Współczesne diesle praktycznie... nie tworzą smogu!
REKLAMA
REKLAMA
Silniki diesla kilka lat temu trafiły pod lupę władz Unii Europejskiej. Czy to było jednak słuszne? Jeżeli mówimy o jednostkach znanych z lat osiemdziesiątych i początku dziewięćdziesiątych, z pewnością stanowisko takie byłoby prawidłowe. Każdy pamięta tumany czarnego dymu, które wydobywały się z ich rur wydechowych podczas przyspieszania. Dziś jednak mówienie o najwyższej toksyczności diesla jest nieco krzywdzące. Szczególnie że silniki są wyposażone w szereg ekologicznych kagańców, które sprawiają że okazują się bardziej łagodne dla środowiska m.in. od benzyniaków.
REKLAMA
Nowoczesny diesel wysoce toksyczny? Wątpliwe!
REKLAMA
Gdzie dowody? Wystarczyło popatrzeć na gamy samochodowych marek zaraz po wprowadzeniu standardu badania spalin WLTP - benzyniaki poznikały z oferty modeli segmentu C i D. Czemu? Nie były w stanie osiągnąć dobrych wyników podczas badania. Diesle natomiast poradziły sobie wyśmienicie. Co o tym decyduje? Technologia napędu wysokoprężnego była dopracowywana pod kątem emisji spalin od końca lat dziewięćdziesiątych. A to dało inżynierom ponad dwie dekady na stworzenie skutecznych rozwiązań. A lista wprowadzonych innowacji jest długa. Diesle są doładowane, mają precyzyjne układy wtryskowego, a do tego filtr cząstek stałych i konwerter katalityczny.
Przykład? Mercedes jeszcze w roku 1985 wprowadził na rynek pierwszy filtr DPF. Od roku 2005 stał się on absolutnym standardem w silnikach wysokoprężnych sprzedawanych przez markę z gwiazdą z logo. Jak wykazały badania niemieckiego ADAC, DPF jest w stanie ograniczyć ilość wydalanych z silnika cząstek stałych aż o 90 proc. A w ten sposób spaliny mogą się stać czystsze niż... powietrze w centrum dużego miasta. A to jeszcze nie koniec. Bo za emisję cząstek stałych w postaci pyłów odpowiadają nie tylko samochody.
Silniki produkują tylko… 7 proc. cząstek stałych!
REKLAMA
Mercedes przywołał wyniki badań niemieckiej agencji ochrony środowiska. Organizacja przyjrzała się węzłowi komunikacyjnemu Neckartor w Stuttgarcie, a testy jasno pokazały, że w tym miejscu silniki spalinowe odpowiadają za wygenerowanie zaledwie 7 proc. wszystkich cząstek stałych. 73 proc. cząstek trafia do powietrza za sprawą... samego ruchu pojazdów. Te są unoszone z powierzchni jezdni przez przejeżdżający samochód (w tym także elektryczny). Rodzaj napędu ma zatem marginalne znaczenie, a toksyczność powietrza dużo bardziej można ograniczyć chociażby czyszcząc jezdnię.
Przykład oczywiście nie oznacza, że rozwój technologiczny na rynku motoryzacyjnym można zatrzymać. To bardziej casus pokazujący, że obarczanie samochodów czy diesli pełną winą za stan powietrza jest dużym nadużyciem. Co więcej, działania mające na celu ograniczenie emisji szkodliwych związków powinny się stać bardziej globalne i poza modyfikacją napędów konwencjonalnych oraz promowaniu e-silników, powinny zawierać też serię innych rozwiązań.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.