Podatek od aut elektrycznych działa jak taksometr. Będzie liczony od każdego pokonanego kilometra

REKLAMA
REKLAMA
- Jak będzie obliczany nowy podatek od aut elektrycznych?
- Skąd pomysł na podatek od każdego kilometra pokonanego elektrykiem?
- Podatek liczony "taksometrem" zapłacą też właściciele aut spalinowych
Samochody elektryczne są eko. Ich właścicielom należą się zatem ulgi i dopłaty do zakupu? To prawda. Preferencyjne warunki nie są jednak bezgraniczne. Przynajmniej do takich wniosków doszły władze Islandii. I właśnie wprowadziły nowy podatek od aut elektrycznych.
REKLAMA
Jak będzie obliczany nowy podatek od aut elektrycznych?
Podatek od elektryków na Islandii będzie liczony od każdego kilometra pokonanego autem. Będzie działał trochę jak taksometr. Choć to spore uproszczenie. Bo zasada wyliczenia daniny będzie tu trochę inna. Kierowca przed naliczeniem jego wartości, będzie musiał dochować trzech obowiązków. Mowa o:
- zgłoszeniu aktualnego przebiegu pojazdu,
- pojechaniu do stacji kontroli pojazdów w celu weryfikacji przebiegu,
- aktualizowaniu danych, gdyby przebieg samochodu zaczął narastać w tempie wyższym, niż dotychczas.
Na podstawie przebiegu i wieku pojazdu wyliczona zostanie średnia ilość miesięcznie pokonywanych elektrykiem kilometrów. Następnie każdy kilometr zostanie przemnożony przez 6 koron islandzkich. W ten sposób kierujący otrzyma kwotę, którą każdego miesiąca będzie musiał wpłacać do budżetu państwa.
Skąd pomysł na podatek od każdego kilometra pokonanego elektrykiem?
REKLAMA
Na tym pomysł islandzkich władz się nie kończy. Bo podatkiem zostaną objęte także pojazdy wodorowe i hybrydy plug-in. Tyle że w przypadku PHEV-ów opłata za każdy km sięgnie już 2 koron. Czemu pojazdy spalinowo-elektryczne płacą mniej od elektrycznych czy wodorowych? Powód jest prosty. Decyduje o tym idea przyświecająca wprowadzeniu podatku. Chodzi o fakt, że popularyzacja pojazdów zeroemisyjnych odbija się na... na podatkach płaconych na rozwój i remonty sieci dróg, które w większości ukryte są w cenie paliwa kopalnego. W przypadku PHEV-ów kierowcy benzynę tankować nadal muszą. Stąd niższa wartość eko-podatku.
Kolejnym krokiem będzie rozszerzenie daniny o samochody spalinowe i hybrydy. Te zaczną wnosić opłatę od 2025 r. Powód? Co prawda nadal zużywają paliwo, ale nowoczesne silniki są na tyle oszczędne, że odbijają się na wpływach do budżetu. "Straty" trzeba zatem "odrobić".
Podatek liczony "taksometrem" zapłacą też właściciele aut spalinowych
Rząd Islandii przewiduje, że przeciętny obywatel pokonuje dziennie jakieś 39 km swoim autem elektrycznym. To oznacza, że miesięcznie zapłaci nieco ponad 200 zł podatku. W przypadku hybryd plug-in kwota spadłaby już do blisko 70 zł miesięcznie. Kwota jest symboliczna? Być może i tak. W skali całego rynku motoryzacyjnego w tym kraju może się jednak stać znacząca. W Islandii zarejestrowanych jest 350 tys. pojazdów. 20 proc. z nich to elektryki, auta wodorowe lub plug-in`y. To daje zatem park 70 tys. aut, których właściciele od teraz muszą zacząć płacić nowy podatek od samochodów zasilanych bateryjnie.
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
REKLAMA