Wypadek na przejściu dla pieszych – kto ponosi winę?
REKLAMA
REKLAMA
Niedawne wypadki na przejściach dla pieszych spowodowały, że media, zwłaszcza telewizyjne, rozpętały swoistą burzę na ten temat. Nie poprzestały one jednak na wytypowaniu osób winnych tych tragedii (mimo, że nie jest to ich zadanie). Redaktorzy prowadzący programy informacyjne zapoczątkowali cykl porad mających zaradzić takim wypadkom w przyszłości. Problem polega na tym, że ich pomysły były nie tyle chybione, co wręcz absurdalne i oderwane od rzeczywistości. Zamiast poważnej debaty z udziałem specjalistów w zakresie ruchu drogowego, swoje niedorzeczne pomysły publikowali ludzie, za którymi nie idzie żadne wykształcenie ani doświadczenie w tym zakresie.
REKLAMA
Zobacz też: Nieudzielenie pomocy ofiarom wypadku - konsekwencje
Policjant przed każdym przejściem dla pieszych
Osoby rozpoczynające dzień od prześledzenia informacji podawanych w telewizjach informacyjnych mogły żywo się zdziwić słysząc pomysły na zażegnanie niebezpieczeństwa związanego z przechodzeniem przez przejście dla pieszych na drugą stronę jezdni. Jeden z redaktorów zasugerował np. ustawienie przed każdym większym przejściem policjanta, którego obecność zdyscyplinowałaby kierowców do zwalniania przed pasami…Pytanie tylko skąd rząd miałby wziąć na to pieniądze? Co z miastami typu Warszawa, w których niebezpieczne przejścia dla pieszych liczyć trzeba w setkach? Czy zasoby funkcjonariuszy są na tyle bogate, aby sprostać temu zadaniu? A co z innymi niebezpiecznymi zdarzeniami, z którymi na co dzień radzić sobie muszą policjanci? Kto zajmie się ściganiem złodziei, chuliganów, morderców, handlarzy narkotyków czy innymi osobami zakłócającymi spokój publiczny? Najwyraźniej redaktor pozwolił sobie o tym na chwilę zapomnieć, prawdopodobnie w chwili spontanicznego uniesienia. Nie zmienia to jednak faktu, że poziom merytoryczny takich telewizyjnych debat jest skandalicznie niski.
Zobacz też: Kto powoduje więcej wypadków, rowerzyści czy kierowcy aut?
Samochód gościem na przejściu dla pieszych?
W wypadkach samochodowych z udziałem pieszych giną najczęściej ci, którzy w chwili zderzenia znajdują się poza autem. Zrozumiałą jest zatem sprawą, że jeśli dojdzie do wypadku na pasach to właśnie piesi będą bezpośrednio narażeni na śmierć bądź kalectwo. Jednak stwierdzenie jakie padło z ust innego redaktora zajmującego się tym tematem mówiące o tym, że to auto jest gościem na przejściu dla pieszych jest jawnym nadużyciem. Przejście jest bowiem elementem drogi i od tego trzeba rozpocząć badanie tego problemu. Skoro zatem przejście jest elementem drogi (a nie droga elementem przejścia), to od pieszego w pierwszej kolejności należy oczekiwać racjonalnego zachowania i prawidłowej oceny sytuacji. Mówią też o tym przepisy ruchu drogowego, które po pierwsze nakazują pieszemu dokładne sprawdzenie sytuacji po prawej i lewej stronie a po drugie, zabraniają wchodzenia na pasy pod nadjeżdżające auto (mandat 50 zł).
Zobacz też: Jak zmniejszyć liczbę osób rannych w wypadkach? Unia Europejska ma na to pomysł
Pierwszeństwo - zapłacisz za nie życiem?
Te dwa przykłady pokazują, jak wiele jeszcze czasu potrzeba, aby nauczyć społeczeństwo bezpiecznego korzystania z infrastruktury drogowej w Polsce. Oprócz wiedzy, potrzebny jest zdrowy rozsądek i racjonalne myślenie. Można bowiem stale się sprzeczać na temat tego kto ma faktycznie pierwszeństwo na przejściu dla pieszych, ale w sytuacji gdy ginie na nim osoba, to nawet wytypowanie i osądzenie sprawcy niewiele już zmienia. Więcej pokory i skupienia na drodze, dla jednej i drugiej strony tego niepotrzebnego konfliktu.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.