Gruchoty z Polski trafiają do komisów w Afganistanie
REKLAMA
REKLAMA
Gruchoty z Polski są najpopularniejsze na północy Afganistanu. Stare Japończyki, często jeszcze z polskimi tablicami rejestracyjnymi, stoją głównie w komisach w okolicach Kabulu, Ghazni (gdzie stacjonują polscy żołnierze) i Mazar-i-Szarif.
REKLAMA
Najchętniej kupowane przez Afgańczyków są właśnie auta produkcji japońskiej. Ich cena jest porażająca - wraki, które w Polsce raczej nie znalazłyby właściciela, na tamtejszym rynku osiągają ceny rzędu kilku-kilkunastu tysięcy dolarów."Za tego Forda Explorera z 1994 roku, dałem 13 tysięcy dolarów. Dobra cena za auto z Polski, z napędem na cztery koła, sprawne" chwali się Afgańczyk, który w polskiej bazie Bagram zajmuje się dostawą materiałów budowlanych. Jego auto jeździ na afgańskich tablicach. Prowizorycznie przyczepionych bezpośrednio na polskie "blachy".
Zobacz też: Nowa chińska marka aut na polskim rynku
REKLAMA
A jak polskie auta znajdują się w Afganistanie? Interes rozwija się od kilkunastu miesięcy. Polscy handlarze zajmują się skupowaniem aut w Polsce, następnie dostarczają je do Niemiec, gdzie auta pakowane w kontenery są dostarczane drogą morską do Afganistanu. W Polsce sprzedaż takich samochodów jest kompletnie nieopłacalna. Tymczasem skupując stare japońskie auta za 3-5 tysięcy złotych, handlarze są w stanie zarobić lepiej niż na współczesnych pojazdach.
W prasie pojawiło się sporo ogłoszeń "skupuję wszystkie japońskie auta", "kupię każdą toyotę". Skupowane auta są najcześciej dostarczane do Hamburga, a po podróży morskiej przejmuje je "lokalny" biznesmen. Rosjanie i Ukraińcy wyspecjalizowali się w tego typu handlu i dobrze radzą sobie na afgańskim rynku. Opłacają firmy, które konwojują samochody na lawetach i dostarczają je (również przez Ukrainę i i dalej przez byłe radzieckie republiki) do miejsca docelowego.
Zobacz też: Chevrolet Camaro: Bumblebee powraca na ekrany
Resort MSWiA podaje, że w 2009 roku w Polsce zostało wyrejestrowanych łącznie 11 600 aut marek japońskich (roczniki 1980-2000), natomiast w 2010 roku już 14 500 sztuk.
Polskie tablice zostają w Afganistanie, bo to osoba która kupiła auto ma obowiązek dostarczyć je do urzędu komunikacji. A przecież żaden Afgańczyk nie będzie zawracał sobie głowy polskimi przepisami. I tak na ulicach afgańskich miast można zobaczyć sporo aut z tablicami rejestracyjnymi z Lublina czy Krakowa.
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
REKLAMA