Test Polo kontra Fabia: Rodzinny pojedynek
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
MK – Mnie do testu przypadło czerwone Polo. Auto kojarzy się z tradycyjnym wyglądem bez stylistycznych ekstrawagancji. W dużej mierze jest to prawda, ale też nie do końca. Testowana najbogatsza specyfikacja Highline wygląda atrakcyjnie dzięki srebrnym elementom zderzaka, spojlerom oraz światłom przeciwmgielnym. Do tego niemiecka testówka ubrana była w intensywną czerwień o nazwie Flash oraz imponujące 17-calowe koła z oponami o profilu 40 i atrakcyjnymi alufelgami. To wszystko składa się na obraz miejskiego auta, które wprawdzie nie zaskakuje stylizacją, ale jest ładne i długo jeszcze będzie aktualne.
REKLAMA
MM – Moja Fabia w wersji Style była zielona z białym dachem, co mnie osobiście kojarzyło się z rzekotką w berecie albo deserem – galaretką agrestową z bitą śmietaną. Kształt najmniejszej Skody jest mniej ponadczasowy niż w przypadku pierwszej generacji, ale jest też ukłonem w stronę nowoczesności – stał się bardziej skośny i muskularny. Czarny przedni słupek kojarzy się z Mini i Suzuki Swift mówiąc: „jestem małym, sportowym samochodzikiem”. Fabię postawiono na 16-calowych, wieloszprychowych felgach, raczej nie dodających jej wyglądowi agresji.
Zobacz też: Opinie kierowców o Volkswagenie Polo
REKLAMA
MK – Wnętrze Volkswagena to przykład niemieckiej ergonomii. Wszystko jest tu na swoim miejscu, a ilość przycisków ograniczono do minimum. Dobra ergonomia oznacza, że w tym aucie każdy jest w stanie szybko się odnaleźć. Uwagę zwracają też bardzo dobre materiały. Pod tym względem to z pewnością czołówka klasy B. Cechą charakterystyczną wersji Highline są sportowe fotele, które wydają się dość wąskie, ale dobrze trzymają ciało w zakręcie. Na brak przestrzeni w przedniej części kabiny nie można narzekać. Wiadomo jednak, że w autach tej wielkości nie ma co spodziewać się cudów jeśli chodzi o miejsce na tylne kanapie. W Polo zastosowano sprytne rozwiązanie polegające na umieszczeniu siedziska pod takim kątem, że siedzi się tam nieco głębiej niż w innych miejskich autach (podobnie jak w Seacie Ibiza), a dzięki temu więcej przestrzeni pozostaje na kolana. Całości wnętrza dopełnia bogate wyposażenie wersji Highline (z dodatkami) w postaci nawigacji, pełnej elektryki czy skórzanego wykończenia kierownicy i lewarka zmiany biegów. Do minusów zaliczam zbyt skomplikowaną obsługę radia, a do plusów bardzo czytelne duże zegary oraz dobrej jakości materiały.
MM – U Skody we wnętrzu jest również klasycznie. Króluje czerń, gdzieniegdzie pojawiają się chromowane obwódki. Są okrągłe zegary, duży wyświetlacz audio-navi, duże przyciski i gałki. Jednak nietypowy układ panelu środkowego ze sterowaniem klimatyzacji nad radioodtwarzaczem powoduje, że jego dolna część odstaje, bo dla lepszej widoczności skierowana jest ku górze, co z kolei ma wpływ na niewygodną pozycję kolana kierowcy. Fotele nie są kubełkami, jak w wersji Sport, ale mają wystarczające trzymanie boczne i regulację, a kierownica, choć czteroramienna jest przyjemnie gruba i jej pozycję można zmieniać w obu płaszczyznach. Dlatego z przybraniem optymalnej pozycji żaden kierowca, niezależnie od wzrostu i własnych upodobań, nie będzie miał problemu. Podobnie poczuje się pasażer na tylnej kanapie – choć tak jak w Polo cudów nie ma, to odpowiednie wyprofilowanie foteli pozwoliło zaoszczędzić nieco więcej miejsca. Bagażnik oferuje od 315 do 703 litrów przy złożonej kanapie, czyli nie jest źle.
Zobacz też: Test Volkswagen Cross Polo: Ulubieniec surferów
MK – Pod maską czerwonego Polo pracuje dobrze znany benzynowy silnik 1.4 o mocy 85 koni mechanicznych. Maksymalny moment to 138 osiąganych przy 3800 obrotów. Jest to zatem tradycyjny mały benzyniak bez turbo. Kiedyś norma w miejskich autach. Dziś - w dobie donsizingu - już trochę przeżytek. Auto zostało znakomicie wyciszone. Na niskich obrotach silnika niemal nie słychać, na wyższych ma przyjemne brzmienie. Spalanie również okazuje się rozsądne. W mieście wynosi 8.5 litra na sto kilometrów. Prędkość maksymalna to 177 km/h, a przyspieszenie do setki zajmuje tej wersji niecałe 12 sekund. Są to zatem parametry, które w aucie klasy B wyglądają nieźle, ale nowoczesny silnik TSI jest o wiele lepszy. Do przeniesienia napędu użyto tu pięciobiegowej manualnej skrzyni. Jest precyzyjna, a drogi prowadzenia lewarka są dość krótkie. Przeszkadzać może jedynie zbyt duży opór przy wrzucaniu kolejnych przełożeń. Warto również wiedzieć, że w cennikach Polo jest też nowoczesny 1.2 TSI, który dzięki turbosprężarce generuje 105 koni. Ten sam który zasila zieloną Fabię. Warto dopłacić?
