Test Ford Ka 1.2 Titanium: Inny bliźniak
REKLAMA
REKLAMA
Jakiś czas temu testowaliśmy Fiata 500. Tym bardziej byłem ciekawy, jak jeździ jego bliźniak, czyli Ford Ka. Oba samochody produkowane są w tej samej, tyskiej fabryce i technicznie bardzo wiele je łączy. Jednak wygląd to już zupełnie inna bajka. W przeciwieństwie do utrzymanej w stylu retro 500-tki, najmniejszy Ford to auto wyglądające nowocześnie. Od razu widać, że kierowane do innej grupy odbiorców.
REKLAMA
Zobacz też: Opinie kierowców o Fordzie KA
REKLAMA
Niewielka bryła nadwozia jest miła dla oka. Producent nie ukrywa, że to kobiecy samochód, dlatego nie brakuje w nim smacznych detali (nie twierdzę, że tzw. męskie auta ich nie mają). Przód nawiązuje do większej Fiesty. Mamy tu zatem spore, strzeliste reflektory oraz maskę pozbawioną grilla. Z tyłu znajdziemy ciekawie zaprojektowane światła i potężny jak na tak małe auto zderzak. Jedyne co z zewnątrz przypomina 500-tkę to kształt nadwozia widzianego z boku, jednak i tak auta zostały mocno rozróżnione, za co stylistom należą się słowa uznania. Z zewnątrz najmniejszy Ford wydaje się bardzo wąski. Może to budzić obawy o przestronność wnętrza.
Jeśli zajmiemy miejsce w środku szybko zorientujemy się, że nieuzasadnione. Największym zaskoczeniem jest jednak różnica w przestrzeni w stosunku do Fiata 500. Osoby, których wzrost nie przekracza 180 cm będą na przednich siedzeniach czuły się całkiem swobodnie. Inny kształt deski rozdzielczej sprawia, że nie grożą tu klaustrofobiczne wrażenia. Dzięki temu, że po stronie pasażera kokpit jest mocno przesunięty w stronę przedniej szyby, może on usiąść naprawdę wygodnie. Niestety konsola środkowa - podobnie jak we włoskim bliźniaku - ogranicza miejsce na nogi. Pozycja za kierownicą jest za to wysoka, wiec w mieście auto może się okazać dobrym kompanem. W codziennej eksploatacji przeszkadza jedynie fakt, że przednie fotele nie zostały zaopatrzone w „pamięć” ustawienia.
Zobacz też: Test Mazda3 MPS: Generator endorfin
REKLAMA
Kolorystycznie wnętrze jest dokładnie takie, jakie powinno być w małym, kobiecym aucie, czyli jasne i nie pozbawione stylistycznych ciekawostek. W tym przypadku jest to między innymi kształt uchwytów w drzwiach oraz duży emblemat z nazwą modelu na konsoli centralnej. Minusem jest żywcem przeniesione z Fiata, zaopatrzone w wyjątkowo małe klawisze, radio. Jego obsługa w obliczu braku sterowania systemem z kierownicy jest problematyczna. Ale z drugiej strony może kobiece, drobne ręce sobie z tym poradzą.
Pod maską testowego auta pracuje silnik o pojemności 1.2 i mocy 69 koni mechanicznych. To jedyna benzynowa jednostka napędowa w tym modelu. Do wyboru jest jeszcze fiatowski diesel o pojemności 1.3 i mocy 75 koni. W mieście jej moc jest wystarczająca. W trasie wygląda to nieco gorzej, jednak nie ma problemu z osiągnięciem maksymalnej prędkości, która w tym aucie wynosi ponad 150 km/h. Do przeniesienia napędu użyto pięciobiegowej, manualnej skrzyni, która pracuje bez zarzutu, a sięganie do jej lewarka jest łatwe dzięki umieszczeniu w konsoli centralnej. Zawieszenie jest zestrojone dość sztywno, a układ kierowniczy okazuje się precyzyjny. Cieszą również skuteczne hamulce.
Zobacz też: Test Volvo C30 D4 R-Design: Wiking z ADHD
Ford Ka jest ciekawą alternatywą dla Fiata 500, którego przebija przede wszystkim bardziej przestronną przednią częścią kabiny. Jest interesującym autem miejskim o wyraźnie kobiecym charakterze. Łatwo docenić jego niewielkie wymiary, bo manewry na parkingu można wykonywać niemal z zamkniętymi oczami (czego oczywiście - mimo wszystko - nie polecamy). Najtańszego Forda Ka można kupić za 36 500 zł, zaś takie auto jak nasza testówka będzie wymagać wyłożenia 41 700 zł (plus kilka dodatków, jak na przykład lakier metalik za 1 300zł). Najtańszego diesla kupimy za 43 500 zł.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.