Co się stanie gdy nie zapłacimy mandatu? Jakie będą konsekwencje?
REKLAMA
REKLAMA
Mandat przyjęty – klamka zapadła
REKLAMA
Zacznijmy od rzeczy najważniejszej. Jeśli nie zgadzamy się z policjantem, czy to w sprawie samego wykroczenia, czy formy kary, wtedy nie przyjmujmy mandatu. Jeśli na pytanie: „Czy zgadza się pan na taki mandat” odpowiemy twierdząco, automatycznie zamkniemy sobie drogę do „negocjacji” wysokości grzywny. Tak działa prawo. Pamiętajmy zatem, że w sprawach spornych należy nie przyjąć mandatu i od razu wystąpić na ścieżkę sądową.
Zobacz również: Jak zachowywać się podczas kontroli drogowej?
Zapomną? Nie – na pewno nie zapomną.
REKLAMA
Jeśli już mamy w ręku wypisany blankiecik z konkretną sumą to lepiej nie zwlekać z płatnością. Myślenie, że może akurat nikt nie zwróci uwagi na brak kilkuset złotych, jest naiwne i co najważniejsze błędne. Państwo o swoje pieniądze się upomni.
Teoretycznie sprawa niezapłaconego mandatu już po kilku dniach powinna wyjść na jaw w Urzędzie Wojewódzkim. Dalej nasza zaległość powinna być przekazana do naszego (kierowcy) urzędu skarbowego. Ten już po kilkunastu dniach może wszcząć postępowanie egzekucyjne.
W praktyce te kilkanaście dni to miesiące. Urzędnicza maszyna działa powoli, więc nawet jeśli nie dostaniemy listu z urzędu skarbowego w ciągu dwóch, trzech miesięcy to wcale nie oznacza to „zwycięstwa nad systemem”. Sprawy niezapłaconych mandatów systematycznie ciągną się po 4-6 miesięcy. Jak się kończą?
Najczęściej w skrzynce na listy ląduje ostrzeżenie i wezwanie do zapłaty. Często z dodatkową informacją, że po określonym terminie kwota zostanie zablokowana na naszym koncie bankowym. Rzadsze są telefony od komorników, czy wizyty poborców podatkowych. Tak czy inaczej kończy się nerwami, sporą dawką wstydu i dodatkowymi kosztami. Skarbówka w zgodzie z przepisami doliczy nam do mandatu koszty postępowania egzekucyjnego.
Zobacz również: Co grozi za handel punktami karnymi?
Trzy lata i przedawnienie
REKLAMA
Maszyna urzędnicza w przypadku egzekwowania mandatów jest bardzo powolna, bo nikt nie musi się spieszyć. Państwo ma trzy lata na ściągniecie kary pieniężnej nałożonej za wykroczenie drogowe. Dopiero po tym okresie sprawa ulegnie przedawnieniu.
Tymczasem sprawa mandatów wychodzi najczęściej przy okazji rocznych rozliczeń. Jeśli mamy pecha i to akurat nasz PIT trafi do kontroli możemy być pewni, że nasz drogowy wybryk wkrótce o sobie przypomni i to w bolesny sposób.
REKLAMA
REKLAMA