Test Citroën C4: Zmierzch epoki poszukiwań
REKLAMA
REKLAMA
Nie ma już nieruchomego trzpienia kierownicy, wyświetlacza ciekłokrystalicznego na przezroczystej szybce też brak, ale największa strata, to wersja trzydrzwiowa. Może kiedyś wróci, ale skoro w rajdach WRC jeździ teraz buda z DS3, to raczej marne szanse. Nadwozie nowej generacji Citroena C4 jest jakby niezdecydowane, chciałoby być Golfem, A3, może trochę Astrą, wreszcie zachować trochę dawnego siebie. Zniemczenie jednak jest wyraźne, szczególnie z przodu, który jest najbardziej udaną częścią auta. Reszta to szukające się wzajemnie linie o różnych kierunkach i nasileniu, z których nagromadzenia nic nie wynika. Tył, mimo pozornej lekkości obserwowanej na wprost, z boku wygląda zbyt ciężko. Nawet DS4, choć nastawiony na efekciarstwo, zachowuje większą wizualną spójność.
REKLAMA
Zobacz też: Opinie kierowców o Citroenie C4
REKLAMA
Wnętrze Citroena C4 tak samo próbuje przekonać, że mogłoby powstać gdzieś między Renem a Odrą. Jest tu sporo symetrii, regularności i miękkości. Tylko potrójne zegary z wyświetlaczem ciekłokrystalicznym trzymają się atlantycko-śródziemnomorskich korzeni. Testowana wersja nie miała dużego wyświetlacza nawigacji, tylko dodatkowy schowek, a więc nieco ascetycznie. Fotele przednie są obszerne i ergonomicznie ukształtowane, a ich zakres regulacji wraz z pełną możliwością ustawiania kierownicy zapewnia poprawną pozycję dla każdego kierowcy. Urzeka ciekawe wzornictwo i materiały.
Tylna kanapa utrzymuje ten sam styl z połączeniem ekologicznej skóry i grubej, rzec można trójwymiarowej tkaniny połączonych szwem z jasnej nici. Nie jest przesadnie ukształtowana pod dwóch pasażerów, co jest ostatnio dość modne, a więc we trójkę też może być wygodnie. Jest wystarczająco dużo miejsca na nogi na skrajnych miejscach, komfort środkowego ogranicza tunel na podłodze. Podłokietnik nie ma żadnej dodatkowej funkcji, jednak za nim jest ukryty zamykany otwór do bagażnika, dzięki któremu można przewieźć coś długiego typu narty, bo snowboard raczej nie wejdzie.
Zobacz też: Test Ford Focus 1.6 Ecoboost: W stronę perfekcji
REKLAMA
Drobiazgi na co dzień wożone w samochodzie pomieszczą się bez problemu w licznych kieszeniach i schowkach. Zamykany jest jeden standardowy, bardzo pojemny, przed pasażerem z przodu, jest też spory w podłokietniku, a w nim nawet gniazdo 230V na cienką wtyczkę. Na wydatnym tunelu środkowym jest jeszcze kilka zagłębień – na napoje czy na przenośny odtwarzacz muzyczny. Kieszenie w przednich drzwiach są bardzo duże, mniejsze są w tylnych, do tego miękkie w oparciach foteli. Bagażnik o pojemności 380 l. wyposażony jest w gumki na boczkach i siatkową kieszonkę, mocowania dużej siatki i przenośną lamkę-latarkę. Można go powiększyć składając oparcia kanapy, lecz o płaskiej podłodze całości nie ma co marzyć. Jest za to kilka haczyków na torby z zakupami.
Wszelkie narzekania na wygląd zewnętrzny może ukrócić wnętrze, ale dopiero napęd i oczywiście zawieszenie potrafią przekonać do nowego C4. Silnik 1.6 HDI nie ma może porywającej mocy maksymalnej, gdyż wynosi ona 110 KM przy 3600 obrotach na minutę, lecz za to dysponuje momentem 270 Nm. Żeby go uzyskać trzeba jednak dokręcić silnik do 2000 obrotów. Konkurencja potrafi dostarczyć moment nieco wcześniej. Dynamiczna jazda kompaktowym Citroënem wymaga więc częstego operowania lewarkiem sześciobiegowej skrzyni. Co ważne, wszystko chodzi lekko i ułatwia płynną obsługę, co zasadniczo wpływa na pozytywne odczucia kierowcy.
Zobacz też: Test: Chevrolet Cruze hatchback – namiesza w klasie Golfa?
Najlepsze wrażenie, chciałoby się powiedzieć „tradycyjnie u Citroëna”, robi zawieszenie. Przy pierwszym kontakcie wydaje się miękkie – przyjemnie zabuja przy ruszaniu, miękko przetoczy się przez dziurę. Później okazuje się, że w zakrętach już nie ma z nim żartów. Trzyma auto przy nawierzchni jak przyklejone. Nie ma mowy o większych przechyłach, a prowadzenie jest neutralne i pewne, nawet przy większych prędkościach i na niepewnej nawierzchni. Podobnie jest z hamowaniem – auto zawsze zatrzymuje się tam, gdzie chce kierowca, trzeba tylko pamiętać o dużej wrażliwości pedału – jak we wszystkich francuskich autach.
Citroën już nie poszukuje. Dla klienta masowego ma to, co ów pożąda najbardziej – niemiecką linię nadwozia, włoski komfort wnętrza i… japońskie zawieszenie? Nie, zawieszenie ma swoje, mimo współpracy z Toyotą. Dla wymagających estetycznych fajerwerków pozostaje linia DS. Testowana wersja Exclusive kosztuje 89050 złotych, do niej można wybrać jeszcze nawigację za 3500 zł (lub pakiet navi za 5900 zł) i przeszklony dach za 3200 zł. Cena całkiem atrakcyjna, jak na auto z mocnym dieslem i sześciobiegową skrzynią. Mnie jednak najbardziej przypadło do gustu przytulne i eleganckie wnętrze i niespotykane u konkurencji idealnie zbalansowane zawieszenie, a to rzeczy w codziennym użytkowaniu najważniejsze.
Zobacz też: Test Citroen C4: francuskie wino w niemieckiej butelce
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.