System elektronicznego poboru opłat nieskuteczny?
REKLAMA
REKLAMA
Przyczyną takiego stanu rzeczy będzie brak odpowiedniej liczby inspektorów. Wg GDDKiA kontrolą samochodów pod tym kątem będzie zajmować się Inspekcja Transportu Drogowego, ale na razie ITD nie otrzymała ani jednego nowego etatu do realizacji tego celu. A rekrutacja i wyszkolenie nowych inspektorów potrwa przynajmniej kilka miesięcy.
REKLAMA
Zobacz również: Ten Volkswagen pali tylko 0,9 litra na 100 kilometrów!
REKLAMA
Infrastruktura do poboru e-myta, jaką za 4,9 mld złotych stawia firma Kapach, będzie się składała z systemu umieszczonych na płatnych odcinkach dróg, odbiorników z antenami oraz przekaźników zamontowanych w samochodach ciężarowych i autobusach. – Dzięki mikrofalom odbiornik połączy się z zamontowanym w pojeździe urządzeniem, a na właściciela pojazdu automatycznie nałożona zostanie opłata – tłumaczy Marcin Hadaj, rzecznik GDDKiA.
ITD nie ma wystarczającej liczby inspektorów, którzy sprawdziliby, czy kierowcy zamontowali przekaźniki i czy system działa poprawnie. Zakładano, że do kontroli przeznaczonych będzie 513 nowych inspektorów. A tak dodatkowy obowiązek spadł by na inspektorów, którzy zajmują się m.in. kontrolą czasu pracy kierowców. Alvin Gajadhur, rzecznik ITD, zapewnia, że mimo to inspekcja postara się wypełnić swoje obowiązki. W razie potrzeby poprosi o pomoc inne służby.
Zobacz również: Skoda Octavia ponownie Internetowym Samochodem Roku
Skarb Państwa szacuje, że dzięki wprowadzeniu automatycznego systemu poboru opłat zarobi w ciągu siedmiu lat 14 mld zł. Jeszcze bardziej optymistyczne założenia ma GDDKiA, która liczy, że w tym czasie przychody z e-myta przekroczą 23,5 mld złotych.
Źródło: gazetaprawna.pl
REKLAMA
REKLAMA