Canaima i Góra Diabła - informacje praktyczne i nie tylko
REKLAMA
REKLAMA
Indianie Pemon opowiadają historie o tym, jak powstał wielki Salto Angel. Słucham tej historii płynąc wartkim nurtem Rio Churun. Atamaka Charufu Kusary Entekurutupo zaczyna opowieść dokładnie tak, jak zaczyna się wszystkie historie... te prawdziwe i te zmyślone.
REKLAMA
Sen ojca
Wiele, wiele lat temu, zanim jeszcze Hiszpanie opanowali Amerykę Południową szaman Takupy z plemienia Pemon obudził się pewnej nocy z okrutną wizją. Widział ludzi, którzy przybyli od strony oceanu atlantyckiego, aby go zabić. Kolejnej nocy wizja powtórzyła się i szaman Takupy postanowił wysłać swego syna Makunaimę, aby ten poszedł szukać bezpiecznego schronienia dla całego plemienia w górach. Makunaima bał się że nie znajdzie drogi, ale jego ojciec dał mu kilka magicznych przedmiotów – dmuchawkę, którą mógł polować, żabę, której skóra pełna była paraliżującej trucizny, dał mu też magiczne nasiona, których połknięcie sprawia, że stajesz się niewidzialny i nagle wiesz, którędy masz iść. Dał mu wreszcie zamknięty w muszli magiczny perfum, leczący wszelkie rany. Takupy wieszając na szyi syna muszle ostrzegł go, aby uważał, bo jej zniszczenie grozi wielkim deszczem.
Historia Indian Pemon
REKLAMA
W poszukiwaniu schronienia dla swojego plemienia, Makunaima dotarł do gór Auyan Tepuy. Zmęczony podróżą znalazł schronienie w wielkiej skalnej jaskini i chciał odpocząć, ale próbował go stamtąd przepędzić wielki kondor ze złamanym skrzydłem. Makunaima widząc jego złamane skrzydło zaproponował, że je wyleczy. Kondor zgodził się mówiąc, że jeśli Makunaima nie wyleczy skrzydła w jedną noc, zostanie pożarty. Makunaima przystał na warunki i jednym dotknięciem magicznego "perfumu" wyleczył złamane skrzydło kondora. Następnego ranka kondor zabrał Makunaimie na szczyt góry, aby ten mógł znaleźć właściwe miejsce na zbudowanie osady. Stojąc na samym szczycie Ayuan Tepuy, Makunaima poślizgnął się i stłukł muszlę z magicznym perfumem wywołując wielki deszcz, wodospad i Rio Churun. Tak powstał najwyższy na świecie wodospad Salto Angel którego woda spada z wysokości 978 metrów.
Na tym nie kończy się historia Indian Pemon, bo wszystkie opowiadane tu historie zazębiają się, przeplatają, przenikają. Sama czasami nie wiem czy opowieść jest jeszcze prawdziwa czy już wymyślona, czy to legenda czy zwykła bajka. Indianie szepczą o Eldorado, o złotej rzece i diamentach które kiedyś przywiodły tu Jima Angel, dziś uważanego za odkrywce wodospadu. Szepczą, że jedyny żyjący jeszcze Indianin który zna miejsce w którym są diamenty postanowił zabrać tą tajemnicę do grobu.
Sprawdź: Tabele klimatyczne
Kiedy siedzę pod Salto Angel...
REKLAMA
Kiedy siedzę pod Salto Angel zapominam o wszelkich niedogodnościach jakie związane były z przylotem do parku Canaima. Jedyna droga jaka tu prowadzi to droga powietrzna. Lubię latać choć moja dzika pasja do kolekcjonowania doświadczeń czasami ociera się o wątpliwości, które jak sądzę są wytworem rozsądku. Z pewnym niedowierzaniem, ale i nie ukrywam niepokojem spoglądam na mała, mocno nadszarpnięta czasem awionetkę którą mamy dostać się do parku Canaima. Moje wątpliwości dodatkowo potęgują się kiedy poznaje pilota a ten z dzikim rechotem żartuje, że to jego pierwszy lot. Niestety już nie da się wysiąść. Uśmiecham się w odpowiedzi na ten rechot udając, że razem z nim dobrze się bawię. Kołowanie trwa wieczność tak ja zresztą cały lot (a to zaledwie 1h10min).
Nie zamknięte okna trzepoczą na wietrze jak oszalałe zanim udaje się przekonać pilota aby je zamknął. Huk w samolocie jest tak wielki, że spodziewam się kilkudniowej głuchoty po wylądowaniu, jeśli uda się wylądować oczywiście. Przez chwilę nawet żałuje, że dałam się namówić na Canaimę. Wole jednak czuć grunt pod nogami. Walenie pilota pięścią we wskaźniki paliwa sugerują , że nasza awionetka nie tylko wygląda na niesprawna ale po prostu jest niesprawna. Dokładam wszelkich starań aby sprawiać wrażenie zrelaksowanej. Odwracam się za siebie i widzę Magdę... bladą jak gejsza i tylko usta zamiast soczystej czerwieni przybierają barwę sinego fioletu... Udało się wylądować ale jakoś ciężko mi zapomnieć o tym że za kilka dni trzeba wrócić ta sama dróg.
Nad brzegiem laguna Canaima
Mieszkamy nad brzegiem laguna Canaima. Stojąc nad brzegiem o zachodzie słońca widać piękna tęczę powstającą w rozpryskujących się kroplach wody wodospadu Salto Sapo i Salto Sapito. Dni wyglądają podobnie, czas płynie wolno. Każdego ranka o wschodzie słońca budzi nas obrzydliwie hałaśliwa, wielkich rozmiarów ara, kąpie się z jaszczurką Zośką która zamieszkała u nas pod prysznicem. Polubiłam ją bo zjada wszystkie muchy, komary i pająki i pewnie będzie mi jej brakowało jak wyjadę. Zdecydowanie mniej będzie mi brakowało masywnej kapibary, która w nocy przechodząc przez nasz obóz potrąciła mnie swoim mięsistym zadem odbijając mi prawie nerki.
Bądź na bieżąco: Ostrzeżenia dla podróżujących
Dziś siedząc w Ciudad Boliwar z tęsknotą myślę o jaszczurce Zośce, o lagunie, o spokoju i o tym, że są miejsca gdzie nie ma czasu. Gdzie są tylko wschody i zachody słońca i jedynie one nadają rytm.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.