Jak wyprzedzać w górach?
REKLAMA
REKLAMA
Po górskich drogach snuje się wiele pojazdów o stosunkowo słabych silnikach, których kierowcy na podjazdach muszą redukować biegi, często do najniższych. Ich prędkość wynosi wówczas kilka do kilkunastu kilometrów na godzinę. Ich wyprzedzenie, z uwagi na to, że odległości pomiędzy zakrętami na takiej drodze są niewielkie, jest niemal niemożliwe. Często dodatkowo jest to zakazane dzięki pojedynczej lub podwójnej linii ciągłej rozdzielającej kierunki ruchu.
REKLAMA
Jeszcze większym problemem jest wyprzedzanie pojazdów, które są w stanie rozwijać na płaskich odcinkach drogi duże prędkości, natomiast mają problemy z podjazdami, gdzie zwalniają do 40-50 km/godz. i skutecznie blokują drogę tym, którzy mogą jechać znacznie szybciej.
Zobacz też: Jak bezpiecznie wyprzedzać i być wyprzedzanym?
REKLAMA
Aby wyprzedzić „zawalidrogi” w górach, należy do perfekcji opanować ocenę odległości w kontekście walorów swojego pojazdu. Mówiąc inaczej: trzeba znać długość drogi wyprzedzania przy danej różnicy prędkości pojazdu wyprzedzanego i wyprzedzającego na drodze o określonym nastromieniu. Nie można się tego nauczyć z książek, nie ma też żadnych tabelek, ponieważ nie ma dwóch jednakowych sytuacji. Liczy się więc jedynie wieloletnia praktyka. Bez niej można jedynie liczyć na łut szczęścia.
Najważniejsze jest duże przyspieszenie w chwili rozpoczęcia wyprzedzania i uzyskanie maksymalnej możliwej w danych warunkach prędkości najpóźniej z chwilą znalezienia się na pasie, przeznaczonym dla ruchu z przeciwnego kierunku. A więc wyprzedzanie należy rozpocząć dostatecznie daleko od pojazdu wyprzedzanego, aby mieć możliwość rozpędzenia się do pożądanej prędkości. Niebezpiecznym błędem jest jazda kilka metrów za pojazdem wyprzedzanym w oczekiwaniu na dogodny moment. Odległość ta powinna wynosić co najmniej kilkanaście metrów!
Po ocenieniu, że jest możliwe wyprzedzanie, należy gwałtownie przyspieszyć, co zwykle wymaga redukcji biegów (skrzynia automatyczna wykona to sama), i przynajmniej częściowo zjechać na sąsiedni pas ruchu, aby mieć lepszą widoczność drogi przed pojazdem wyprzedzanym. Trzeba jednocześnie upewnić się, że nikt nie próbuje w tym samym czasie wyprzedzić naszego auta.
Zobacz też: Kultura jazdy autostradą oraz drogą ekspresową
Ta technika co prawda jest niemile widziana przez niektórych kierowców z uwagi na chwilowe blokowanie dwóch pasów ruchu, ale pozwala na powrót na swój pas, gdy nagle pojawi się pojazd, nadjeżdżający z przeciwka, który uniemożliwi bezpieczne wyprzedzanie. Zbyt wczesne zjechanie na lewy pas najczęściej kończy się zajęciem naszego dotychczasowego miejsca za samochodem wyprzedzanym przez auto, nadjeżdżające z tyłu i wówczas bezpieczny powrót na swój pas może być bardzo trudny lub nawet niemożliwy bez kolizji z tym autem.
REKLAMA
REKLAMA