Badanie zadymienia silników diesla - dlaczego prawie nikt się go nie podejmuje?
REKLAMA
REKLAMA
Zapewne większość z was miała niemiłą okazję poczuć jak pracuje samochód z mocno wyeksploatowanym silnikiem wysokoprężnym. Czarny dym wydobywający się z układu wydechowego takiego pojazdu to najczęściej oznaka zużytych wtryskiwaczy paliwa bądź niesprawnego filtra cząstek stałych. Okropny smród towarzyszący kłębom dymu nie dość, że wpływa negatywnie na nasz stan emocjonalny to przede wszystkim jest sygnałem, że do naszych płuc docierają rakotwórcze cząstki sadzy. Są one produktem niepełnego spalania oleju napędowego w trakcie pracy silnika.
REKLAMA
Wydawać by się mogło, że jest tylko kwestią czasu kiedy pojazd w takim stanie zostanie skontrolowany i oddelegowany na obowiązkową naprawę. Niestety, jest bardzo mała szansa, że usterka w takim pojeździe zostanie wykryta.
Niedopracowane rozporządzenie
Jest to efekt nonszalanckiego podejścia ustawodawcy do procedury jaką muszą wykonać pracownicy Stacji Kontroli Pojazdów. Aby zbadać zadymienie spalin w silniku diesla, wg Rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 18 lipca 2008 roku w sprawie kontroli ruchu drogowego, procedura kontroli zadymienia spalin w silniku diesla wymaga co najmniej trzykrotnego wprowadzenia jednostki napędowej na maksymalne obroty na biegu jałowym. Muszą one być utrzymywane za każdym razem przez co najmniej 1,5 sekundy.
Zobacz też: W jaki sposób oczyszczane są spaliny w silnikach Diesla?
Diagnosta musi zaryzykować, jeśli chce sprawdzić auto
Problem z wykonaniem badania zadymienia spalin ma dwoistą naturę. Z jednej strony cześć modeli posiada wbudowany ogranicznik, uniemożliwiający wkręcenie silnika pracującego na biegu neutralnym na obroty maksymalne.
Po drugie diagności nie chcą brać na siebie odpowiedzialności za ewentualne uszkodzenie jednostki napędowej, powstałe w wyniku przeprowadzonej analizy. Jest to tym bardziej ryzykowna procedura bowiem, najczęściej tyczy się mocno wyeksploatowanych silników, które już „na oko” przejawiają symptomy nadmiernego zużycia
Jeżdżą popsutym autem, bo nie stać ich na jego naprawę
Co raz więcej zużytych aut w połączeniu z brakiem odpowiednich przepisów służących ich kontroli powoduje, że błędne koło się zamyka. W rezultacie użytkownicy dróg stają się ofiarą z jednej strony niedopracowanego prawa, a z drugiej nieodpowiedzialnych osób, poruszających się autami, na których eksploatację po prostu ich nie stać. Zamiast naprawić auto bądź je zezłomować, nadal się nim poruszają zapominając, że samochód to zarówno odpowiedzialność jak i kosztowny obowiązek.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.