieć ciepłe powietrze.
Bez gniazdka ani rusz...
Dogrzewanie silnika jest stosunkowo proste w budowie i montażu. Najbardziej skomplikowany element takiego układu, to elektronika sterująca, połączona z czasowym włącznikiem. Warto przy tym pamiętać, że są systemy pozbawione tego elementu są uruchamiane tylko i wyłącznie ręcznie.
Zobacz też: Co może popsuć się w rozruszniku?
Jedyna niedogodność wiążąca się z dogrzewaniem, to konieczność posiadania gniazdka 220 V blisko miejsca parkingowego. W Skandynawii „słupki” z gniazdkami to norma. W Polsce trzeba sobie radzić na własną rękę, co szczególnie dla mieszkańców wyższych pięter bloków, może być problematyczne.
Jaki jest koszt zamontowania dogrzewania startowego?
Najprostsze kompleksowe systemy dogrzewania silnika kosztują około 600 złotych, czyli 1/4 kwoty, jaką trzeba zapłacić za ogrzewanie postojowe z własnym zasilaniem i komputerem współpracującym z samochodowym systemem wentylacji i klimatyzacji. Montaż grzałek, okablowania, wtyczki i przełącznika w dobrym warsztacie potrwa około trzech godzin. Spowoduje to jednak, że koszt całej operacji wzrośnie do mniej więcej tysiąca złotych. Czy to się opłaca?
Zobacz też: Czym skutkuje pęknięcie paska rozrządu?
Jeśli mamy możliwość podłączenia auta do prądu, koszt zamontowania dogrzewania silnika – przynajmniej w teorii - może się zwrócić już po dwóch latach. Wszystko przez wyraźnie zauważalny spadek zużycia paliwa. Silnik nigdy nie będzie startował „na zimno”, co daje oszczędności rzędu od 5% do nawet 15% mniej zużytego paliwa przez pierwsze 15 minut pracy silnika.
Z drugiej strony taki „gadżet” jest bezużyteczny, jeśli auto parkujemy w ogrzewanym garażu lub gdy zwyczajnie nie mamy jak podłączyć się do sieci...
Krótko mówiąc: Przydatne, ale nie dla każdego.
REKLAMA
REKLAMA