MM – Warto, warto i jeszcze raz warto. Ten silnik miałem okazję poznać testując nieco większego Roomstera. A z Fabii robi prawdziwą rakietę. Nie mam do niego żadnych zastrzeżeń, jest moim prywatnym numerem jeden na rynku. Ma cztery kluczowe zalety: jest bardzo dynamiczny, niesamowicie elastyczny, zużywa niewiele paliwa i pięknie brzmi. Reakcja na wciśnięcie pedału gazu jest natychmiastowa, a raz obudzony nie przysypia aż do końca obrotomierza. Idzie równo od samego dołu, bez żadnych zawahań, turbo-dziur i temu podobnych. Wciska w fotel. Liczby – moc 105 KM przy 5000 obrotów – norma, maksymalny moment obrotowy 175 Nm – sporo, a do tego zakres obowiązywania – od 1550 do 4100 obrotów – niespotykane. Zużycie paliwa średnie w trasie osiągnęło 6 litrów na 100 km, przy czym pedał gazu nie był wcale traktowany delikatnie, natomiast w mieście przekroczyło nieco 7 litrów. Prędkość maksymalna według danych producenta wynosi 191 km/h, przyspieszenie do setki 10,1 sekundy.
Zobacz też: Volkswagen Polo: jakiego wybrać? Poradnik kupującego
MK – Jak oceniasz prowadzenie Fabii? Moim zdaniem oba auta prowadzą się podobnie. Krótko mówiąc równie dobrze. Również pod tym względem mamy tu do czynienia z klasową czołówką. Trudno się też dziwić, bo podwozie obu modeli to bliźniacza konstrukcja. W przypadku testowanego Polo zrezygnowano jednak z nieco bardziej komfortowej charakterystyki, a postawiono na lepsze trzymanie się drogi, głównie za sprawą szerokich opon i niskiemu profilowi. W efekcie auto wydaje się twarde i daje znać o wszystkich nierównościach. Za to na dobrej drodze możemy liczyć na pewne prowadzenie. Układ kierowniczy – podobnie jak w testowanym przez nas wcześniej Polo TDI – pracuje precyzyjnie i nie ma zbyt silnego wspomagania.
MM – Tak, jeśli chodzi o prowadzenie, to auta zachowują się identycznie. Fabia w wersji Style nie jest wprawdzie zawieszona bardzo sztywno, ale niskoprofilowe opony robią swoje. Natomiast nawet w dalszej trasie, jaką miałem okazję przebyć nie jest to uciążliwe, oczywiście do czasu wizyty w jakiejś ostrzejszej dziurze. Kierownica kręci się z przyjemnym oporem, a pomiędzy skrajnymi pozycjami wystarczą jej trzy obroty.
MK – Polo 1.4 w wersji Higline to wydatek 50 390 zł. Aby auto prezentowało się tak jak egzemplarz testowy trzeba jeszcze dopłacić za lakier, niskoprofilowe opony z alufelgami czy nawigację. Z kolei dopłata do mocniejszego silnika z rodziny TSI to tylko 3 tysiące złotych. Moim zdaniem trudno w tym teście mówić o zwycięzcy. Oba auta prezentują wysoki poziom. Największą różnica, poza silnikiem, jest charakter nadwozia i wygląd wnętrza. O kupnie jednego lub drugiego modelu zdecyduje raczej upodobanie odbiorcy do konkretnego stylu. Przy decyzji istotna może okazać się też polityka cenowa producenta, a dokładnie skłonność salonu do negocjacji ceny. A ta - zgodnie z cennikiem - w przypadku obu aut w porównywalnych wersjach jest niemal identyczna.
Zobacz też: Test Volkswagen Polo: Drogie oszczędzanie
MM – Ceny Fabii 1,2 TSI 105 KM w wersji Style zaczynają się od 48900 złotych, więc są bardziej atrakcyjnie niż za prawdziwego Niemca. Warto też wspomnieć, że za dodatkowe 4100 można mieć ją z siedmiobiegową skrzynią DSG. Biorąc pod uwagę wszystkie duże plusy i drobne minusy, Fabia zbliża się do ideału dynamicznego i oszczędnego miejskiego małego sportowca.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.