8 etap rajdu Dakar: powolne odrabianie strat Polaków
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Poniedziałkowy etap z Copiapo do Antofagasty miał długość 477 km długości. 245 km wynosił odcinek dojazdowy. Wygrał Nani Roma, który do końca odcinka specjalnego pół sekundy szybciej od drugiego na mecie Robby’ego Gordona. Krzysztof Hołowczyc zajął trzecią lokatę ze stratą do Romy wynoszącą 2.04.
REKLAMA
- Długi odcinek, 477 kilometrów, było trochę technicznych partii, po których bardzo dobrze mi się jechało. W klasyfikacji generalnej jesteśmy wszyscy rozstawieni bardzo ciasno. W ośmiu minutach zamyka się pierwszych trzech zawodników, a goni nas bardzo mocno Nani Roma. Mamy wszyscy świadomość, że rajd jest w dalszym ciągu nierozegrany, wszyscy ciśniemy ile się da i zastanawiamy się, co jeszcze pokażą Hummery. Dzisiaj prowadziłem przed ostatnim punktem pomiaru nad Robbym, który mnie doszedł, odkręcił gaz i niemalże odfrunął. Skok zawieszenia w Hummerze ma prawie pół metra i około 100-150 koni mechanicznych więcej niż w Mini, i po prostu te samochody jadą niczym czołgi po dziurach. Trzeba jednak z nimi walczyć i podejmiemy tę rywalizację. Za chwilę wjeżdżamy do Peru, nikt nie zna trasy, więc tak naprawdę robi się bardzo ciekawa rozgrywka psychologiczna między nami. Kto ją wytrzyma i nie popełni błędu będzie na mecie w Limie – komentował Krzysztof Hołowczyc.
Trochę zmian zaszło w stawce motocyklowej. Dotychczasowy lider klasyfikacji generalnej, Cyril Despres, już na początku popełnił błąd i ugrzązł w błocie. Skorzystał na tym Marc Coma, który ze sporą przewagą nad Francuzem dotarł na metę, jednocześnie obejmując prowadzenie w generalce. Kapitan Orlen Team, Jacek Czachor, podobnie jak Krzysztof Hołowczyc, powoli odrabia straty i pnie się w klasyfikacji generalnej. Po poniedziałkowym etapie znów awansował, tym razem o jedną pozycję, na 16. miejsce w generalce. Marek Dąbrowski, mimo kontuzji kolana, której doznał w sobotę, dobrze poradził sobie na 8. etapie, utrzymując cały czas równe tempo.
REKLAMA
Trochę zmian zaszło w stawce motocyklowej. Dotychczasowy lider klasyfikacji generalnej, Cyril Despres, już na początku popełnił błąd i ugrzązł w błocie. Skorzystał na tym Marc Coma, który ze sporą przewagą nad Francuzem dotarł na metę, jednocześnie obejmując prowadzenie w generalce. Kapitan Orlen Team, Jacek Czachor, podobnie jak Krzysztof Hołowczyc, powoli odrabia straty i pnie się w klasyfikacji generalnej. Po poniedziałkowym etapie znów awansował, tym razem o jedną pozycję, na 16. miejsce w generalce. Marek Dąbrowski, mimo kontuzji kolana, której doznał w sobotę, dobrze poradził sobie na 8. etapie, utrzymując cały czas równe tempo.
- Etap bardzo szybki. Cały czas jechaliśmy na pełnym gazie. Od razu było widać kto ma szybszy silnik. Ja osiągnąłem najwięcej 158 km/h. W końcu nie zdecydowałem się na remont ani wymianę jednostki napędowej w dniu przerwy. Mechanicy zaraz rozkręcą silnik i zdecydujemy czy wymieniamy cylinder, czy całą jednostkę. Na początku etapu była zdradliwa rzeka, ominąłem ją, ale widziałem, że spora liczba zawodników tam utkwiła, między innymi rewelacyjnie jadący Cyril Despres. Końcówka etapu była bardziej techniczna, trasa prowadziła przez rzekę i była bardzo wymagająca. Na koniec wyprzedziło mnie dwóch zawodników, ale najwyraźniej opuścili jeden way point – opowiadał Jacek Czachor.
Dziewiąty etap jest dwuczęściowy i prowadzi z Antofagasty do Iquique. Trasa liczy 565 km, z czego czas liczony jest na odcinku 556 km. Etap ten jest jednym z najbardziej widowiskowych i emocjonujących dla kibiców. Na zawodników czeka przejazd przez kaniony, zdradliwy piasek fesz-fesz oraz trudna nawigacja. Na końcu, po zjeździe z ogromnej wydmy, zawodnicy dotrą nad Ocean Spokojny.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.