Test Kia Sorento: Załoga! Do wozu!
REKLAMA
REKLAMA
Jednak zanim się jeszcze skierowałem w stronę poligonu, to dzień wcześniej miałem małą przygodę. Otóż jadąc po zmroku różnymi bocznymi drogami trafiłem na moment, kiedy droga gruntowa, którą zresztą KIA po prostu przepłynęła łagodnie, dochodziła do asfaltowego łuku innej drogi. Auto jadące przede mną trochę nakurzyło i zupełnie nie zauważyłem, że kieruję się do miejsca, gdzie nawierzchnia asfaltu jest jakieś 40 cm nad drogą, którą jadę. Taki stopień spowodowany erozją - na pewno mechaniczną. KIA skoczyła do góry, niczym przestraszony kot, ja we wnętrzu też, gdybym miał sztuczną szczękę szukałbym jej potem długo. Załamany zatrzymałem się i zajrzałem pod auto wyobrażając sobie, że miska olejowa jest już gdzieś w okolicy wydechu. Jakież było moje zdziwienie i szczęście jednocześnie, kiedy stwierdziłem jedynie lekkie zarysowanie solidnej płyty znajdującej się przed przednią osią.
REKLAMA
Zobacz też: Opinie kierowców o Kii Sorento
REKLAMA
W świetle dnia nie stwierdziłem innych uszkodzeń, za to przyjrzałem się autu uważnie oceniając na poważnie jej szanse w terenie. Spód jest dobrze zabezpieczony, to już wiem. Duże koła z zimowymi oponami, na piach też mogą być. Spory prześwit, brak wystających elementów, solidne plastikowe ochraniacze dokoła całego nadwozia. Sorento jest w ogóle dość potężne reprezentując trend muskularny w świecie prawdziwych SUV (nie mylić z crossover). Nie zmieniło się bardzo na przestrzeni lat produkcji – można powiedzieć, że ideału się nie poprawia – tylko drobna kosmetyka pozwalająca być na czasie i utrzymująca w pewnej grupie klientów. Dlatego mimo wszystko różnica w stylu Sorento i Sportage jest taka duża.
Wnętrze Sorento jest eleganckie i stonowane, bez spotykanych kiedyś kosmicznych fascynacji i materiałowych oszczędności. Teraz jest dużo dobrej jakości plastików i skóry, miejscami ekologicznej. Deska rozdzielcza ma typowy dla marki symetryczny układ, ale koreańskie korzenie zdradza już tylko królujący nad panelem środkowym zegarek. Jest to też element ceniony w Stanach Zjednoczonych - w Europie rzadko tak eksponowany. Ciekawą nowością obserwowaną w nowych KIA, a więc i tutaj, jest czerwone podświetlenie wskaźników. Gałki przeważają nad przyciskami, a chromowane wykończenia dodatkowo optycznie organizują przestrzeń.
Zobacz też: Test Mazda5: zoom zoom van
Przednie fotele są obszerne i bardzo dobrze utrzymują ciała kierowcy i pasażera w stabilnej pozycji. Mają precyzyjną regulację i pozwalają na optymalne ustawienie w różnych warunkach. Pasażerowie z tyłu mogą pochylać oparcia swoich siedzeń, dzięki czemu nawet najdłuższa podróż może okazać się mało uciążliwa, a ze szklanym dachem nawet przyjemna. Nic tak nie relaksuje, jak przebywanie w dużej przestrzeni, nawet wirtualnie. W kabinie jest sporo miejsc do przewozu różnych drobiazgów, szczególnie w potężnym podłokietniku, którego rozmiar uzyskano dzięki zastosowaniu elektrycznego hamulca postojowego. Bagażnik - nie ma wyjścia - jest duży, choć dość płytki, gdyż pod podłogą wyrównującą poziom po złożeniu oparć siedzeń są dodatkowe schowki. Koło zapasowe jest umieszczane pod spodem auta i w razie czego opuszczane na windzie, co jest jednak mało “terenowym” rozwiązaniem.
Zobacz też: Pierwsza jazda: Nowa Honda Civic 2012
Sercem testowanego auta jest silnik 2.2 CRDi o mocy 197 KM i momencie maksymalnym 421 Nm. W połączeniu z sześciobiegowym automatem jest nieco przytłumiony, za to w terenie płynnie oddaje moc. Nie było problemu z przekopaniem się przez intensywne piachy na poligonie. W takich warunkach trzeba po prostu jechać tak szybko, jak się da, a jeśli już koniecznie trzeba się zatrzymać, to na zjeździe z górki. Raz się nieco przestraszyłem, że KIA zaryje zderzakiem w podjazd i zwolniłem - mało brakowało, a bym stamtąd nie wyjechał - właśnie za plecami miałem zjazd. Na szczęście udało się nieco auto rozbujać (przód - tył) i wyjechać bokiem. Zawieszenie w terenie spisywało się świetnie. Obyło się bez niespodziewanych przechyłów, bujania, dobijania. Ale to w piachu, pewnie w “twardszym” terenie mogło być inaczej. W każdym razie auto jest przeznaczone raczej do jazdy po asfalcie i tam też spisuje się świetnie. Zakręty przyjmuje gładko, a na gwałtowne nawet ruchy kierownicą reaguje spokojnie.
Zobacz też: Test Citroen C4 Picasso: francuska salonka
Niewiele większa od Sportage Sorento kosztuje sporo drożej. Mniejszego crossovera można kupić już za 68 tysięcy, tylko że z napędem na jedną oś. Ceny Sorento zaczynają się od “okrągłych” 111 tysięcy. Dlaczego? Otóż większa KIA jest nie tylko nadmuchiwanym kompaktem, ale całkiem poważnym zdobywcą bezdroży. Przy najbliższej okazji wybiorę się na poligon Sportagem. Nie będę natomiast próbował się ze wspomnianym na początku asfaltowym progiem, bo pewnie miałbym silnik w bagażniku. Może Sportage jest bardziej rewolucyjny z wyglądu, ale rewolucje mają to do siebie, że trwają krótko i raczej się źle kończą, ja więc zostanę fanem Sorento.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.